Esqea była już niemal gotowa. Jej ciało było uformowane – niewielkie, ale wyraziste. Wewnętrzne zmysły rozbudziły się do życia. Błękitna poświata, która tliła się w niej od początku, zaczęła być widoczna w zaczątkach pazurków i poduszek łap. Jej język – choć jeszcze nieporuszany – miał intensywny, niespotykany kolor. Wszystko w niej mówiło: „jestem inna”. Ale czy to było dobre? Przez błony dzielące ją od świata zewnętrznego wciąż dochodziły głosy. Czasem śmiech, czasem płacz, a czasem opowieści mówione szeptem, jakby świat mówił do niej bajki, zanim otworzy oczy. W jej umyśle wyłaniał się nowy obraz – ciemne niebo, sylwetka wilka, który patrzył w gwiazdy. Ten obraz był wyraźniejszy niż wszystkie inne. Czy to właśnie ona? Czy to nią miała się stać? Czy wilk był jej przeznaczeniem? Głos matki powracał coraz częściej, a z nim poczucie, że brzegi świata są już blisko. Że zaraz się narodzi. I wszystko się zacznie na nowo.
[ Koniec Zdarzenia II ]