— Drobiazg, szybko się zagoi — powiedziała spokojnie, odruchem cofając trochę łapę, jakby próbując ją ukryć przed spojrzeniem adayowych oczu. Nieco niezgrabnie odeszła kilka kroków, rozglądając się za jakimś przydatnym odłamkiem skalnym. Na tyle zaostrzonym, by zadziałać niczym nóż; na tyle niewielki, by być choć względnie poręcznym oraz na tyle wytrzymałym, by nie rozpaść się w łapie. Gdyby lepiej władała swoimi mocami i miała odpowiednie wyczucie, nie byłoby żadnym problemem oddzielenie właściwego fragmentu!
Zanim na dobre sobie nawrzucała za własne lenistwo, Adaya zdążyła odszukać odpowiedni fragment. Odwróciła głowę, słysząc jakiś szmer i ujrzała, jak brązowa przechodzi do działania. Wróciła na "właściwą" skałę, przysiadając dokładnie w tym samym miejscu, w którym znajdowała się wcześniej. Nie chciała patrzeć samicy na łapy, więc zajęła się oglądaniem własnej. Wylizała ją, oczyszczając, aby móc lepiej się przypatrzeć. Skaleczenie przebiegało przez największą spośród poduszeczek oraz dwa skrajne palce. Skrzywiła się lekko, bo dotąd nie zdawała sobie sprawy, jak głęboko raniła ją uparta skała. Pewnie zemsta za to, jak niewiele czasu im poświęcała...