technikalia
1d5
[1] Migotliwe echo – na obrzeżach pola widzenia postać widzi co chwilę sylwetkę kogoś znajomego (np. członka stada, dawnego wroga), ale za każdym razem, gdy próbuje spojrzeć wprost, obraz znika.
1d10
^ modyfikator pełni
1d7
6. przymus ochrony — masz irracjonalne przekonanie, że Łowca jest pod twoją opieką i musisz chronić go przed jakimkolwiek zagrożeniem, nawet przed własnym towarzyszem.
[
efekt fabularny: 1 post]
Dostrzegł dziwną, wysoką sylwetkę, która wyłaniała się spomiędzy pulsujących smug światła i cienia, jakby sam Ithil tkał jej kontury. Ruchy miał płynne, niewilcze, niemal jakby sunął po powierzchni szkliwa, a sieć na jego grzbiecie migotała w rytmie, którego nie potrafił rozpoznać, ale który jednako nie pozwalał mu oderwać spojrzenia. Może dlatego, gdy znajoma sylwetka mignęła mu na obrzeżach wzroku, nie zareagował od razu. Zatrzymał oddech na jedną sekundę, jakby kosztował go zbyt wiele uwagi. Dookoła niego, jak i w nim samym, działo się teraz tyle rzeczy, że nawet jego nadnaturalne zmysły nie nadążały z filtrowaniem ułudy od rzeczywistości. Nie był już pewien czy to wszystko mu się śni, otumaniony przytłaczającym blaskiem pełniowego Ithila, nie był już nawet tak naprawdę pewien czy znajduje się w swoim własnym ciele. Wszystko wydawało mu się bardzo irracjonalne, ale bombardowane pełnią zmysły nie pozwalały mu na żadną logiczną analizę swojego stanu. Złapał powietrze haustem, wreszcie przypominając sobie, że musi oddychać, a następnie wiedziony tym nagłym impulsem, znalazł w sobie siłę by oderwać wzrok od Łowcy i przenieść go na horyzont, próbując przejrzeć przez zasłonę magii tam, gdzie jeszcze przed sekundą zobaczył kontur znajomej wilczycy. Przeczucie, które go tknęło było bardzo niekomfortowe. Obraz był tak ostry, że poczuł jej zapach, tę charakterystyczną nutę, której nigdy nie zapomniał, a której nie powinno tu być. Wywołało to w nim falę emocji, która mimo jego sprzeciwu beztrosko rozlała się w jego umyśle. Emocji, których wcale sobie nie życzył i do których dawno już stracił dostęp, a które teraz nawiedziły go w najmniej oczekiwanym momencie i kompletnie zmąciły, i tak nadszarpnięty już przez pełnię spokój. Poruszył się gwałtownie, szukając jej wzrokiem, lecz teraz gdy patrzył przez ruiny Twierdzy, nikogo tam nie było, choć jego własny umysł uparcie powtarzał mu, że przecież dokładnie tam stała. Co gorsza, jego własny umysł podpowiadał mu również, że powinien był chronić przed nią Łowcę.
Dlaczego? To była ostatnia trzeźwa myśl w jego głowie, zanim powrócił spojrzeniem do tajemniczego jegomościa. Łowca spojrzał na niego i przez moment Sin miał wrażenie, że te oczy — dwie komety — widzą wszystko. Każdy rozkaz, który kiedykolwiek wydał, każdy sekret, każde imię, które wyszeptał w mroku. Puls w czaszce wyrównał się z pulsowaniem sieci, pogłębiając w nim to uczucie, które nie miało nic wspólnego z logiką. Musiał go ochronić. Ruszył wolno, schodząc nieco z miejsca, w którym stał. Wystarczyło jedno spojrzenie, żeby zrozumiał, że
Riril nie zamierza się cofnąć. Jej postawa była napięta, a sposób w jaki stawiała łapy, jasno wskazywał, że traktuje Łowcę jak swoją zdobycz albo przynajmniej swoją sprawę. Sin poczuł, jak obca potrzeba ochrony, którą wtłoczyła w niego pełnia, wzbiera aż pod gardło. Nie było mowy żeby go zatrzymała. Wsunął się między nią a wysoką postać, ciężki krok odbijał się od szkliwa pustym, głuchym echem. Zbliżał się bez pośpiechu, ale z tą nieubłaganą pewnością ruchu, która mówiła, że jeśli nie ustąpi, spotkają się w zwarciu. Nie spuszczał z niej wzroku, a każde napięcie mięśni w jego ciele wyrażało gotowość do zablokowania jej, choćby miało się to skończyć na kłach.
— Odejdź. — Warknął nisko, głosem tak nasyconym rozkazem, że drżało od niego powietrze między nimi. Łowca był tu pod jego opieką, a ona… ona była teraz przeszkodą.
Łowca zatrzymał się, pozwalając, by nitki sieci na jego grzbiecie rozkołysały się lekko, jakby poruszył je wiatr. Jego spojrzenie przesunęło się po Sinie, potem po Riril, jakby próbował odczytać coś, co ukryte było głębiej pod powierzchnią źrenic. Nie mówił od razu. Najpierw wykonał zgrabny półkrok wysuwając się spomiędzy nich, jakby wyczuwając kształt ich obecności w przestrzeni, mierząc nie odległości, a raczej siłę ich woli. Sieć drgnęła, a obrazy w niej poruszyły się szybciej migając urywkami scen, zbyt szybkich, by mogli je pojąć. Nie powitał ich, choć mogli mieć wrażenie jakby jego obecność osiadła w tym miejscu.
— Szukam. — Odezwał się w końcu, a głos miał miękki, lecz niósł się w powietrzu z dziwną lekkością, jak echo w snach. — Wiem, że to, czego szukam, jest blisko. — Posługiwał się ithilyelve w stopniu biegłym, a wręcz zbyt perfekcyjnym jak na kogoś zwyczajnego. Przechylił łeb, obserwując ich reakcje, dwójki drapieżników, które zamiast rozerwać go w pół, instynktownie stanęły w jego obronie. Wydawał się tym szczerze zaintrygowany, choć nie zaskoczony. Jakby był świadkiem rzadkiego zjawiska, które wcale nie wymaga jego interwencji.
I.
rzut na modyfikator pełni: 1d10 (nie dotyczy efektu fabularnego)
♦ wynik 1-5 : postać zachowuje kontrolę nad sobą, gracz decyduje jak zareaguje na przedstawione wydarzenia
♦ wynik 6-10: postać staje się niepoczytalna pod wpływem pełni; wymagany kolejny rzut na reakcje
II.
rzut na reakcje: 1d4
1.
atak na drugiego wilkołaka — instynkt bestii bierze górę i zamiast chronić Łowcę razem, atakujesz towarzysza, widząc w nim zagrożenie.
2.
przerwanie halucynacji — nagle zaklęcie zostaje przełamane; przestajesz widzieć w Łowcy kogoś, kogo trzeba chronić. Może staje się dla ciebie obojętny, może znów wygląda na zagrożenie.
3.
impuls dotyku — odczuwasz silną potrzebę podejścia i fizycznego dotknięcia Łowcy lub jego sieci — niekoniecznie w geście agresji, raczej w poszukiwaniu odpowiedzi lub potwierdzenia, że jest prawdziwy.
4.
pęknięcie wizji — zaczynasz podejrzewać, że to, co czujesz jest manipulacją, reagujesz nieufnością wobec wszystkiego, co się dzieje. Rzuć kością 1d6 na powodzenie wyrwania się z halucynacji. Wynik 1-4 oznacza powodzenie.