Strona 12 z 23

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 0:18
autor: Islingra
Zastrzygła uchem, słuchając rozkazów. Ustawiła się zgodnie z planem, na razie czekając w krzakach na dogodną okazję. Obserwowała, jak wszyscy ustawiają się na miejscu i jak Vaelcarth zaczyna atak. Ona czekała, obserwując czy nic im nie grozi. Nacisnęła łapą mocniej na ściółkę leśną zastanawiając się, ile ma siły? Czy jej łapy podołają? Skoro już się tu pojawiła, powinna była dać z siebie wszystko. I przynajmniej nie oberwać mocno, aby jej organizm wrócił do jakiegoś sensownego stanu na dłużej. Wtedy też, zastanawiając się nad swoją siłą, wpadła na pomysł. Wyskoczyła z krzaków, biegnąc ile sił w nogach na plecy żubra. Każde uderzenie jej łap w ziemię dawało życie płomieniom ognia, które wspólnie tworzyły barierę. Ścianę ognia, która miała na celu uniemożliwienie ucieczki zwierzęciu, a także spłoszenie reszty stada.
Czy była z siebie zadowolona? Tak.
Czy przemyślała to? Nie.

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 0:31
autor: Nyrag
Sprowadził swoją osobę do reszty grupy, gdy Misaki wywęszyła ofiarę. Nieco otrzeźwiał, sielanka się skończyła, a Polowanie ma szansę na sukces. Widząc stado nieco speszył się, jakby zwątpił w swoje umiejętności, ale szybko przypomniał sobie, że jest przecież Demonem... co może pójść nie tak?
Wysłuchał słów "dowódcy", w trakcie czego wątpił w jego kompetencję... i ogólnie nie bardzo go lubił. Ledwo go znał, nie musiał słuchać, ale z drugiej strony, lepiej sugerować się mądrze brzmiącego planu, niż lecieć na pałę. Nim ruszył na swoją pozycję, przekrzywił łeb na bok z chrupnięciem w karku. Skradał się nisko, by nie zakłócić spokoju bizonów, dopóki nie przyjdzie odpowiedni czas.
Czekał tam, gdzie musiał być, ale miał wątpliwości co do komend wydawanych przez Vaela. Raz pozwolił sobie poczekać na dowódcę i pozwolił koledze umrzeć pod łapą ognistego niedźwiedzia, stąd aż drżał naładowany pokusą, by posłuchać własnego instynktu. W połączeniu z demonem szepczącym do ucha...

"Znowu pozwolisz komuś umrzeć?"

... i w ten oto sposób cierpliwość się wyczerpała, a Nyrag (po ustawieniu się wszystkich na pozycje), wyskoczył z prawej flanki, by upatrzoną ofiarę zapędzić w strategicznie dogodne miejsce, daleko od swojego stada, bliżej grupy łowieckiej. Futro demona zajęło się dzikim ogniem, oczy zapłonęły, prezentując się niczym żywa pochodnia. Wbiegł niemal pod kopyta innych byków, by oddzielić tego jednego od przeciwległej strony do swoich towarzyszy, warcząc złowieszczo i kąsając powietrze blisko docelowego bizona.

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 0:46
autor: Misaki
Misaki cisnęła — Sabą wystrzeliła tą czarną kulą jak ognista strzała, niczym żywy pocisk, rozpalony do czerwoności. Z małej, zwinnej kulki chaosu, w jednej chwili przeistoczyła się w istotę złożoną z buchającego ognia i wściekłości (OBY!!!)— drobne łapki przestały dotykać ziemi, a jęzory płomieni wiły się wokół jego ciała jak żywe węże. Ogień, choć prawdziwy, nie parzył jego futerka, był częścią Saby — narzędziem, nie karą.
Smolista kula zanurzona w płomieniach wzbiła się w górę z impetem, który wyprzedził świst powietrza. Zanim żubr zdążył w ogóle zarejestrować zmianę w otoczeniu, Saba spadł na jego łeb niczym płonąca gwiazda...
Chwilę później — ułamek chwili — Misaki nie czekała. Ruszyła równo z Averillem, tuż przy jego boku, tak blisko, że ich futra niemal się stykały. Była cieniem, ale nie biernym. Płomienie jeszcze tliły się w powietrzu, zaś ona sama wykorzystywała każdy ruch, by podrzucać pod kopyta żubra kolejne podmuchy ciepła. Nie chodziło o pełne podpalenie, a o ból, niepokój, zmuszenie byka do panicznych, nierównych ruchów. I to działało. Lewa, prawa, skok, ryk, trzask gałęzi.
Z każdej strony nadciągała wataha. Misa-Misa, choć niewidoczna, działała bez jakiegokolwiek zawahania. Każdy tupot żubra był teraz cięższy. Oparzenia na karku i wokół oczu osłabiały go, dezorientowały...
Ziemia miękła pod jego ciężarem — jeszcze chwila... jeszcze moment... i wyląduje w błocie aż po pas. Misaki przyspieszyła, nie tyle by dogonić, co by jeszcze raz popieścić płomieniem lewe biodro bestii. Mała rana, ale wystarczyło, by przechylił ciężar ciała właśnie tam, gdzie chciała...
Klan Ognia pracował w milczeniu, precyzyjnie, zaś Przywódczyni była częścią tej maszyny. Nie było w niej wahania, ani chęci popisu. Był tylko cel. Ciężki, ranny, przerażony byk, który teraz coraz bardziej zapadał się w grzęzawisko.
Krew w powietrzu pachniała metalicznie. Taaa...

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 0:53
autor: Saba
Pofruuuuuuuunął w stronę byka, a jego mordka ucieszona wołała — ŁIIIIIII! — w akopaniamencie echa, a jego ciałko płonęło i było takie cieeeeepłe...
Pisnął jak naciśnięta psia piłka, po gwałtownym kontakcie z głową Bizona, a po drodze taktycznie ukąsił go w nos! Totalnie krytyk jak nic! Odbił się dość mocno, bo pofrunął wy soko w powietrze, gdzie ciężko było zinterpretować, gdzie mógłby wylądować... nie mniej, (już nie aż tak podpalony) stanowi ryzyko, że spadnie na kogoś.

-34 pż

/KOSTKI!
>Saba upadnie na
1. Misaki
2. Nyraga
3. Vaelcartha
4. Islingrę
5. Averila
6. Ziemię
7. drzewo
8. Gałąź
9. więcej ziemi
10. błoto
11. znów na bizona
12. na innego bizona
Obrazek

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 0:54
autor: Vaelcarth
Czekał w gotowości, łapy zgięte jak sprężyny. W jednej chwili mięśnie napięły się, a cały jego czarny pysk rozświetlił się uśmiechem szaleńca.
— Pal go licho, jebcie plan, a może lepiej nie?!. — Wykrzyczał, a potem wyskoczył z ukrycia z hukiem sprowokowanej polany, wprost na potężne boki byka. Zamachnął się łbem, ściskając kły tuż za barkiem. Potężny cios był celny – rozległ się stłumiony pomruk bólu, lecz Vael nie odskoczył. Przycisnął się, wgryzając się w grube futro i wbijając pazury w lśniący włos. Byk parsknął, odruchowo zarzucając łbem. Ostro zakończone rogi zraniły Vaela w bark – poczuł ostry ból i poczuł smak własnej krwi na pysku. Jego futro zrobiło się mokre od czerwonej juchy, a ramieniem targnęło drżenie, gdy zwierzę odrzuciło go. Czarnofutry został odrzucony na odległość, która dla byka zdawała się być wystarczająca, by mógł zacząć uciekać. Jednak bizon nie zdawał sobie jeszcze sprawy z siły stada klanu Ognia. Iskra w jego oczach rozbłysła jeszcze jaśniej, kiedy doskakiwał ponownie do ofiary, by zacisnąć znowu na niej swoje kły. Zacisnął szczęki i mimo bólu pulsującego w barku, zarzucił pazury po raz drugi, chcąc wymusić na zwierzu krok w stronę torfowisk, gdzie błoto miało stać się jego zgubą. Atak nie miał odebrać życia – Vael znał swoje zadanie. Jego cios miał tylko znużyć i osłabić byka oraz wytyczyć drogę reszcie stada. Gdy potężne bok wyglądał na chwiejny, samiec wciąż trzymał się kurczowo, gotów stawić opór każdej próbie wyrwania się ofiary. I w tej chwili, gdy ziemia pod łapami byka szeleściła obietnicą błota, był pewien – plan działa.

(-36 HP)

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 1:01
autor: Averill
Kątem oka obserwował jak Saaba leci. Ale Nie chciał się rozproszyć. Ruszył do biegu. Zdecydowanie wolałby mieć Vaela po boku ale wyznaczył sobie skurczybyk inne zadanie, mimo wszystko ufał mu, bo póki co- obydwoje z polowań wychodzili żywi i całkiem nieźli. Ruszył nieco przed samicą by być w głównej linii. Pobiegł prawą flanką odcinając bykowi drogę ucieczki, jasno prosto i na temat. Próbował prowadzić przeciwnika do niższego gruntu — do torfowisk, jednak Vael chyba nie przewidział że część wilków też może wpaść w pułapkę. Westchnął cicho oglądając się na wszystkie strony. Badał lewą flankę, przód i tył. Starał się mieć oczy dookoła głowy przy czym nie stracił nawet na sekundę z oczu Misaki jak i pędzące zwierzę. Gdy ono nie parło w odpowiednim kierunku ten po prostu zaatakował hapsając z boków, po nogach. Zaganiał niczym pies pasterski. Nie mógł się doczekać gdy bedzie mógł wbić w grubą skórę swoje kły. Lubił to choć teraz pomyślał o Casce. Miał zostać vege ale .... nie chciała dla niego gotować, nie miała na to czasu a on nie bedzie chodził przecie z pustym żołądkiem. Był głodny i zjadłby konia z kopytami. W brzuchu nieco zaburczało ale nie wyprowadziło go to z równowagi. Do rozkazów Vaela zdążył się przyzwyczaić. Taki mial charakter — rozkazujący i ponury. Zero uśmiechu na pysku, mimo to lubił tego smutniaka. Oblizał nos rozmyślając o skórze z byka. To byłoby dopiero coś ! Nieco przyśpieszył, był gotowy do ataku

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 10:11
autor: Islingra
Zamrugała oczami, gdy Misaki rzuciła... Czymś. Islingra nie rozpoznała w tym w pierwszym momencie Saby, którego poznała na święcie. Och, jakie to było szalone! Jakie to było super! Misa zarobiła u niej +1000 punktów. Może je wymienić na znaczki, czy coś. Płonąca bestia Nyrag też była świetna. Stała tak chwilę jak wryta, obserwując moc klanu, a serce w jej piersi biło jakby mocniej. Widząc, że wszyscy już prawie przystąpili do ataku, ruszyła pędem do przodu.
Ich ofiara nie miała już za bardzo szans i chyba to czuła, bo zaczęła się coraz bardziej rzucać. Islingra znalazła się po lewej stronie byka (a przeciwnej od Vaela), szukając otwarcia, szukając szansy na atak. Ich plan działał bardzo dobrze, bo osaczone i obciążone zwierzę ciągnęło do przodu, aż rozległ się głośny chlupot. Plan czarnego basiora zadziałał. Słysząc to, rzuciła się na gardło byka, próbując przegryźć grubą skórę. Zwierzę nie dało jednak za wygraną, przednią nogą kopiąc w rudowłosą, która pod naporem siły puściła, wpadając w błoto. Auch.

-26 hp

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 12:33
autor: Misaki
Misaki nie czekała na znak — znała moment, w którym trzeba porzucić cień i stać się żarzącym się palącym do skóry 0 ogniem. Wbiła się w wir walki z precyzją wojownika, którego nie zrodziła tylko natura, lecz i doświadczenie. Jej łapy przestały dotykać suchej ziemi — stała teraz w samym środku własnego żywiołu, w płomieniach, które nie parzyły jej skóry, lecz wzmacniały każdy mięsień, każdy skok, każdą jej cielesną decyzję — chcącą załatwić byka, zakończyć jego marny już los.
Byk był osaczony, ranny, chwiejny — ale wciąż niebezpieczny. Mimo błota, które już wciągało jego tylne kończyny, wciąż walczył o życie. Misa to wiedziała. I właśnie dlatego nie wahała się, gdy rzuciła się na jego bok, jedno z niezabezpieczonych fragmentów jego olbrzymiego ciała...
Jej szczęki zacisnęły się z brutalną siłą na miękkim podbrzuszu bydlaka, tam, gdzie gruba skóra nie była już tak dobrze chroniona. Wbiła się głęboko, aż poczuła ciepło krwi zalewające jej paszczękę, a potem napór, jakby całe wnętrzności próbowały jej uciec spomiędzy kłów. Nie puściła. Szarpała — raz, drugi, aż wreszcie coś pękło pod naporem jej zębisk. Krew buchnęła strumieniem, ciemna i lepka, rozlewając się po błocie niczym oleista rzeka.
Byk zawył — zaiste czuł ból, cierpiał, chciał walczyć — taki los, taka matura. Wilk to drapieżnik, a bizon... żubr.. ofiara...
Misaki nie odskakiwała — szła za ciosem, jej płomienie tliły się teraz wokół ich nóg, znacząc linię między życiem a śmiercią.
Nie była tam dla chwały. Nie była tam, by imponować. Była tam, bo to był jej obowiązek — wykonać zadanie, być dobrym Przywódcą, który pokaże — że zawsze jest z Klanem, nawet podczas każdych łowów. I teraz, gdy krew tryskała z rozerwanego boku ofiary, wiedziała, że wykonała je dokładnie tak, jak tego oczekiwano — bez zawahania, bez litości, z precyzją, która budziła respekt nawet w sercu ognia...
Niestety i jak to bywa podczas większości walk z tak potężnym przeciwnikiem... Misaki oberwała rykoszetem, przez co została odepchnięta gdzieś w bok... nie ugrzęzła jednak. Zacisnęła mocno zęby i nadal próbowała — WALCZYŁA — ogień, walka, wojowniczość... to grało w jej sercu od zawsze...

— 52
/Tak wiem, że jeszcze Nyrag musi wrzucić swojego posta walczącego, nie mniej... Łapcie bo idę sprzątać chałupę

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 14:16
autor: Saba
Lądując w błocie zrobił wielkie PLUSK(!), pochlapał wszystkie wilki, bizona i okoliczne krzaczki, a do tego sam się ubrudził. Booooo, niedobra krowa! Dźwignął się bardzo szybko i podreptał pod kopyta zielkiego zwierza, by skoczyć mu do lewej nogi (przedniej) i kąsał INTENSYWNIE po kostkach, a masz! Tak pokonał Aerozol, największego wojownika w KO! Tym razem też się uda! Ba, nawet podglądał innych, jak sobie radzą, może się czegoś nauczy? Tak, TAK! WIEDZA TO POTĘGA, A SABA MĄDRY!

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 14:25
autor: Nyrag
Walka wre, a on odganiając ofiarę, musiał skonfrontować się z uciekającym stadem w panice, będąc trącanym z każdej niemal strony i obrywając po drodze w sposób bardzo dotkliwy. Obity bok, wykręcona lewa noga, podrapany grzbiet od rogu, a nawet przegryzione ucho (na szczęście wciąż doczepione do jego głowy). Oh, no i czapkę sfajczył przy okazji ognistej transformacji... musi skołować nową.
Gdy znalazł okazję, by uciec z chaosu, jaki wywołał, tak też uczynił i pełnymi garściami korzystał z adrenaliny, pomagającej mu przezwyciężyć ból. Widział cel, oddychał, mógł dalej walczyć. Wizja czyjejś krzywdy w bardziej dotkliwy sposób, niż ustawa przewiduje, wywoływała dodatkową wiściekłość nauczynia Thausaela. Dobiegł do reszty ekipy i obrócił się w naprzeciwko wierzgającego bizona. Wyczuł moment, by złapać za jego mordę i nawet jeśli miałby mieć wykręconą resztę łap, musi zrealizować plan, by szybko to skończyć.
Futro Nyraga zapłonęło mocniej, niczym zasilane butlą gazową odkręconą do maksimum, rozwarł paszczę bestii i wziął głęboki, niemal charczący oddech, by po chwili przygotowań wydobyć z siebie ognisty oddech, co spopopieli cały układ oddechowy bestii na popiół, wypali ślepia i zagotuje resztę organów wewnętrznych. Palił tak długo, aż on sam nie utraci tchu, a Bizon nie wyzionie ducha.

/Ognisty oddech — z pyska demona bucha ognista fala uderzeniowa. Demon ma prawo wybrać czy fala uderzeniowa zada po 30 PŻ i zrani 3 wilki (koszt 1 akcja) czy zada 90 PŻ jednemu wilkowi (koszt 2 akcji).
Użyć: 2/3/miesiąc

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 14:48
autor: Vaelcarth
Zew krwi, zapach ognia, chlupot błota i napięcie bijące od każdego członka watahy… wszystko to zmierzało ku jednemu punktowi — końcowi. Bizon, choć potężny, był tylko jednym stworzeniem przeciwko zgranemu, bezlitosnemu klanowi. Jego ryk — rozdzierający, pełen bólu i desperacji — zaginął gdzieś w huku ognia i parskaniu wilków. Jeszcze przez krótką chwilę jego tylne nogi walczyły z torfowiskiem, jeszcze próbował się unieść, choć ciało już nie słuchało. Z prawej strony jego flanki wgryzał się Averill — zawzięcie, celnie, prowadząc go do miejsca zagłady jak doświadczony poganiacz. Islingra, mimo ciosu, nie odpuszczała, a Saaba niczym cień kąsał wytrwale, aż do bólu, aż do rozpaczy. Misaki, pokryta krwią i błotem, zerwała się po odrzuceniu i ponownie zatopiła zęby w mięsie — nie z siły, a z obowiązku i przekonania, że ten bój musi zakończyć się teraz. A potem przyszedł ogień. Ogień Nyraga. Płomienie buchnęły w twarz stworzenia z siłą erupcji — rozwarł pyska by rżeć, krzyczeć, cokolwiek, lecz był już tylko paleniskiem. Futro zajęło się natychmiast, ogień tańczył po skórze, wypalając oczy, nozdrza, wnętrze pyska. Ostatnie uderzenie serca — zbyt gorące, zbyt szybkie — i… cisza. Bizon padł. Nie było już więcej walki. Osunął się w błoto z głuchym, ciężkim chlup, a ziemia wokół zdawała się wypuścić z siebie ciężkie westchnienie.

Vael nie puścił. Nawet gdy mięśnie płonęły bólem, a bark pulsował ostrym, rwącym bólem, trzymał się jak cierń w sercu potwora. Czuł, jak siła bizona słabnie — jakby błoto torfowiska sączyło się do jego stawów i zniekształcało ruchy. I wtedy padł. Wilk nie odskoczył triumfalnie. Zsunął się powoli z martwego już cielska, drżący, lecz opanowany. Przez chwilę tylko słuchał — parsknięcia, ciężkie oddechy, szmery poruszających się sylwetek. Oddychał przez zaciśnięte zęby, czując ciepłą strużkę krwi spływającą po łapie. Uniósł głowę. Spojrzał po wilkach.
Wszyscy cali? — rzucił chrapliwie. Z jego pyska sączyła się krew, a wzrok błyszczał jeszcze dziko. — Albo przynajmniej… na tyle, żeby świętować?

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 15:35
autor: Islingra
Gdyby ktoś z boku oglądał tą walkę, bardzo szybko uciekałby byle dalej stąd. 3 płonące bestie rozszarpywujące jednego żubra. Krew i ogień. I trochę błota.
Nawet Islingra była zaskoczona czystą siłą zniszczenia, jaką wydobył z siebie Thausael. Mózg bizona ugotowany, można podać do stołu. Odsunęła się na chwilę, obserwując jak na wpół spalona, rozszarpana i utopoiona do pasa w błocie bestia wzdryga się w ostatnich odruchach umierającego organizmu. Ubity. Rozejrzała się po zebranych, po czym podeszła do najbardziej poszkodowanego Nyraga. Nawet ona, z doświadczeniem uzdrowiciela, popatrzyła z niesmakiem na stan basiora.
Thausael potrzebuje wycieczki do Leczniczego krateru — oznajmiła, powoli, brodząc w błocie w kierunku pozostałych. Misaki była poobijana i bardzo wykończona. Wysmarowana w krwi, ciężko było stwierdzić czyjej — Misaki również — stwierdziła, zerkając na organizatora tego wypadu, Vaelcarth. Nie było wykręcania się Islingrze. Spojrzała na obu wymienionych z bardzo stanowczym wzrokiem, że jeśli spróbują się wymigać, oberwą drugi raz.
A Ciebie trzeba wykąpać — rzekła do Saba, podchodząc do niego.

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 15:43
autor: Misaki
Sukces...
Zwierzyna poległa przy pomocy POTĘGI ognistych wilków — wspólnym wysiłkiem, zgraną siłą, okrutną precyzją. Mięśnie Misaki wciąż drżały od napięcia, serce łomotało niczym młot uderzający o kowadło, a nozdrza wypełniał zapach gorącej krwi, parującej nad błotem niczym dym z ogniska. Ogień wokół niej gasł powoli, zasyczał, zostawiając jedynie żar pod łapami. Zrobiło się cicho. Na moment... gdyż chwilę później zaczynały odzywać się wilki, wpierw jeden, potem drugi... i ona...
Misaki odsunęła się od cielska byka. Krok w tył, potem jeszcze jeden — nie ze słabości, lecz z szacunku. Dała innym przestrzeń, niech biorą, jeśli głód ich prowadził. Gdy opadło napięcie, nagle wszystko wydało się cięższe. Każde drgnięcie łapy, każde głębsze wciągnięcie powietrza przypominało o uderzeniach, zadrapaniach, śladach walki. Nie tylko ona oberwała — widziała, jak reszta również krwawi, jak błoto barwi się czerwienią także ich krwi.
Otarła pysk o przednią łapę, zostawiając smugę karmazynowego śladu na futrze. Spojrzała na Vaela, Averilla, Islingrę, nawet zapijaczonego partnera Nyraga — wszyscy stali, ranni, ale żywi. To wystarczyło.
Podeszła bliżej, nieco wolniej, lecz wciąż pewnym krokiem, i rzuciła spokojnie, nie próbując udawać, że walka nie zostawiła śladów... Powtarzając jeno słowa cheetosowej panny.
— Do lecznicy. Jednakże... Wpierw możemy się posilić. — Zaproponowała zaś ton był spokojny, bez przymusu, bez rozkazów — jedynie propozycja. Ciało potrzebowało pokarmu, zanim dostanie opatrunek. Takie były prawa polowania. Najpierw zaspokoić głód, potem lizać rany, czy coś...
Stanęła znów przy boku byka, nie rzucając się na mięso łapczywie, lecz czekając. Dla niej rytuał miał znaczenie — nie było to tylko karmienie. To był cykl. Tropienie. Upadek. Pożywienie. Oddech. Ogień przycichł, ale nie zgasł całkiem. Tlił się w jej spojrzeniu, gotów zapłonąć, gdy tylko przyjdzie kolejna potrzeba.
Ale na razie... odpoczynek. W ciszy, w cieple krwi i trudem zasłużonego zwycięstwa.

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 15:48
autor: Vaelcarth
Samiec uniósł brew, słysząc ton Islingry, lecz nie odezwał się od razu. Stał nad cielskiem, sapiąc ciężko. Futro na barku było sklejone od krwi, lecz trzymał się twardo na nogach. Warknął cicho, zbliżając się do łba ubitego byka.
uniósł brew, słysząc ton Islingry, lecz nie odezwał się od razu. Stał nad cielskiem, sapiąc ciężko. Futro na barku było sklejone od krwi, lecz trzymał się twardo na nogach, jakby ból był sprawą odległą. Warknął cicho, zbliżając się do łba ubitego byka.
— Nyrag wygląda, jakby sam przeszedł przez piekło… mimo że sam je zgotował — mruknął bardziej do siebie niż do innych. W jego oczach wciąż tliła się czujność — ta sama, którą nosił przed skokiem, jakby instynkt jeszcze nie pozwalał mu uwierzyć, że to już koniec. Nachylił się do pyska byka — teraz już tylko wspomnienia po bestii. Szczęki zgrzytnęły, gdy objął jeden z rogów. Chwyt był pewny, silny — mięso wokół podstawy niemal się rozpadało. Wystarczyło kilka mocniejszych szarpnięć, chrupnięcie, trzask — i róg został wyrwany. Mokry, krwawy, lecz cały. Uniósł go w zębach i odwrócił się w stronę stada. Na pysku zatańczył cień dumy, choć maskowała go zaschnięta krew. Nie pytał. Już nie rozkazywał. Położył róg przy skraju polany i wrócił do cielska. Pazury zagłębiły się w mięsie, kły poszły zaraz za nimi. Bez zbędnych słów zaczął odcinać większe kawałki — wprawnie, bez szarpania — i układać je obok, na suchszym fragmencie ziemi. Dla tych, którzy ledwo trzymali się na łapach, ale może jeszcze byli zbyt uparci, by o coś poprosić. W milczeniu zerknął raz jeszcze na każdego z nich. Krwawiących. Spalonych. Zwycięskich. Nie musiał mówić nic więcej. W jego spojrzeniu było wszystko — zrozumienie, chłodna troska, zmęczenie.

[ wydobycie rogu ]

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 17:44
autor: Averill
Wilk wgryzł się po prostu i zaatakował z prawej flanki, jak został uderzony przez byka nie odpuszczał i nie dał się zwalić. Zatopił kły w ofiarę, puścił dopiero gdy już padła. Wziął głęboki oddech. Nieco zamroczony przetarł oczy i pysk łapą. Rozejrzał się po reszcie, ale szaleńczy bieg, atak i całe wydarzenie było tak zabierające dech w piersiach że musiał odetchnąć, trochę zakręciło mu się w głowie. Czuł jeszcze w pysku ostatnie tchnienie ich pożywienia. Łeb pulsował szybko. Próbował to jakoś ogarnąć. W duchu cieszył się że Vael tu był. Z nim zawsze polowania jakoś nie były nudne. Kiedy już w miarę doszedł do siebie, wyjął nóż i oskórował byka w okamgnieniu. Starał się nie szarpać i ciąć równo. Skóra zawsze była przydatna. Szczególnie taka duża.
— myślę że możemy jeść — odparł Averill strzygąc uszami to w jedną to w drugą stronę.
[ zbieractwo skóra]

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 18:33
autor: Vaelcarth
Przygotowane przez niego mięso złożył starannie na suchszej skale. Jeśli nikt nie ruszy — zabierze Jutrzence. Porządny bizon to porządny dar, a zanim sam cokolwiek zjadł, podniósł łeb.
Dobre polowanie. Póki trzyma nas adrenalina, zjedzmy. Potem kierunek grota uzdrowiciela.
Spojrzał potem na Averilla. Kiwnął łbem i posłał mu krótki, ledwie widoczny uśmiech — wystarczający, by zrozumiał, że ten wilk z zaschniętą krwią na pysku potrafi też okazać coś więcej niż powagę. Nawet jeśli polowanie traktuje jak rytuał. A następnie zaczął się posilać.

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 23:23
autor: Nyrag
Po wszystkim. Bestia padła, a on sam gasł powoli, ledwo kontaktując z rzeczywistością. Wciąż oswajał się ze swymi mocami, ognia piekielnego użył może trzy razy w życiu, włącznie z dzisiejszym dniem... ale nie to go najbardziej wyczerpało. Był to gniew, jaki jego własny demon dostarczył, wspominając imię upadłego towarzysza, Aci Intiqam (czy jak mu tam było). Opadająca adrenalina i spowalniające tętno przypomniały wilkowi o bólu, zmroczyły wizję kapelusznika, a gdy ostatni ogień na jego ciele zgasł, poskładał się do pozycji leżącej na brzuchu, by odpocząć. Nie usłyszał troski Vaelcartha i Islingry, ani Misaki ogłaszającej obiad. Nie widział Averilla w jego małej radości i Saby z jego nieco większą. Dostrzegł świat oczyma swymi dopiero, gdy bojowy duch odpuścił i nie musiał się martwić o to, że: — Wszyscy cali. To dobrze... — I dalej nic już nie mówił, tylko położył łeb na łapy wysunięte do przodu.

Bory Łowieckie

: 11 maja 2025, 23:29
autor: Saba
TO BYŁO CZADOWE!!!1
Saba czmychnął gdzie piepsz rośnie, gdy wyczuł upadającą bestię. Dreptał prędko, szympko, z gracją pająka uciekającego przed kapciem.
Ale nie na długo, bo wrócił, by pokąsać przyszłą kolację po kostkach, tak dla pewności! Jeśli nie będzie się ruszać, to oznacza, że jedzonko gotowe! Nadal zaciekle, nadal radośnie, totalnie tracąc poczucie czasu, dopóki Islingra nie zwróciłą na niego uwagi.
Dźwignął główkę, obrócił się o 360* i potem jeszcze trochę, by stanąć naprzeciw niej. Chwilę się zastanawiał, co może powiedzieć do pani, którą ostatnio widział jako dość chudą szkapę.
TAK! TO MUSI SIĘ UDAĆ! Pomachał wpierw łapką — Saba Salve! — I podbiegł szybko, by złapać ją za łapkę i pociągnąć bliżej bliżej blisko półtora tonowej kupy mięsa. — Jedzonko, jedzonko! Pani pomarańczka musi jeść! Głodna! — Ależ on troskliwy, w chj bardzo motzno!
Swoją drogą, liczył też, że Pani Misiaki jest dumna z Saby!

Bory Łowieckie

: 12 maja 2025, 1:01
autor: Vaelcarth
Vael najadł się, po czym owinął resztki mięsa liśćmi, które miały zabezpieczyć je na czas podróży. Schował je do prowizorycznej torby, zrobionej naprędce — miała wystarczyć tylko na przeniesienie, potem mogła się rozpaść. Kątem oka zauważył, jak Nyrag osuwa łeb na łapy, a dopiero co wyglądał na wilka w znośnym stanie zdrowotnym, a teraz leżał półprzytomny.
Nie zasypiaj — rzucił Vael, próbując wychwycić ostatki jego świadomości.
Zanoszę cię do uzdrowiciela. Natychmiast. — Dodał.
Zrezygnował z pomysłu zarzucenia go sobie na grzbiet. Mógłby tylko pogorszyć jego stan. Rozejrzał się i dostrzegł leżący niedaleko większy kawał kory — drzewo straciło swoją ochronę, ale im się przyda. Ostrożnie wsunął ciało wilka na prowizoryczne nosidło. Gdy zaczął ciągnąć je zębami w stronę terenów klanowych, wzdłuż kręgosłupa przeszedł mu znajomy ból — pamiątka po polowaniu. Zignorował go. Adrenalina znowu wystrzeliła, tłumiąc wszystko poza celem: doprowadzić Nyraga żywego do uzdrowiciela. Szlag. Będzie musiał załatwić sobie sznur na następny raz.

/zt x2

Nyrag —> Główny Krater

Bory Łowieckie

: 12 maja 2025, 8:14
autor: Averill
Wilk najadł się, zabrał skórę i w sumie był zadowolony z tego polowania. Skinął głową wszystkim na pożegnanie. Czuł się tez nie najlepiej, ból pulsował w boku i skroni. Oblizał nos i wytuptał za Vaelem /zt