Administracja
Sulfur, Adirael, Aurora

Wydarzenia
Zadania kwartalne
Konkurs na fanfick (wyniki)
Obrazek
30°C | GORĄCO

Słońce na stałe rozgościło się na niebie rozgrzewając ziemię do przyjemnych (dla jednych) lub nieznośnych (dla innych) temperatur. Łąki rozkwitły wielobarwnymi kwiatami, wśród których roi się od owadów.
Forum w trakcie przebudowy! Zapraszamy na nasz {Discord} po więcej informacji.

Czarna Arena

Ziemie te zdają się być dotknięte jakimś spaczonym rodzajem magii. Niegyś żyła tu prężnie rozwijająca się osada. Teraz oprócz rozpadających się resztek zabudowań próżno szukać tu życia. Cała rozległa i monotonna równina nie wydaje już plonów, a bardziej zróżnicowane południowe krańce krainy to kamieniste pustynie i kaniony pozbawione wody, która kiedyś tu była, lecz odpłynęła w niebyt.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 350

Czarna Arena

Post autor: Mistrz Gry »

Naznaczona krwią wielu poległych tu wilków, Czarna Arena jest wielkim, otoczonym przezroczystym ogrodzeniem terenem, z trybunami wokół, a nawet znajdującą się na podwyższeniu przeszkloną, ekskluzywną lożą. Posadzka areny pokryta jest ciemną, niemal czarną ziemią, z wyrytymi na niej śladami wilczych pazurów. Co jakiś czas można na niej natrafić na zeschnięte ślady krwi, lub zakopane w ziemi pojedyncze kości. Za wysokim płotem z niezwykle wytrzymałego, a jednocześnie całkowicie przezroczystego materiału znajduje się widownia pod postacią kilku wielkich, kamiennych stopni, która otacza arenę ze wszystkich stron. Jeśli ktoś pragnie nieco większego luksusu, może zasiąść w loży, do której wiedzie kilkanaście wąskich, stromych schodków. W jej wnętrzu znajduje się kilka stolików z obitymi skórą fotelami, barek i wygodne, miękkie sofy ustawione tuż przed przeszkloną ścianą, zza której można wygodnie obserwować toczącą się walkę. Znajduje się tu także niewielka, oddzielona ścianą salka z odrębnym wejściem, w której uczestnicy mogą przygotować się do starcia.

Lukrecja
Awatar użytkownika
Myrvain
Pustelnik
<b>Pustelnik</b>
Posty: 19
Płeć: Samiec
Siła: 15 (5 + 10)
Zręczność: 15 (5 + 10)
Czujność: 25 (15 + 10)
Wiedza: 25
Życie: 100
Energia: 100
Punkty Doświadczenia: 33

Czarna Arena

Post autor: Myrvain »


ZDARZENIE INDYWIDUALNE
_____________________________


polowanie na kreta, gr.1, wiek dorosły (bez obrażeń dla Myrvaina)
Statystyki: kret — 2/3/3, Myrvain: 15/15/25


Wilki miały to do siebie, że co jakiś czas bywały zwyczajne głodne. Niektóre też miały w zwyczaju zagryzanie stresu, a ten towarzyszył Myrvainowi odkąd tylko dotarło do niego, iż naruszył prywatność niekoniecznie przyjacielskiego klanu. I chociaż dopuszczał do siebie taką myśl w zasadzie od samego początku, to jednak chyba do końca liczył, że może bez konsekwencji naruszać ich mir domowy — zwłaszcza, że przecież intencje miał (jak zwykle) czyste. Był zbyt stary, żeby czerpać przyjemność z szukania kłopotów.

Kiedy tylko opuścił tereny klanu, postanowił zaspokoić głód. Wątpił, żeby na tak jałowej ziemi znajdowało się cokolwiek, co mogłoby zaspokoić głód. Nie zamierzał się jednak poddać, bo to oznaczałoby pewnie szybką śmierć głodową. Jakby nie spojrzeć, najlepsze w życiu prawdopodobnie miał już za sobą. Nie zmieniało to jednak faktu, że śmierć w męczarniach nie była na jego liście rzeczy do zrobienia.
Nie mógł pozbyć się wrażenia, iż ktoś go śledzi. Ilekroć jednak się obejrzał, nie dojrzał niczego niepokojącego. Jego nos co prawda wychwytywał zapachy wilków, uznał jednak, że to kwestia bliskości terenów jednego z klanów. Wilki miały przecież do siebie również to, że mogły pokonywać wiele, wiele kilometrów. Nikt ich nie przykleił do jednego tylko skrawka ziemi. Sam przecież był doskonałym przykładem tego, jak wielką wartość dla wilków miały wędrówki.

Nastawił czujnie stare, poczciwe uszyska, badając uważnie teren. Próbował dojrzeć cokolwiek cennego i wartego uwagi. Nozdrza, które dawno już wypadły z wprawy i czasami wiodły na manowce, chwytały niestrudzenie zapachy. Pośród krwi, pyłu i piachu, niełatwo było o jakąkolwiek woń zwiastującą powodzenie polowania.

Awatar użytkownika
Myrvain
Pustelnik
<b>Pustelnik</b>
Posty: 19
Płeć: Samiec
Siła: 15 (5 + 10)
Zręczność: 15 (5 + 10)
Czujność: 25 (15 + 10)
Wiedza: 25
Życie: 100
Energia: 100
Punkty Doświadczenia: 33

Czarna Arena

Post autor: Myrvain »

Był zmęczony podróżą, dodatkowo wycieńczony upałem. Podłoże, z dala od jakiegokolwiek cienia, paskudnie paliło poduszki łap, starał się więc nie trzymać ich na ziemi zbyt długo. Był bardziej niedołężny niżby chciał oraz bardziej uparty, niż wskazywał racjonalizm. Zresztą dokąd miałby pójść? Jak okiem sięgnąć — pustkowia, równiny, sucha spękana ziemia. Jedynie czasami podczas podróży mijał jakieś ruiny, lecz te nieszczególnie zachęcały, by spędzić przy nich więcej czasu.

Kroczył więc po arenie, powoli i z widocznym wysiłkiem stawiając obolałe łapy. Przeczucie, że ktoś go śledzi, wciąż paliło w grzbiet. A może to jedynie szalejące na nieboskłonie słońce płatało mu psikusy? Krajobraz areny był raczej nudny, jednolity, martwy. Jedynie rozrzucone tu i ówdzie kości i krzyk sępów kołujących gdzieś ponad wędrowcem nadawały krztynę złudzenia, że tliło się tutaj jakiekolwiek życie — teraz, lub wcześniej. Nie był idiotą, doskonale zdawał sobie sprawy, do czego zapewne służył ten odgrodzony teren. Fakt, że znajdował się tak niedaleko Klanu Cienia, również wywoływał pewne skojarzenia, wczepiające się boleśnie w wyraźnie naznaczone pod cienką warstewką skóry kości. Wiedział jednak, że dalej wcale nie będzie lepiej. Na pustkowiu takim, jak te, niełatwo znaleźć zwierzynę, a każde kolejne kroki tylko dodatkowo osłabiały i tak wiekiem już podniszczony organizm Myrvaina.

W pewnym momencie jednak wilk dojrzał coś, co mąciło przewidywalność kolejnych metrów czarnej ziemi. Kopiec. Nie pasował tu zupełnie. Podszedł odrobinę bliżej, rozgarnął mordą nieco ziemi i wsunął nos, by spróbować poznać po zapachu, czy trafił na kretowisko zamieszkane, czy dawno opuszczone.
Wcale by się nie zdziwił, gdyby to była jedynie kolejna ruina, dawno zapomniana przez boży świat (w kogokolwiek tutaj się wierzyło, nie zdążył dotrzeć do rozdziału o Chaosie).
Awatar użytkownika
Myrvain
Pustelnik
<b>Pustelnik</b>
Posty: 19
Płeć: Samiec
Siła: 15 (5 + 10)
Zręczność: 15 (5 + 10)
Czujność: 25 (15 + 10)
Wiedza: 25
Życie: 100
Energia: 100
Punkty Doświadczenia: 33

Czarna Arena

Post autor: Myrvain »

Nie potrzebował wiele czasu, by zużyty nieco zmysł węchu połaskotała świeża woń kreta. Kiedy jest się równie starym i umęczonym życiem wilkiem, jak był Myrvain, nie wybrzydza się w kwestii posiłku. Je się to, co los da. Dzisiaj na obiad fatum serwowało kreta, więc wzniósł leniwie oczy do słońca, jakby chcąc mu podziękować za hojny dar. Każdy dzień, w którym nie padł trupem, uznawany był przez niego za cud.

Zaczął obolałymi, poparzonymi i osłabionymi wiekiem łapami rozkopywać ziemię, próbując wykopać kreta z nory. Miał dzisiaj więcej szczęścia, niż mogłoby się początkowo zdawać. Kret znajdował się niedaleko wyjścia, być może zamierzał wychylił nos z kretowiska. Niestety, nie zdążył. Wsunięcie nosa w kretowisko nie zdążyło ssaka przepędzić, bo jak się wkrótce okaże, kret również był słaby. Jego ciałko nosiło ślady niedawnych urazów, prawdopodobnie ktoś już próbował go pożreć, nim pojawił się tutaj Myrvain. Przez krótki moment pomyślał, że stan kreta może być powiązany z poczuciem, iż wciąż jest obserwowany (czuł, że nie chodziło tutaj o sępy), jednak głód i instynkt przetrwania nakazały mu odłożyć tę myśl na bok.
Wyrzucił kreta na powierzchnię, a potem dokonał egzekucji miażdżąc ofierze kark. Nieduży ssak nie miał szans, nawet mimo faktu, iż wilk zęby miał słabe, a i pewnie nie posiadał pełnego ich kompletu. Siła nacisku na tak nieduży region ciała zwierzyny wystarczyła, by wydusić z niej życie.
Awatar użytkownika
Myrvain
Pustelnik
<b>Pustelnik</b>
Posty: 19
Płeć: Samiec
Siła: 15 (5 + 10)
Zręczność: 15 (5 + 10)
Czujność: 25 (15 + 10)
Wiedza: 25
Życie: 100
Energia: 100
Punkty Doświadczenia: 33

Czarna Arena

Post autor: Myrvain »

Już miał się posilić tak bardzo przez niego pożądanym w tej chwili kretem, kiedy usłyszał dziwny chichot. W pierwszej chwili pomyślał, że gdzieś w okolicy znajduje się jakieś stado głodnych hien.

Ten kret... Hihihi... On należy do mnie, wiesz? Ja pierwszy... Pierwszy... JA! Ja go znalazłem! — odezwał się wilk (tak przynajmniej sądził Myrvain, bo pewnym tego być nie mógł), wyłaniając się gdzieś zza opustoszałych trybun. Oblizał głośno pysk. — On jest mój! Ja, ja go polizałem, hihi. Wiesz, towar polizany uważa się za sprzedany. Mój ci on! Wara od tego kreta!
Umęczone spojrzenie szarego starca spoczęło na jasnych, kaprawych ślepiach wilka zdecydowanie młodszego — choć równie mocno przez życie doświadczonego. Sierść zdawała się odchodzić kłębami od wychudzonego ciała, a łyse placki pokryte były jakąś skazą, od której Myrvain wolał trzymać się na dystans. Spojrzał na kreta, zdechłego już od jakiejś chwili, a potem powrócił spojrzeniem na czarnego basiora.
Dlaczego więc się nim nie pożywiłeś, kiedy miałeś okazję? — spytał niegłośno, drżącym głosem — nie ze strachu, lecz zmęczenia.

Bo nie byłem, hihi, no wiesz... Głodny. Ale ale! Ale i tak nie lubię, jak dotyka się moje rzeczy! KRET BYŁ MÓJ! — Czarny dość szybko przeszedł do wrzasku, a czające się w spojrzeniu świecących gniewnie oczu obłąkanie wprawiło cherlawe ciało w ruch. Ruszył pędem na Myrva, najpewniej zamierzając wgryźć się w wychudzoną gardziel szarego. — TO MÓJ KRET!!!
Szary znów za coś dziękował słońcu, niebiosom, losowi i bogom, każdemu razem i każdemu z osobna. Gdyby los na jego drodze postawił bardziej masywnego bądź wprawnego w boju wilka — nie miałby żadnych szans. Obecnie również za wielkiej nadziei w przetrwanie nie pokładał — ale jakaś jej wątła iskra wciąż iskrzyła w starych członkach. Impet uderzenia czarnego był jednak na tyle silnym, by liche ciało obalić samą prędkością uderzenia. Zachwiał się na łapach, przewrócił na bok. Czarny stanął nad nim, sapiąc głośno. Cieknąca mu z kącika ślina gęstą strugą toczyła się w dół, w kierunku policzka szarego.

MÓJ KRET! MÓJ MÓJ MÓJ MÓJ MÓJ MÓJ!!!
Awatar użytkownika
Myrvain
Pustelnik
<b>Pustelnik</b>
Posty: 19
Płeć: Samiec
Siła: 15 (5 + 10)
Zręczność: 15 (5 + 10)
Czujność: 25 (15 + 10)
Wiedza: 25
Życie: 100
Energia: 100
Punkty Doświadczenia: 33

Czarna Arena

Post autor: Myrvain »

Wielkim wysiłkiem (i chyba jedynie siłą pobożnego życzenia) był w stanie się podnieść. Wysunął się spod czarnego basiora, niebezpiecznego mocą szaleństwa, śliniącego się — na wizję kreta, a może na wizję śmierci szarego przeciwnika? Odsunął się na pół kroku, stając pewniej na łapach. Nagrzana słońcem gleba zdawała się już nie palić, prawdopodobnie skutecznie uwagę od poduszek łap odciągało świdrujące spojrzenie żółtych oczu.

Wszystko działo się szybko. Zatrważająco wręcz szybko. Myrvain w starciu miał nikłe szanse, lecz trzymał się ich uparcie jak na starca przystało. Nie, to jeszcze nie był dobry dzień, by umierać. Chociaż dotąd był przekonany, że gdy Śmierć zajrzy w jego blade ślepia, przywita ją z ulgą niebezpiecznie graniczącą z rozkoszą — w tej chwili zrozumiał, że wcale odchodzić nie zamierza. Nie, jeszcze nie teraz. Błysk słońca odbijającego się w ciachających powietrze pazurach mogło przypominać sygnały świetlne, gdy wilki od rozmów przeszły do czynów. Ranili się wzajemnie, raz po raz znacząc swoje cielska nowymi ranami. Krew czarnego i krew szarego łączyły się na podłożu, zasilając glebę kolejnymi porcjami juchy. Zębiska czarnego przesunęły boleśnie po udzie Myrvaina, znacząc je całkiem głęboką raną (na szczęście nie na tyle, by naruszyć tętnicę), szary zaś w odwecie odgryzł czarnemu fragment ucha. Szaleniec rozdarł się głośno, po czym zaczął kłapać zębami po omacku, tuż przed twarzą szarego samotnika. Myrvain cofał się raz po raz, próbując unikać dotyku ociekających lepką mazią kłów. Kłap, kłap, kłap. Myrv odbił się resztkami sił z tylnych łap, wbijając zęby w kark tamtego (udawał, że nie czuje łaskotania pcheł, które chyba postanowiły zmienić lokum z lichej szaty czarnego na nieco bardziej gęstą szarawą sierść seniora), jednak żółtooki nie pozostał na to obojętny. Trzepnął głową, zrzucając oprawcę w bok.

W pewnym momencie stary upadł; doświadczenie przegrywało z młodością, kiedy smukły łeb przydzwonił boleśnie o twarde trybuny. Powieki basiora opadły, a on stracił przytomność. Nie wiedział, na jak długo...


...ale kiedy się ocknął, czarnego już nie było. Za to kilka metrów od niego siedziała jasna samica, którą początkowo odebrał za anioła, przekonany, że wyzionął ducha. Uśmiechnął się pod nosem, dochodząc do wniosku, iż sępy doskonale wiedziały, gdzie koczować i na kogo czekać.
Awatar użytkownika
Myrvain
Pustelnik
<b>Pustelnik</b>
Posty: 19
Płeć: Samiec
Siła: 15 (5 + 10)
Zręczność: 15 (5 + 10)
Czujność: 25 (15 + 10)
Wiedza: 25
Życie: 100
Energia: 100
Punkty Doświadczenia: 33

Czarna Arena

Post autor: Myrvain »

Podniósł się powoli do siadu, kierując spojrzenie w stronę anioła. Rozejrzał się niepewnie dookoła. Cóż, wychodziło na to, że nie niebo było mu pisane, a anioł widocznie miał za zadanie odprowadzić go do samych wrót piekła. Syknął, kiedy bolesna fala rozlała się po ciele, rozpoczynając od uda, a na czubku nosa kończąc. Dziwne. Był przekonany, iż kiedy w końcu umrze — nie będzie mu nic dolegać. Dociągnął nieco bezwładnie ranną kończynę do reszty ciała.
Umarłem — stwierdził słabo, choć pewnie logika nakazałaby zapytać.

O ile mi wiadomo: nie. A przynajmniej jeszcze nie teraz — odezwała się Ona, głosem przyjemnie miękkim i kojącym. Powoli odwróciła twarz ku niemu, odrobinę bezczelnie, lecz i pewnie, chwytając się jego spojrzenia. — Nie mogę ci obiecać, że to potrwa długo. Przemyłam twoją ranę, lecz obawiam się, że mogło dojść do zakażenia. Twój oponent raczej nie jest mistrzem dbania o higienę jamy ustnej.
Myrvain odwrócił głowę, znów zerkając na ranną łapę. Nie pytał o nic; nie chciał wiedzieć, co stało się z czarnym. Być może obawiał się, że pomagierka okaże się aniołem śmierci. Być może po prostu uznał ją za zbyt niewinną oraz wspaniałomyślną, by zezwalać na jakiekolwiek skażenie tego obrazu.
— Dziękuję za pomoc — powiedział cicho, spokojnie. Był pewien, że niezależnie od tego, jak potoczyły się losy czarnego — wadera, przynajmniej dzisiaj, była jego stróżem. Stęknął boleśnie, podnosząc się na cztery łapy. Był słaby i żałosny, nienawidził starości za to, że go dopadła. Gdyby nie fakt, że jego rodzima kraina przestała istnieć — nigdy by do tego nie doszło. Mógłby przecież opowiedzieć historię, w której znów jest młody i silny, a słowo stałoby się rzeczywistością. Posilił się kretem niezgody, którego pożarł zdecydowanie zbyt prędko, by było to zdrowe.

Jeszcze nie skończyłam. Wciąż chwiejesz się na cienkiej linii dzielącej życie od śmierci — zauważyła Ona gorzko, choć jednocześnie w tonie jej głosu kryło się coś aksamitnego, ciepłego oraz serdecznego.
Myrvain wiedział doskonale, że samica ma rację. Odetchnął niego głębiej, a nieprzyjemny ucisk w klatce uzmysłowił mu, że nie tylko głowa i łapa ucierpiały podczas spotkania z szalonym wielbicielem kretów. Znał wiele opowieści i często snuł własne — a jednak nigdy nie pomyślałby, że byle kret może stać się powodem tak zaciekłego konfliktu. Często wędrował, wiele widział. Nigdzie nie zostawał na dłużej. To miejsce także traktował jako krótki przystanek w drodze pozbawionej miejsca docelowego. Nie zaczął zbyt dobrze, nie widział powodu, by próbować odmieniać ten stan rzeczy. Naje się, nabierze sił... i ruszy dalej. Tutaj świat go wcale nie chce; być może wręcz go nie potrzebuje.
Tenebris florum. O ile się nie mylę, tutejszy klimat powinien sprzyjać rozrostowi tenebris florum — powiedział nieco zamyślonym tonem. Chociaż żarłoczna starość raz po raz wyszarpywała z umysłu kolejne wspomnienia, te związane z lekcjami swojej babki pozostawały trwałe i nienaruszone. Zupełnie, jakby otoczone murem cegieł uporu związanych zaprawą sentymentów. Widząc, iż spojrzenie wilczycy nadal nie uległo zmianie, a ogromne "nie rozumiem" rozlało się na jej licach jeszcze mocniej, doprecyzował: — Babka nieco mnie uczyła o świecie. O leczniczych roślinach. W tych nieprzyjaznych środowiskach, na gołej suchej ziemi, często rozwijają się szarofioletowe kwiaty wielkości łapy wilczego szczenięcia. Może nie tu, nie na tej arenie — ale poza nią, pośród nicości... Czy widziałaś może szarofioletowe, delikatnie połyskujące w słońcu, kwiaty? Na ogół mają od pięciu do ośmiu płatków i biały środek, przypominający gęsty meszek — opisał roślinę, zamykając wcześniej oczy, by jak najdokładniej odtworzył zarysowany na kartach podświadomości pokrój rośliny.

Być może widziałam roślinę, o której mówisz. Proszę, wesprzyj się na moim boku. Jeśli to faktycznie to całe... Ten-coś-tam, będziesz mógł ją wykorzystać od razu. Jeśli nie, poszukamy dalej, razem. Chodźmy. Nie wiem, kiedy ten oszołom powróci... — chociaż mówiła spokojnie, na koniec w ton wypowiedzi wdarła się drżąca nuta ponaglenia.
Skinął łbem, wsparł się na niej. Nie protestował. Jej pomysł był z tych całkiem niegłupich, on zaś lepszego nie miał.

/zt.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Suche Bezdroża”