Administracja
• Sulfur, Adirael, Aurora
Wydarzenia
• Zadania kwartalne
• Konkurs na fanfick (wyniki)
• Sulfur, Adirael, Aurora
Wydarzenia
• Zadania kwartalne
• Konkurs na fanfick (wyniki)
![]() |
30°C | GORĄCO Słońce na stałe rozgościło się na niebie rozgrzewając ziemię do przyjemnych (dla jednych) lub nieznośnych (dla innych) temperatur. Łąki rozkwitły wielobarwnymi kwiatami, wśród których roi się od owadów. |
Forum w trakcie przebudowy! Zapraszamy na nasz {Discord} po więcej informacji.
Czarne Bagna
- Sekki
- Adept
Klan Potępienia - Posty: 67
- Rodzice: Elisabeth & Kaimler
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 6
- Zręczność: 12
- Czujność: 7
- Wiedza: 6
- Życie: 77
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 8
Czarne Bagna
⠀⠀⠀⠀Bagienna woda poniosła echem odgłos pytania lecz nie przyniosła z powrotem odpowiedzi, nie od razu. Podrostek sam zamarł w bezruchu, nieświadomie mimikując postawę nieznajomego. Może jednak powinien był ugryźć się w język i umknąć nim został w ogóle zauważony? Złote, pełne młodzieńczej ciekawości ślepia wykorzystały moment przestoju, mknąc po całości postawnej sylwetki, po elementach, których nie spodziewały się dostrzec w wilczym ciele, ale co mógł wiedzieć? Matka ledwo wypuściła ich w nieznane, wszystko co znane dotyczyło jedynie dziwów we własnym klanie, niczym poza jego terenami. Język kliknął o podniebienie, mieląc co najmniej kilkanaście nowych pytań. Póki co nie zadał żadnego, biorąc pod uwagę, że być może szybciej niż do wypowiadania słów będzie musiał rzucić się do ucieczki; niepewność objawiła odchylona w tył parsa ciemnych uszu — odruch zdradzający emocje nad którym w swoim obecnym wieku nie miał jeszcze pełnej kontroli. Dźwięk nareszcie wybrzmiewającej odpowiedzi rozluźniła go nieznacznie.
⠀⠀⠀⠀Uszy pomknęły znów naprzód, zaś młody wilk postąpił niepewny krok naprzód, uprzednio kontrolnie spoglądając ku dorosłemu, jakoby chcąc się upewnić, czy aby na pewno nie miał ku temu nic przeciwko. Chciał tylko zerknąć na ten cały porost, wszak słyszał o nim pierwszy raz w życiu.
⠀⠀⠀⠀— Czyli raczej ciężko go zdobyć? Do czego służy? — Długi ogon poruszył się za nim bezwiednie — kolejna oznaka ekscytacji. Już chciał podejść kolejny krok niemniej obcy skutecznie zatrzymał go w miejscu, samemu zmieniając pozycję, prezentując pełnię (a może i nie) swojej odmienności. Złote ślepia rozwarły się szerzej w zaskoczeniu, zaś pysk niemal rozwarł; w ostatniej chwili utrzymał szczęki zwarte, nie pozwalając dźwiękowi zachwytu wypełnić powstałej chwilowo ciszy.
⠀⠀⠀⠀— I tak i nie — przyznał, wyłapując błysk kryształowych oczu. — Tak, bo nie wiem gdzie jestem, ale też nie, bo taki był cel. Znaleźć coś nowego i nieznanego. — Starał się mówić ostrożnie, nie do końca pewien jaką postawę zachować wobec nieznajomego. Siłą rzeczy zerknął ku pokrótce opisanemu przez wilka porostowi, jakby na dowód swoich słów.
Sinister
⠀⠀⠀⠀Uszy pomknęły znów naprzód, zaś młody wilk postąpił niepewny krok naprzód, uprzednio kontrolnie spoglądając ku dorosłemu, jakoby chcąc się upewnić, czy aby na pewno nie miał ku temu nic przeciwko. Chciał tylko zerknąć na ten cały porost, wszak słyszał o nim pierwszy raz w życiu.
⠀⠀⠀⠀— Czyli raczej ciężko go zdobyć? Do czego służy? — Długi ogon poruszył się za nim bezwiednie — kolejna oznaka ekscytacji. Już chciał podejść kolejny krok niemniej obcy skutecznie zatrzymał go w miejscu, samemu zmieniając pozycję, prezentując pełnię (a może i nie) swojej odmienności. Złote ślepia rozwarły się szerzej w zaskoczeniu, zaś pysk niemal rozwarł; w ostatniej chwili utrzymał szczęki zwarte, nie pozwalając dźwiękowi zachwytu wypełnić powstałej chwilowo ciszy.
⠀⠀⠀⠀— I tak i nie — przyznał, wyłapując błysk kryształowych oczu. — Tak, bo nie wiem gdzie jestem, ale też nie, bo taki był cel. Znaleźć coś nowego i nieznanego. — Starał się mówić ostrożnie, nie do końca pewien jaką postawę zachować wobec nieznajomego. Siłą rzeczy zerknął ku pokrótce opisanemu przez wilka porostowi, jakby na dowód swoich słów.
Sinister
𝓢𝓮𝓴𝓴𝓲
┈┈・୨ ✦ ୧・┈┈
𝙺𝙰𝚁𝚃𝙰 𝙿𝙾𝚂𝚃𝙰𝙲𝙸 | 𝙴𝙺𝚆𝙸𝙿𝚄𝙽𝙴𝙺

┈┈・୨ ✦ ୧・┈┈
𝙺𝙰𝚁𝚃𝙰 𝙿𝙾𝚂𝚃𝙰𝙲𝙸 | 𝙴𝙺𝚆𝙸𝙿𝚄𝙽𝙴𝙺

- Sinister
- Dowódca Wilkołaków
Filodoks - Posty: 192
- Rodzice: Zelda & Taiga [Sai]
- Płeć: Samiec
- Siła: 74 (34 + 40)
- Zręczność: 50 (10 + 40)
- Czujność: 50 (10 + 40)
- Wiedza: 20
- Życie: 92 (20.07)
- Energia: 70 (19.07)
- Punkty Doświadczenia: 22
- Profesje: Myśliwy [1]
- Tytuł: Czarny Księżnik
Czarne Bagna
Siwy ważył każde słowo na języku z widoczną nieufnością. Był czujny, a jego instynkt nie dawał się tak łatwo uśpić, nawet gdy stało przed nim stworzenie, które wydawało się ledwie jakiś czas temu odrosnąć od ziemi. Mimo to w pewien sposób wyczuwał, że to nie przebiegłość ani prowokacja kryły się w słowach Sekkiego, a zwyczajna ciekawość. Typowa dla tych, którzy jeszcze nie rozumieją, jak łatwo pytania mogą sprowadzić na nich zgubę. Kontrolnie rozejrzał się po horyzoncie i uniósł pysk ku górze ściągając zapach z okolicy. Upewniał się, że młody nie przyszedł z obstawą chowającą się po krzakach.
— Potrzebuje gnijącej materii, nie lubi bezpośredniego słońca. Mirellith wyciąga z ziemi to, co zostało zapomniane. Zazwyczaj znajduje się go przy szczątkach, rozpadłych pniach, tam gdzie śmierć zostawiła swój ślad. Tak, raczej trudno go zdobyć, jeśli nie wiesz gdzie szukać. — Spauzował przenosząc spojrzenie z powrotem na złote oczy Sekkiego.
— Wykorzystuję go w miksturach neutralizujących magiczną degenerację. Działa jak katalizator w procesie oczyszczania i reaktywacji struktur energetycznych, zwłaszcza w przedmiotach, które z różnych powodów utraciły zdolność przewodzenia mocy. — Słowa wypowiadał spokojnie, z wyczuwalną precyzją, jak rzemieślnik od lat operujący w przestrzeni granicznej między systemową alchemią a zastosowaną teorią magiczną. Zgarnął zdrapany fragment porostu do skórzanego woreczka, który zaraz schował do ekwipunku. Razem z nim schował też ostrze. Znów zmierzył młodego wzrokiem. Było w tym spojrzeniu coś analitycznego, jakby oceniał nie tylko rozmówcę, ale i jego przydatność w szerszym, mniej oczywistym kontekście.
— Uważaj, żeby coś cię tu nie zeżarło. W bagnach roi się od aligatorów. — Błękitne spojrzenie wilkołaka opadło w dół na zdradliwy brzeg i dalej, w ciemną breję znad której wystawało coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało jak dziwny, płaski kamyk o nierównej powierzchni z dwiema niewielkimi dziurkami. Gdyby Sekki przyjrzał się mu wystarczająco uważnie, pewnie bardzo szybko doszedłby do wniosku, że patrzy właśnie w paszczę gada zakamuflowaną w nieprzejrzystej, bagiennej toni.
— Potrzebuje gnijącej materii, nie lubi bezpośredniego słońca. Mirellith wyciąga z ziemi to, co zostało zapomniane. Zazwyczaj znajduje się go przy szczątkach, rozpadłych pniach, tam gdzie śmierć zostawiła swój ślad. Tak, raczej trudno go zdobyć, jeśli nie wiesz gdzie szukać. — Spauzował przenosząc spojrzenie z powrotem na złote oczy Sekkiego.
— Wykorzystuję go w miksturach neutralizujących magiczną degenerację. Działa jak katalizator w procesie oczyszczania i reaktywacji struktur energetycznych, zwłaszcza w przedmiotach, które z różnych powodów utraciły zdolność przewodzenia mocy. — Słowa wypowiadał spokojnie, z wyczuwalną precyzją, jak rzemieślnik od lat operujący w przestrzeni granicznej między systemową alchemią a zastosowaną teorią magiczną. Zgarnął zdrapany fragment porostu do skórzanego woreczka, który zaraz schował do ekwipunku. Razem z nim schował też ostrze. Znów zmierzył młodego wzrokiem. Było w tym spojrzeniu coś analitycznego, jakby oceniał nie tylko rozmówcę, ale i jego przydatność w szerszym, mniej oczywistym kontekście.
— Uważaj, żeby coś cię tu nie zeżarło. W bagnach roi się od aligatorów. — Błękitne spojrzenie wilkołaka opadło w dół na zdradliwy brzeg i dalej, w ciemną breję znad której wystawało coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało jak dziwny, płaski kamyk o nierównej powierzchni z dwiema niewielkimi dziurkami. Gdyby Sekki przyjrzał się mu wystarczająco uważnie, pewnie bardzo szybko doszedłby do wniosku, że patrzy właśnie w paszczę gada zakamuflowaną w nieprzejrzystej, bagiennej toni.
___

THEME I / II / III / IV
karta postaci ▪ ekwipunek 
— zimnokrwisty rodu nightshade —
zmieniony przez ithila w bestię.
jest postawnym wilkiem o długiej, ciemnoszarej sierści.
ma charakterystyczne dla nightshade wydłużone uszy
i wyraziste, kryształowo-błękitne ślepia.
wyglądem bardziej przypomina cyborga, niż zwierzę.
nieuchwytny, nieustraszony, nieujarzmiony.
— eclipse of thousand stars —
▪ quild nilli'tií: if you gonna set fire to the night
baby, let me be the lighter [ Rune ]


THEME I / II / III / IV


— zimnokrwisty rodu nightshade —
zmieniony przez ithila w bestię.
jest postawnym wilkiem o długiej, ciemnoszarej sierści.
ma charakterystyczne dla nightshade wydłużone uszy
i wyraziste, kryształowo-błękitne ślepia.
wyglądem bardziej przypomina cyborga, niż zwierzę.
nieuchwytny, nieustraszony, nieujarzmiony.
— eclipse of thousand stars —
▪ quild nilli'tií: if you gonna set fire to the night
baby, let me be the lighter [ Rune ]

- Sekki
- Adept
Klan Potępienia - Posty: 67
- Rodzice: Elisabeth & Kaimler
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 6
- Zręczność: 12
- Czujność: 7
- Wiedza: 6
- Życie: 77
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 8
Czarne Bagna
⠀⠀⠀⠀Obserwował z równą zawziętością co i sam był obserwowany, choć znacznie mniej subtelnie niż doświadczony wilk naprzeciwko. Dzieciaki miały wbudowane w system naśladowanie dorosłych, nieważne czy znanych czy nie, a może obcych tym bardziej, bo było przecież tyle ciekawych rzeczy w tym, co właśnie obce. Nic więc dziwnego, że napotykając na swojej drodze kogoś spoza utartych, klanowych norm, zapomniał o zachowaniu i zdał się na instynkt, szkoda, że niekoniecznie odpowiedni. Pokiwał energicznie głową, przyswajając wszystkie informacje odnośnie osobliwej rośliny. Wszystko co rzadkie i niespotykane wydawało się tym bardziej ściągać młodzieńczą uwagę, więc gdy padło zdanie o trudności zdobycia Mirelithu, młodzieniec nie potrafił powstrzymać wyginającego kąciki pyska uśmiechu.
⠀⠀⠀⠀— Nie do końca wiem czym jest magiczna degeneracja — przyznał, nie do końca chętnie wyjawiając braki w wiedzy. Z drugiej strony nie mógł zdobyć jej więcej bez mówienia o lukach. Nieznajomy używał dość skomplikowanych i zawiłych słów jako wyjaśnień, więc Sekki nie mógł sam przed sobą oświadczyć, że w pełni zrozumiał to, co do niego mówiono. Gdyby jednak wcześniej wiedział, że świat poza zamkiem ma tak wiele do zaoferowania, to już wieki temu wymknąłby się spod skrzydeł matki czy czujnego oka ojca. — To przez nią wygląda... — pauza. — Pan inaczej niż typowe wilki? — Ostrożnie dobrał słowa, nie chcąc zwrócić się do obcego w niewłaściwy sposób ani urazić go pytaniem; metalowe kły zapewne nie poczułyby żadnego oporu próbując przebić miękką tkankę młodzieńczego brzucha. Wciąż przecież nie mógł jasno określić zamiarów Sinistra — to, że jeszcze nie przegryzł mu krtani nie znaczyło, że tego nie zrobi, gdy znuży go rozmowa.
⠀⠀⠀⠀Widząc, że wilkołak zakończył już proces zbierania porostu, w końcu pozwolił sobie podejść bliżej i oprzeć łapami na przewalonym pniu — z bliskiej odległości przyjrzał się roślinie. Przez chwilę nawet walczył z myślą zabrania odrobiny ze sobą, niemniej szybko doszedł do wniosku, że nie przygotował się na tę całą wycieczkę aż tak dobrze i nie miał jak przetransportować próbki w tak dobrym stanie w jakim chciałby tego dokonać.
⠀⠀⠀⠀Wtedy jedno konkretne słowo przywróciło uwagę młodzika do świata rzeczywistego.
⠀⠀⠀⠀Aligatory? Szlag.
⠀⠀⠀⠀Rozejrzał się naprędce dookoła, szybko wyłapując spojrzenie kryształowych oczu i wiodąc własnym w tym samym kierunku. Musiał się porządnie skupić, by rzeczywiście odróżnić rogowaty głaz od świetnie zakamuflowanego gada. Mimo iż niewątpliwie śmiertelnie, ów zwierzęta były też równie intrygujące. Szczególnie dla żądnego wiedzy młodzieńca. Wtedy tez coś go tknęło. Odwrócił wzrok ku wilkowi, spoglądać na niego z brwią wyraźnie uniesioną w niewypowiedzianym pytaniu. Czy za prosta przestrogą kryła się również aluzja? W końcu nim zawęził ostrzeżenie do aligatorów, użył dość szeroko pojętnego ogólnika. Nie słyszał co prawda by ktokolwiek zawężał dietę do podrostków, a z drugiej strony co on mógł wiedzieć?
⠀⠀⠀⠀— A co z tymi mniej spotykanymi drapieżnikami? — mruknął, dzieląc się myślą na głos.
Sinister
⠀⠀⠀⠀— Nie do końca wiem czym jest magiczna degeneracja — przyznał, nie do końca chętnie wyjawiając braki w wiedzy. Z drugiej strony nie mógł zdobyć jej więcej bez mówienia o lukach. Nieznajomy używał dość skomplikowanych i zawiłych słów jako wyjaśnień, więc Sekki nie mógł sam przed sobą oświadczyć, że w pełni zrozumiał to, co do niego mówiono. Gdyby jednak wcześniej wiedział, że świat poza zamkiem ma tak wiele do zaoferowania, to już wieki temu wymknąłby się spod skrzydeł matki czy czujnego oka ojca. — To przez nią wygląda... — pauza. — Pan inaczej niż typowe wilki? — Ostrożnie dobrał słowa, nie chcąc zwrócić się do obcego w niewłaściwy sposób ani urazić go pytaniem; metalowe kły zapewne nie poczułyby żadnego oporu próbując przebić miękką tkankę młodzieńczego brzucha. Wciąż przecież nie mógł jasno określić zamiarów Sinistra — to, że jeszcze nie przegryzł mu krtani nie znaczyło, że tego nie zrobi, gdy znuży go rozmowa.
⠀⠀⠀⠀Widząc, że wilkołak zakończył już proces zbierania porostu, w końcu pozwolił sobie podejść bliżej i oprzeć łapami na przewalonym pniu — z bliskiej odległości przyjrzał się roślinie. Przez chwilę nawet walczył z myślą zabrania odrobiny ze sobą, niemniej szybko doszedł do wniosku, że nie przygotował się na tę całą wycieczkę aż tak dobrze i nie miał jak przetransportować próbki w tak dobrym stanie w jakim chciałby tego dokonać.
⠀⠀⠀⠀Wtedy jedno konkretne słowo przywróciło uwagę młodzika do świata rzeczywistego.
⠀⠀⠀⠀Aligatory? Szlag.
⠀⠀⠀⠀Rozejrzał się naprędce dookoła, szybko wyłapując spojrzenie kryształowych oczu i wiodąc własnym w tym samym kierunku. Musiał się porządnie skupić, by rzeczywiście odróżnić rogowaty głaz od świetnie zakamuflowanego gada. Mimo iż niewątpliwie śmiertelnie, ów zwierzęta były też równie intrygujące. Szczególnie dla żądnego wiedzy młodzieńca. Wtedy tez coś go tknęło. Odwrócił wzrok ku wilkowi, spoglądać na niego z brwią wyraźnie uniesioną w niewypowiedzianym pytaniu. Czy za prosta przestrogą kryła się również aluzja? W końcu nim zawęził ostrzeżenie do aligatorów, użył dość szeroko pojętnego ogólnika. Nie słyszał co prawda by ktokolwiek zawężał dietę do podrostków, a z drugiej strony co on mógł wiedzieć?
⠀⠀⠀⠀— A co z tymi mniej spotykanymi drapieżnikami? — mruknął, dzieląc się myślą na głos.
Sinister
𝓢𝓮𝓴𝓴𝓲
┈┈・୨ ✦ ୧・┈┈
𝙺𝙰𝚁𝚃𝙰 𝙿𝙾𝚂𝚃𝙰𝙲𝙸 | 𝙴𝙺𝚆𝙸𝙿𝚄𝙽𝙴𝙺

┈┈・୨ ✦ ୧・┈┈
𝙺𝙰𝚁𝚃𝙰 𝙿𝙾𝚂𝚃𝙰𝙲𝙸 | 𝙴𝙺𝚆𝙸𝙿𝚄𝙽𝙴𝙺

- Sinister
- Dowódca Wilkołaków
Filodoks - Posty: 192
- Rodzice: Zelda & Taiga [Sai]
- Płeć: Samiec
- Siła: 74 (34 + 40)
- Zręczność: 50 (10 + 40)
- Czujność: 50 (10 + 40)
- Wiedza: 20
- Życie: 92 (20.07)
- Energia: 70 (19.07)
- Punkty Doświadczenia: 22
- Profesje: Myśliwy [1]
- Tytuł: Czarny Księżnik
Czarne Bagna
Przechylił łeb strzelając kościami w karku z głuchym trzaskiem, który na moment rozproszył ciszę jaka między nimi zapadła. Trzcinowe łodygi zaszeleściły pod jego łapą, a powietrze zadrżało lekko, gdy poruszył ogonem. Zamiast odpowiedzieć, najpierw kopnął czubkiem łapy wystający z błota fragment czaszki — zapewne jakiegoś ptaka — który przeleciał łukiem i zniknął w ciemnej wodzie z cichym dźwiękiem. Blop. Aligator, który do tej pory tylko ich obserwował poderwał się z miejsca i rozchlapując bagno dookoła siebie rzucił się w miejsce w którym przed sekundą zniknęła czaszka. Spojrzenie Filodoksa opuściło lico Sekkiego tylko na moment, przenosząc się do źródła plusku, a potem wracając.
— Magiczna degeneracja — Powiedział w końcu, jakby temat był dla niego dość powtarzalny. — To wtedy, gdy coś przestaje przewodzić moc tak, jak powinno. Przedmiot, runa, artefakt… tracą swoje funkcje. Z różnych powodów, czasem to kwestia zużycia materiału, innym razem zanieczyszczenia źródła, niekiedy wpływu obcych zaklęć lub samego upływu czasu. — Spauzował upewniając się, że ten wciąż słucha, a nie rozproszył się na widok aligatora tarzającego się w błocie. Umilkł na moment i wówczas padło to pytanie. Wiadomo, zawsze w końcu padało i Sin mógłby to już chyba obstawiać w ciemno. Ze znużeniem i nutą czarnego humoru pomyślał, że gdyby ktoś płacił mu w srebrnym złocie za każdym razem gdy jest o to pytany, to byłby bardzo zamożnym wilkiem.
— Eta. — Odruchowo zaprzeczył w ithilyelve, ale poprawił się po sekundzie. — Nie. To przez rekonstrukcję technoorganiczną. — Uśmiechnął się asymetrycznie ukazując rząd kłów po jednej stronie. Cóż, przynajmniej nie próbował go dotykać. Może dlatego, że nie był waderą, dziwnym trafem to zazwyczaj była ich przypadłość. Gdy czarny samiec zbliżył się do pnia, mięśnie pod syntetyczną skórą wilkołaka napięły się mimowolnie w wyćwiczonym nawyku. Dyskretnie wciągnął powietrze w nozdrza kodując sobie zapach potępionego. Nie było w tym nic natarczywego, żadnego ostentacyjnego obwąchiwania. Ledwie zauważalne ściągnięcie warg i minimalne uniesienie głowy wystarczyły, by zebrać pełny profil zapachowy nieznajomego i stwierdzić, że z pewnością nie był księżycowym. Dopiero po chwili odezwał się z niepozorną swobodą.
— Mówiłeś, że skąd jesteś? — Ton był spokojny i dość nonszalancki, a jednak niósł ze sobą ciężar pytania, które nie padło przez przypadek.
Gdy ten skrzyżował z nim spojrzenie, wilkołak wycelował kryształowy wzrok swoich ślepi zatrzymując je na złotych oczach, pozwalając napięciu narastać. Czy on mu właśnie... zasugerował to co Sin myślał, ze zasugerował? Przez moment intensywnie opierał się pokusie pociśnięcia mu bajki o tym, że zajada się młodymi wilkami, które nieopatrznie mu się napatoczyły, by następnie skwitować ją zaproszeniem na obiad. Wargi drgnęły mu nieznacznie, ale ostatecznie nie ułożyły się w uśmiech.
— Gdybym miał taki zamiar, już byś nie pytał. — Przechylił lekko pysk nie spuszczając z niego oczu. I ani nie potwierdził, ani nie zaprzeczył. — Podobno są tu też topielice, ale nigdy żadnej nie spotkałem. — Dodał luźno. Wiadomo, ze topielice nie mogły być gorsze od na wpół metalowego zabijaki.
— Magiczna degeneracja — Powiedział w końcu, jakby temat był dla niego dość powtarzalny. — To wtedy, gdy coś przestaje przewodzić moc tak, jak powinno. Przedmiot, runa, artefakt… tracą swoje funkcje. Z różnych powodów, czasem to kwestia zużycia materiału, innym razem zanieczyszczenia źródła, niekiedy wpływu obcych zaklęć lub samego upływu czasu. — Spauzował upewniając się, że ten wciąż słucha, a nie rozproszył się na widok aligatora tarzającego się w błocie. Umilkł na moment i wówczas padło to pytanie. Wiadomo, zawsze w końcu padało i Sin mógłby to już chyba obstawiać w ciemno. Ze znużeniem i nutą czarnego humoru pomyślał, że gdyby ktoś płacił mu w srebrnym złocie za każdym razem gdy jest o to pytany, to byłby bardzo zamożnym wilkiem.
— Eta. — Odruchowo zaprzeczył w ithilyelve, ale poprawił się po sekundzie. — Nie. To przez rekonstrukcję technoorganiczną. — Uśmiechnął się asymetrycznie ukazując rząd kłów po jednej stronie. Cóż, przynajmniej nie próbował go dotykać. Może dlatego, że nie był waderą, dziwnym trafem to zazwyczaj była ich przypadłość. Gdy czarny samiec zbliżył się do pnia, mięśnie pod syntetyczną skórą wilkołaka napięły się mimowolnie w wyćwiczonym nawyku. Dyskretnie wciągnął powietrze w nozdrza kodując sobie zapach potępionego. Nie było w tym nic natarczywego, żadnego ostentacyjnego obwąchiwania. Ledwie zauważalne ściągnięcie warg i minimalne uniesienie głowy wystarczyły, by zebrać pełny profil zapachowy nieznajomego i stwierdzić, że z pewnością nie był księżycowym. Dopiero po chwili odezwał się z niepozorną swobodą.
— Mówiłeś, że skąd jesteś? — Ton był spokojny i dość nonszalancki, a jednak niósł ze sobą ciężar pytania, które nie padło przez przypadek.
Gdy ten skrzyżował z nim spojrzenie, wilkołak wycelował kryształowy wzrok swoich ślepi zatrzymując je na złotych oczach, pozwalając napięciu narastać. Czy on mu właśnie... zasugerował to co Sin myślał, ze zasugerował? Przez moment intensywnie opierał się pokusie pociśnięcia mu bajki o tym, że zajada się młodymi wilkami, które nieopatrznie mu się napatoczyły, by następnie skwitować ją zaproszeniem na obiad. Wargi drgnęły mu nieznacznie, ale ostatecznie nie ułożyły się w uśmiech.
— Gdybym miał taki zamiar, już byś nie pytał. — Przechylił lekko pysk nie spuszczając z niego oczu. I ani nie potwierdził, ani nie zaprzeczył. — Podobno są tu też topielice, ale nigdy żadnej nie spotkałem. — Dodał luźno. Wiadomo, ze topielice nie mogły być gorsze od na wpół metalowego zabijaki.
___

THEME I / II / III / IV
karta postaci ▪ ekwipunek 
— zimnokrwisty rodu nightshade —
zmieniony przez ithila w bestię.
jest postawnym wilkiem o długiej, ciemnoszarej sierści.
ma charakterystyczne dla nightshade wydłużone uszy
i wyraziste, kryształowo-błękitne ślepia.
wyglądem bardziej przypomina cyborga, niż zwierzę.
nieuchwytny, nieustraszony, nieujarzmiony.
— eclipse of thousand stars —
▪ quild nilli'tií: if you gonna set fire to the night
baby, let me be the lighter [ Rune ]


THEME I / II / III / IV


— zimnokrwisty rodu nightshade —
zmieniony przez ithila w bestię.
jest postawnym wilkiem o długiej, ciemnoszarej sierści.
ma charakterystyczne dla nightshade wydłużone uszy
i wyraziste, kryształowo-błękitne ślepia.
wyglądem bardziej przypomina cyborga, niż zwierzę.
nieuchwytny, nieustraszony, nieujarzmiony.
— eclipse of thousand stars —
▪ quild nilli'tií: if you gonna set fire to the night
baby, let me be the lighter [ Rune ]

- Sekki
- Adept
Klan Potępienia - Posty: 67
- Rodzice: Elisabeth & Kaimler
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 6
- Zręczność: 12
- Czujność: 7
- Wiedza: 6
- Życie: 77
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 8
Czarne Bagna
⠀⠀⠀⠀Powiódł wzrokiem za lecącą czaszką — była równie brudna co cały teren dookoła, a i tak odznaczała się jasnym kolorem kości. Oczywiście nie na długo, bo gdy tylko połknęła ją bagienna woda, Sekki nie był już w stanie odnaleźć jej pod taflą. Może utknęła w błocie? Nad tym również nie miał okazji się zastanowić, bo potężne cielsko aligatora rozchlapało breję dookoła. Był, cóż, zdecydowanie zbyt blisko jak dla komfortu, przez co młodzieniec postąpił krok czy dwa, by zwiększyć odległość między sobą a głodnym gadziskiem. Niezła prezentacja, musiał przyznać. Z dwojga złego już wolał stać bliżej zmodyfikowanego wilka, jego przynajmniej widział. W przeciwieństwie do długiej, zielonkawej paszczy pełnej długich zębów — nie miał wątpliwości co do tego, że gdyby te wciągnęły go pod bagienną lurę, to już by nie wypłynął.
⠀⠀⠀⠀— W takim razie jest jakiś sposób żeby całkiem ją zatrzymać czy wszystko ewentualnie traci moc albo przestaje ją prawidłowo przewodzić? — Mimo iż nie odrywał wzroku od szukającego ofiary aligatora, to niewątpliwie słuchał odpowiedzi wilka — wskazywało na to nie tylko skonstruowane pytanie ale i stale odwrócone w kierunku dorosłego ucho; stało wyprostowane i czasem drgało w gotowości do wyłapania coraz to kolejnych słów. Zaraz powrócił do obserwowania samego rozmówcy i metalowych elementów jego ciała. To oczywiste, że był ciekawy, a nie miał w sobie jeszcze na tyle wyczucia, by za każdym razem powstrzymać szczenięcą ciekawość.
⠀⠀⠀⠀Przechylił łeb na bok, gdy padło nieznane mu słowo. To dopiero było intrygujące.
⠀⠀⠀⠀— Eta? Co to za język? — Najwyraźniej zapomniał już o poprzednim temacie, albo zwyczajnie zepchnął go na dalszy plan, zbyt podekscytowany kolejną nowością. Po reakcji Sinistra zdołał wywnioskować jedynie tyle, że wypowiedziane słowo znaczyło tyle co "nie". Problem w tym, że ta cała rekonstrukcja technoorganiczna brzmiała równie dobrze, by i w jej temacie zadać kilka pytać. Młodzieniec przestąpił z łapy na łapę w wyrazie niezdecydowania. Czy w ogóle powinien pytać o coś takiego? Cóż, skoro już i tak zaczął ten nieszczęsny temat... Czy w ogóle musiał cokolwiek mówić, gdy w złotych ślepiach intencje błyszczały równie mocno co rozsypane po nocnym niebie gwiazdy? Podejrzewał, że w tamtym momencie był dla nieznajomego jak otwarta księga — wystarczyło jedno spojrzenie by poznać zawartość ręcznie zapisanego tekstu.
⠀⠀⠀⠀Spiął się nieco, zaatakowany nagłym pytaniem o pochodzenie. Nie od razu odpowiedział, przypominając sobie słowa matki odnoście zdradzania kim byli rodzice jego czy pozostałej dwójki rodzeństwa. Nie mógł jednak zbyt długo zwlekać z odpowiedzią.
⠀⠀⠀⠀— Z portu. Mój ojciec jest marynarzem — odparł, w gruncie rzeczy nie aż ta bardzo rozmijając się z prawdą. Może Sinister uzna go za byle wypłosza urodzonego jakiś czas po przybiciu statków do doków. Na dobrą sprawę nie miał pojęcia jak wiele wilków kojarzyło Kaimlera czy Elisabeth z wyglądu ani na ile był do któregokolwiek z nich podobny.
⠀⠀⠀⠀Rosnące napięcie wywołane kolejnym pytaniem wcale nie rozluźniało skotłowanych pod skórą mięśni. Wpatrywał się w wilka wyczekująco, gotowy w razie potrzeby jednak wybrać aligatora — może ten szybciej by go wykończył.
⠀⠀⠀⠀— O topielicach też nie miałem jeszcze okazji słyszeć — Zmarszczył śmiesznie nos, gdzieś po cichu mają nadzieję, że Sinister rozwinie i ten temat. Skoro i tak napomknął, to czemu nie kontynuować? — Może pomogę w szukaniu kolejnych składników do mikstur? W zamian za odstraszenie reszty aligatorów, topielic, czy czegokolwiek co tu czycha, gdyby zaszła potrzeba... Brzmi jak sprawiedliwa transakcja? — Spróbował innego podejścia, ciekaw na ile może sobie pozwolić względem nieznajomego. Jak na razie cała ich przypadkowa konwersacja nie szła aż tak źle, jak mogłaby pójść.
Sinister
⠀⠀⠀⠀— W takim razie jest jakiś sposób żeby całkiem ją zatrzymać czy wszystko ewentualnie traci moc albo przestaje ją prawidłowo przewodzić? — Mimo iż nie odrywał wzroku od szukającego ofiary aligatora, to niewątpliwie słuchał odpowiedzi wilka — wskazywało na to nie tylko skonstruowane pytanie ale i stale odwrócone w kierunku dorosłego ucho; stało wyprostowane i czasem drgało w gotowości do wyłapania coraz to kolejnych słów. Zaraz powrócił do obserwowania samego rozmówcy i metalowych elementów jego ciała. To oczywiste, że był ciekawy, a nie miał w sobie jeszcze na tyle wyczucia, by za każdym razem powstrzymać szczenięcą ciekawość.
⠀⠀⠀⠀Przechylił łeb na bok, gdy padło nieznane mu słowo. To dopiero było intrygujące.
⠀⠀⠀⠀— Eta? Co to za język? — Najwyraźniej zapomniał już o poprzednim temacie, albo zwyczajnie zepchnął go na dalszy plan, zbyt podekscytowany kolejną nowością. Po reakcji Sinistra zdołał wywnioskować jedynie tyle, że wypowiedziane słowo znaczyło tyle co "nie". Problem w tym, że ta cała rekonstrukcja technoorganiczna brzmiała równie dobrze, by i w jej temacie zadać kilka pytać. Młodzieniec przestąpił z łapy na łapę w wyrazie niezdecydowania. Czy w ogóle powinien pytać o coś takiego? Cóż, skoro już i tak zaczął ten nieszczęsny temat... Czy w ogóle musiał cokolwiek mówić, gdy w złotych ślepiach intencje błyszczały równie mocno co rozsypane po nocnym niebie gwiazdy? Podejrzewał, że w tamtym momencie był dla nieznajomego jak otwarta księga — wystarczyło jedno spojrzenie by poznać zawartość ręcznie zapisanego tekstu.
⠀⠀⠀⠀Spiął się nieco, zaatakowany nagłym pytaniem o pochodzenie. Nie od razu odpowiedział, przypominając sobie słowa matki odnoście zdradzania kim byli rodzice jego czy pozostałej dwójki rodzeństwa. Nie mógł jednak zbyt długo zwlekać z odpowiedzią.
⠀⠀⠀⠀— Z portu. Mój ojciec jest marynarzem — odparł, w gruncie rzeczy nie aż ta bardzo rozmijając się z prawdą. Może Sinister uzna go za byle wypłosza urodzonego jakiś czas po przybiciu statków do doków. Na dobrą sprawę nie miał pojęcia jak wiele wilków kojarzyło Kaimlera czy Elisabeth z wyglądu ani na ile był do któregokolwiek z nich podobny.
⠀⠀⠀⠀Rosnące napięcie wywołane kolejnym pytaniem wcale nie rozluźniało skotłowanych pod skórą mięśni. Wpatrywał się w wilka wyczekująco, gotowy w razie potrzeby jednak wybrać aligatora — może ten szybciej by go wykończył.
⠀⠀⠀⠀— O topielicach też nie miałem jeszcze okazji słyszeć — Zmarszczył śmiesznie nos, gdzieś po cichu mają nadzieję, że Sinister rozwinie i ten temat. Skoro i tak napomknął, to czemu nie kontynuować? — Może pomogę w szukaniu kolejnych składników do mikstur? W zamian za odstraszenie reszty aligatorów, topielic, czy czegokolwiek co tu czycha, gdyby zaszła potrzeba... Brzmi jak sprawiedliwa transakcja? — Spróbował innego podejścia, ciekaw na ile może sobie pozwolić względem nieznajomego. Jak na razie cała ich przypadkowa konwersacja nie szła aż tak źle, jak mogłaby pójść.
Sinister
𝓢𝓮𝓴𝓴𝓲
┈┈・୨ ✦ ୧・┈┈
𝙺𝙰𝚁𝚃𝙰 𝙿𝙾𝚂𝚃𝙰𝙲𝙸 | 𝙴𝙺𝚆𝙸𝙿𝚄𝙽𝙴𝙺

┈┈・୨ ✦ ୧・┈┈
𝙺𝙰𝚁𝚃𝙰 𝙿𝙾𝚂𝚃𝙰𝙲𝙸 | 𝙴𝙺𝚆𝙸𝙿𝚄𝙽𝙴𝙺

- Sanrin
- Ognisty
- Posty: 87
- Rodzice: Isati x Aareon
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 15
- Zręczność: 15
- Czujność: 10
- Wiedza: 10
- Życie: 100
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 7
Czarne Bagna
zbieram: bagienny szlam
1d6
Młody Ognisty pojawił się na bagiennym brzegu. Już z daleka docierały do niego szmery czyjejś rozmowy, więc postanowił ominąć obecne tu wilki i wyjść w stronę bagna kilkanaście metrów od nich. Nie szukał problemów, a trochę się obawiał, że może je spotkać. Dobrze, że nie dojrzał, że jeden z tych wilków jest po części metalowy, bo dopiero by zawału dostał. Miał ze sobą mały pojemniczek, który zamierzał właśnie uzupełnić po same brzegi szlamem.
1d6
Młody Ognisty pojawił się na bagiennym brzegu. Już z daleka docierały do niego szmery czyjejś rozmowy, więc postanowił ominąć obecne tu wilki i wyjść w stronę bagna kilkanaście metrów od nich. Nie szukał problemów, a trochę się obawiał, że może je spotkać. Dobrze, że nie dojrzał, że jeden z tych wilków jest po części metalowy, bo dopiero by zawału dostał. Miał ze sobą mały pojemniczek, który zamierzał właśnie uzupełnić po same brzegi szlamem.


Sing like no one’s listening, love like you’ve never been hurt,
dance like nobody’s watching,
and live like it’s heaven on earth...

RODZINA: Isati (m), Aareon (o), + rodzeństwo.
PARTNER: Verhin
AWATARY ♠ posiadam Amulet Metamorfozy
- Sanrin
- Ognisty
- Posty: 87
- Rodzice: Isati x Aareon
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 15
- Zręczność: 15
- Czujność: 10
- Wiedza: 10
- Życie: 100
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 7
Czarne Bagna
Jeśli metaliczny oraz tamten drugi obawiali się aligatorów, na ten moment mogli odetchnąć z ulgą. Gadziny zwróciły uwagę na Sanrina. Ognisty nie był dość czujny, więc nie odskoczył w porę, przez co zęby potwora zraniły go w łopatkę. Pisnął, przykleił uczy do czaszki. Gdyby chociaż miał jakąś super moc, to mógł by się obronić, ale tak? Złapał słoiczek, do którego zamierzał zebrać szlam i uciekł, jeszcze dalej od dwójki wilków, bo sam nie wiedział, czego bał się bardziej. Aligatorów czy nieznajomych. Nie chciał też żeby wzięli go za beksę! / — 6 PŻ


Sing like no one’s listening, love like you’ve never been hurt,
dance like nobody’s watching,
and live like it’s heaven on earth...

RODZINA: Isati (m), Aareon (o), + rodzeństwo.
PARTNER: Verhin
AWATARY ♠ posiadam Amulet Metamorfozy
- Sanrin
- Ognisty
- Posty: 87
- Rodzice: Isati x Aareon
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 15
- Zręczność: 15
- Czujność: 10
- Wiedza: 10
- Życie: 100
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 7
Czarne Bagna
Dopiero po ucieczce, kiedy odwrócił się i zobaczył że żaden gad go nie goni, a w wodzie też żadnego nie dojrzał, zatrzymał się na chwilę żeby złapać oddech. Płuca normalnie go paliły a przynajmniej takie miał właśnie wrażenie. Słoiczek na szczęście był cały. Nauczony poprzednimi wydarzeniami uważnie rozejrzał się dookoła czy w pobliżu nie kryją się jeszcze jakieś potwory. Dopiero wtedy podszedł do wody i nabrał nieco szlamu z dna, zakręcił słoik i wymknął się stąd czym prędzej. Zanim znowu jakieś paskudne stworzenie postanowi zrobić sobie z niego przekąskę. /zt


Sing like no one’s listening, love like you’ve never been hurt,
dance like nobody’s watching,
and live like it’s heaven on earth...

RODZINA: Isati (m), Aareon (o), + rodzeństwo.
PARTNER: Verhin
AWATARY ♠ posiadam Amulet Metamorfozy
- Agares
- Samotnik
- Posty: 161
- Rodzice: Chantarelle x Asmo
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 25 (15+10)
- Zręczność: 20 (10+10)
- Czujność: 20 (10+10)
- Wiedza: 15
- Życie: 97 (26.06)
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 53
Czarne Bagna
zbieram: bagienny szlam
1d6
atak ostrzegawczy (33,3% szans)
Postać traci -3 PŻ od pojedynczych, płytkich zadrapań
W poszukiwaniu bagiennego szlamu udał się... na bagna. To miało wiele sensu. Powoli łaził wzdłuż brzegu, unikając innych wilków. Dlatego trochę mu faja zmiękła jak zobaczył dwóch basiorów, których po prostu spróbował ominąć. Grzecznie skinął im łbem w ramach niemego powitania, po czym oddalił się na tyle, żeby nie zostać oskarżonym o podkradanie im powietrza czy cholera wie o co jeszcze. Ostatnio wolał włóczyć się w samotności.
Znalazł się na brzegu dobre kilkadziesiąt metrów dalej i to tutaj postanowił pobrać z dna trochę szlamu. Wszedł płytko do wody, przy okazji całkiem przyjemnie się chłodząc i odkręcił słoiczek, zanurzył go i zebrał nieco podłoża. Nie miał pojęcia, że jest obserwowany przez kaprawe ślepia wystające ponad wodę.
Agares ᓚᘏᗢ POSIADANE ᓚᘏᗢ ⫘⫘⫘ˎˊ˗ ·˖✶ ☽ ☼ ☾ ✶˖· ˗ˏˋ⫘⫘⫘
♦ Aura Umarłych 1x
♦ Perła Przeklętych 1x
♦ Amulet Metamorfozy x1
♦ Śnieżynkowy Łańcuch
♦ Skarb Włóczykija x1
· · ─────── ·𖥸· ─────── · ·
KARTA POSTACI
▰▱▰▱▰▱▰▱▰▱▰▱▰▱
PARTNER: Wolę jedno życie z Tobą niż samotność
przez wszystkie ery tego świata. ~ Níule.

˗ˏˋ ★ ˎˊ˗
- Agares
- Samotnik
- Posty: 161
- Rodzice: Chantarelle x Asmo
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 25 (15+10)
- Zręczność: 20 (10+10)
- Czujność: 20 (10+10)
- Wiedza: 15
- Życie: 97 (26.06)
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 53
Czarne Bagna
Plusk tuż obok zwrócił uwagę wilka. Wyskoczył jak oparzony z wody, nawet nie dokręcając słoika w panice. Na szczęście ząb aligatora jedynie lekko drasnął skórę, zanim Agares ulotnił się jak huragan, pędząc po prostu przed siebie. W biegu zakręcił słoik i upewnił się że wewnątrz znajduje się dość szlamu, by nie było wstydu. /zt
Agares ᓚᘏᗢ POSIADANE ᓚᘏᗢ ⫘⫘⫘ˎˊ˗ ·˖✶ ☽ ☼ ☾ ✶˖· ˗ˏˋ⫘⫘⫘
♦ Aura Umarłych 1x
♦ Perła Przeklętych 1x
♦ Amulet Metamorfozy x1
♦ Śnieżynkowy Łańcuch
♦ Skarb Włóczykija x1
· · ─────── ·𖥸· ─────── · ·
KARTA POSTACI
▰▱▰▱▰▱▰▱▰▱▰▱▰▱
PARTNER: Wolę jedno życie z Tobą niż samotność
przez wszystkie ery tego świata. ~ Níule.

˗ˏˋ ★ ˎˊ˗
- Sinister
- Dowódca Wilkołaków
Filodoks - Posty: 192
- Rodzice: Zelda & Taiga [Sai]
- Płeć: Samiec
- Siła: 74 (34 + 40)
- Zręczność: 50 (10 + 40)
- Czujność: 50 (10 + 40)
- Wiedza: 20
- Życie: 92 (20.07)
- Energia: 70 (19.07)
- Punkty Doświadczenia: 22
- Profesje: Myśliwy [1]
- Tytuł: Czarny Księżnik
Czarne Bagna
Z pewną dozą nieufności przyglądał się wilkom, które przechodziły nieopodal by zażyć kąpieli z aligatorami. Nie przywitał ich w żaden werbalny sposób, być może jedynie przez delikatne skinienie pyska, tak nieznaczne, że równie dobrze mogło się nie wydarzyć.
Kiedy padło to pytanie o zatrzymanie degeneracji, Sin tylko przekrzywił łeb w ten swój charakterystyczny, nieco drapieżny sposób. Usiadł czując, że to wcale nie będzie przelotne spotkanie na które początkowo się nastawiał.
— To wciąż nieodkryty obszar. Jest masa teorii i badań, a potrzeba będzie zapewne jeszcze drugie tyle, żebyśmy mogli choć liznąć podstawy. Zakłócenia struktury eterycznej, wpływ miejsca, zaklęcia sprzężone z użytkownikiem, zmienne warunki przechowywania. Są przedmioty, które działają przez wieki, jakby były częścią jakiegoś większego cyklu. A są takie, które zaczynają się rozpadać po kilku tygodniach, mimo że teoretycznie są lepiej wykonane, lepiej nasycone, lepiej zabezpieczone. — W jego głosie pobrzmiewało coś pomiędzy naukową frustracją a fascynacją. — Niektóre kumulują moc, inne ją oddają. To bardzo złożony proces zależny od wielu czynników i niestety, ale wciąż nie mamy pełnego modelu. Może kiedyś go opracujemy. Albo i nie. — Podniósł z błota jeden z cienkich kawałków kory i zaczął go obracać między pazurami. Przez chwilę nie patrzył na Sekkiego, w pozornym akcie rozproszenia uwagi, ale długie uszy postawione był na sztorc i obrócone w kierunku wilka.
— Ach, to. Ithilyelve. — Rzucił mrukliwie. — Księżycowa mowa. Bardzo stary język, rzadko kto go używa. Ty raczej nie będziesz musiał. — Przekrzywił lekko łeb przyglądając się mu wnikliwie. Kiedy padła odpowiedź o porcie, w spojrzeniu Filodoksa pojawił się ledwie uchwytny błysk. Być może nawet dostrzegł lekkie drgnięcie mięśni Sekkiego. Zbyt płaska odpowiedź poprzedzona dość długą pauzą. Ale możliwa. Wilkołak uniósł pysk spoglądając w prosto w złote oczy samca i przez moment ważył coś na języku. Nie miał punktu zaczepienia i choć coś mu nie grało, to bazował tylko na jakichś domysłach.
— To musiał być bardzo bogaty marynarz. — Uśmiechnął się asymetrycznie, z rezerwą, lekko kręcąc łbem. — Jak na portowego gnojka wyrażasz się z zaskakującą elegancją. Wątpię by uczyli tego w Rybim Ogonie. — Przytrzymał to spojrzenie trochę dłużej może mając nadzieję, że wydusi z niego coś więcej, ale jeśli nie, to nie drążył. Kim by nie był, na pewno nie był żadnym znanym mu księżycowym.
— Topielice to bardziej legenda. — Powiedział po chwili, wracając do wcześniejszego tematu. — Chociaż kto wie, różne anomalie dotykały wcześniej tę krainę. Mówią, że to dusze topielców, które biorą odwet za swoją śmierć. Potrafią mamić i wciągać wilki pod wodę. — Obejrzał się w bok, w kierunku brzegu. — I biorąc pod uwagę fakt ile wilków przychodzi popływać z gadami. Może coś w tym jest. — Zmarszczył lekko nos. Złamał kawałek kory i wrzucił go do błota bez większego celu, po czym uniósł wzrok z powrotem na Sekkiego, jakby dopiero teraz ocenił wagę jego słów. Propozycję pomocy potraktował bez entuzjazmu, ale i bez wyraźnej niechęci, co w jego przypadku można było uznać za sukces.
— ... — Machnął łapą niedbale. — W porządku. Może się na coś przydasz. — Burknął najwyraźniej godząc się z faktem, że samiec nigdzie się nie wybiera. Jak spróbuje czegoś głupiego to najwyżej połamie mu łapy.
Kiedy padło to pytanie o zatrzymanie degeneracji, Sin tylko przekrzywił łeb w ten swój charakterystyczny, nieco drapieżny sposób. Usiadł czując, że to wcale nie będzie przelotne spotkanie na które początkowo się nastawiał.
— To wciąż nieodkryty obszar. Jest masa teorii i badań, a potrzeba będzie zapewne jeszcze drugie tyle, żebyśmy mogli choć liznąć podstawy. Zakłócenia struktury eterycznej, wpływ miejsca, zaklęcia sprzężone z użytkownikiem, zmienne warunki przechowywania. Są przedmioty, które działają przez wieki, jakby były częścią jakiegoś większego cyklu. A są takie, które zaczynają się rozpadać po kilku tygodniach, mimo że teoretycznie są lepiej wykonane, lepiej nasycone, lepiej zabezpieczone. — W jego głosie pobrzmiewało coś pomiędzy naukową frustracją a fascynacją. — Niektóre kumulują moc, inne ją oddają. To bardzo złożony proces zależny od wielu czynników i niestety, ale wciąż nie mamy pełnego modelu. Może kiedyś go opracujemy. Albo i nie. — Podniósł z błota jeden z cienkich kawałków kory i zaczął go obracać między pazurami. Przez chwilę nie patrzył na Sekkiego, w pozornym akcie rozproszenia uwagi, ale długie uszy postawione był na sztorc i obrócone w kierunku wilka.
— Ach, to. Ithilyelve. — Rzucił mrukliwie. — Księżycowa mowa. Bardzo stary język, rzadko kto go używa. Ty raczej nie będziesz musiał. — Przekrzywił lekko łeb przyglądając się mu wnikliwie. Kiedy padła odpowiedź o porcie, w spojrzeniu Filodoksa pojawił się ledwie uchwytny błysk. Być może nawet dostrzegł lekkie drgnięcie mięśni Sekkiego. Zbyt płaska odpowiedź poprzedzona dość długą pauzą. Ale możliwa. Wilkołak uniósł pysk spoglądając w prosto w złote oczy samca i przez moment ważył coś na języku. Nie miał punktu zaczepienia i choć coś mu nie grało, to bazował tylko na jakichś domysłach.
— To musiał być bardzo bogaty marynarz. — Uśmiechnął się asymetrycznie, z rezerwą, lekko kręcąc łbem. — Jak na portowego gnojka wyrażasz się z zaskakującą elegancją. Wątpię by uczyli tego w Rybim Ogonie. — Przytrzymał to spojrzenie trochę dłużej może mając nadzieję, że wydusi z niego coś więcej, ale jeśli nie, to nie drążył. Kim by nie był, na pewno nie był żadnym znanym mu księżycowym.
— Topielice to bardziej legenda. — Powiedział po chwili, wracając do wcześniejszego tematu. — Chociaż kto wie, różne anomalie dotykały wcześniej tę krainę. Mówią, że to dusze topielców, które biorą odwet za swoją śmierć. Potrafią mamić i wciągać wilki pod wodę. — Obejrzał się w bok, w kierunku brzegu. — I biorąc pod uwagę fakt ile wilków przychodzi popływać z gadami. Może coś w tym jest. — Zmarszczył lekko nos. Złamał kawałek kory i wrzucił go do błota bez większego celu, po czym uniósł wzrok z powrotem na Sekkiego, jakby dopiero teraz ocenił wagę jego słów. Propozycję pomocy potraktował bez entuzjazmu, ale i bez wyraźnej niechęci, co w jego przypadku można było uznać za sukces.
— ... — Machnął łapą niedbale. — W porządku. Może się na coś przydasz. — Burknął najwyraźniej godząc się z faktem, że samiec nigdzie się nie wybiera. Jak spróbuje czegoś głupiego to najwyżej połamie mu łapy.
___

THEME I / II / III / IV
karta postaci ▪ ekwipunek 
— zimnokrwisty rodu nightshade —
zmieniony przez ithila w bestię.
jest postawnym wilkiem o długiej, ciemnoszarej sierści.
ma charakterystyczne dla nightshade wydłużone uszy
i wyraziste, kryształowo-błękitne ślepia.
wyglądem bardziej przypomina cyborga, niż zwierzę.
nieuchwytny, nieustraszony, nieujarzmiony.
— eclipse of thousand stars —
▪ quild nilli'tií: if you gonna set fire to the night
baby, let me be the lighter [ Rune ]


THEME I / II / III / IV


— zimnokrwisty rodu nightshade —
zmieniony przez ithila w bestię.
jest postawnym wilkiem o długiej, ciemnoszarej sierści.
ma charakterystyczne dla nightshade wydłużone uszy
i wyraziste, kryształowo-błękitne ślepia.
wyglądem bardziej przypomina cyborga, niż zwierzę.
nieuchwytny, nieustraszony, nieujarzmiony.
— eclipse of thousand stars —
▪ quild nilli'tií: if you gonna set fire to the night
baby, let me be the lighter [ Rune ]

- Sekki
- Adept
Klan Potępienia - Posty: 67
- Rodzice: Elisabeth & Kaimler
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 6
- Zręczność: 12
- Czujność: 7
- Wiedza: 6
- Życie: 77
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 8
Czarne Bagna
⠀⠀⠀⠀Również zerknął ku przybywającym i oddalającym się wilkom, lecz zainteresowanie nimi trwało ledwie ulotną sekundę w porównaniu do mechanicznego osobnika przed sobą. Żaden z przechodzących nawet nie pomyślał o zakłóceniu prowadzonej rozmowy, więc i młody potępiony nie marnował czasu na coś, co nigdy nie miało przynieść żadnych korzyści czy choćby odrobiny rozrywki.
⠀⠀⠀⠀Skrupulatnie nakreślone wyjaśnienia nieco rozjaśniły mgłę w głowie, choć nie rozpierzchły jej całkowicie. Wciąż był za młody i za mało widział, by być w stanie przełożyć słowa na rzeczywistość w stu procentach. Niemniej jednak nie wyglądał na znudzonego czy zniechęconego — błysk w złotych ślepiach sugerował zaszczepioną w młodziku ciekawość, którą zapewne planował pieczołowicie pielęgnować do momentu zebrania odpowiednich narzędzi, dzięki którym będzie mógł wyciągnąć z całej tej osobliwej lekcji coś więcej, niż tylko wyobrażenia czy senne marzenia. Sinister wydawał się zresztą niemniej porwany tematem, a zawsze lepiej słuchało się opowieści prawionych z oddaniem i fascynacją, niż tych mówionych z obowiązku. Pokiwał więc głową ze zrozumieniem, na razie uznając tę część rozmowy za zamkniętą.
⠀⠀⠀⠀— Ithily... elve? — Spróbował powtórzyć najlepiej jak potrafił, a i tak potrzebował przełamać słowo na pół, coby go całkiem nie zaszlachtować. Nic dziwnego, ciężko było oczekiwać perfekcji w obcowaniu z czymś, z czym miało się do czynienia po raz pierwszy. Szybko padły wyjaśnienia. Księżycowa mowa? Doskonale, nie mogło być lepiej. Nie sądził, że szczęście będzie mu tego dnia sprzyjać aż tak bardzo, a jednak został zaskoczony. Długi, ciemny ogon poruszył się za nim na boki. — Brak obowiązku nie jest powodem dla ignorancji — odparł niemal od razu, mimowolnie uśmiechając się do starszego wilka z zadowoleniem. Jak mógł pozostać obojętny wobec wszystkich tych skarbów w postaci nowej wiedzy? Oczywiście, że nie będzie musiał poznawać tego obcego języka lecz teraz, po zdobyciu faktu o jego istnieniu zwyczajnie nie mógł go zignorować. — Skoro jest bardzo stary i rzadko kto go używa, to jak wygląda proces jego nauki? Jest przekazywany słownie czy gdzieś spisany? — dopytał żywo po chwili, już szukając sposobu na naukę. Ktoś inny mógłby uznać to za stratę czasu, w zasadzie nie byłby szczególnie zdziwiony, gdyby arystokratyczna część potępionych uznała to za stratę czasu; Sekki widział w tym wielki potencjał.
⠀⠀⠀⠀Ah, chyba jednak nie do końca przemyślał swoją przykrywkę. Poczuł się jak szczenię złapane na gorącym uczynku, co nie do końca przypadło mu do gustu. Nie wyraził niezadowolenia na głos, zamiast tego spoglądając bacznie na starszego wilka — nie wyglądał na poirytowanego czy złego, więc chyba... miał zielone światło do kontynuacji?
⠀⠀⠀⠀— Kto ustalił zasady, że życie marynarza jest z góry skazane na życie w ubóstwie? To wilk pełen wiedzy — Jeśli nie tej książkowej, to z pewnością życiowej, ale tego już nie powiedział na głos, uśmiechając się jedynie półgębkiem, testując kolejne granice. W każdym razie uznał tę odpowiedź za odpowiednią formę odbicia piłeczki, a przynajmniej na ten moment. Nie spodziewał się natomiast, że wilk będzie kojarzył Rybi Ogon. Sam raczej nieczęsto tam bywał, preferując przybitki zarządzane przez Logana, niemniej sam budynek niejednokrotnie widywał. Fakt ten sprawił, że zmarszczył nieco brwi, przyglądając się Filodoksowi w zamyśleniu. — Ale przyjmę to jako komplement — znów się wyszczerzył.
⠀⠀⠀⠀— Słyszałem kiedyś, że w każdej legendzie leży ziarno prawdy — oznajmił, wyraźnie oczekując reakcji wilka — potwierdzenia lub zaprzeczenia. Nawet jeśli topielice wcale nie były prawdziwe, to bardzo chciał w nie wierzyć; wszelkie dziwoty intrygowały go równie mocno co wszystkie co nieznane. Zapewne również dlatego uznał towarzystwo nieznajomego za, w dziwny sposób, komfortowe. Zapewne nie powinien, ale na szczęście wciąż miał jeszcze czas na choć trochę szczeniackich błędów, zdawał się mieć tego świadomość i w pełni korzystać z luk w życiowej umowie.
⠀⠀⠀⠀Nagle zdał sobie z czegoś sprawę.
⠀⠀⠀⠀— Wypadałoby się przedstawić, skoro doszliśmy do porozumienia — uznał, prostując się nieco, by móc lepiej spojrzeć na starszego wilka. — Mam na imię Sekki.
⠀⠀⠀⠀Skrupulatnie nakreślone wyjaśnienia nieco rozjaśniły mgłę w głowie, choć nie rozpierzchły jej całkowicie. Wciąż był za młody i za mało widział, by być w stanie przełożyć słowa na rzeczywistość w stu procentach. Niemniej jednak nie wyglądał na znudzonego czy zniechęconego — błysk w złotych ślepiach sugerował zaszczepioną w młodziku ciekawość, którą zapewne planował pieczołowicie pielęgnować do momentu zebrania odpowiednich narzędzi, dzięki którym będzie mógł wyciągnąć z całej tej osobliwej lekcji coś więcej, niż tylko wyobrażenia czy senne marzenia. Sinister wydawał się zresztą niemniej porwany tematem, a zawsze lepiej słuchało się opowieści prawionych z oddaniem i fascynacją, niż tych mówionych z obowiązku. Pokiwał więc głową ze zrozumieniem, na razie uznając tę część rozmowy za zamkniętą.
⠀⠀⠀⠀— Ithily... elve? — Spróbował powtórzyć najlepiej jak potrafił, a i tak potrzebował przełamać słowo na pół, coby go całkiem nie zaszlachtować. Nic dziwnego, ciężko było oczekiwać perfekcji w obcowaniu z czymś, z czym miało się do czynienia po raz pierwszy. Szybko padły wyjaśnienia. Księżycowa mowa? Doskonale, nie mogło być lepiej. Nie sądził, że szczęście będzie mu tego dnia sprzyjać aż tak bardzo, a jednak został zaskoczony. Długi, ciemny ogon poruszył się za nim na boki. — Brak obowiązku nie jest powodem dla ignorancji — odparł niemal od razu, mimowolnie uśmiechając się do starszego wilka z zadowoleniem. Jak mógł pozostać obojętny wobec wszystkich tych skarbów w postaci nowej wiedzy? Oczywiście, że nie będzie musiał poznawać tego obcego języka lecz teraz, po zdobyciu faktu o jego istnieniu zwyczajnie nie mógł go zignorować. — Skoro jest bardzo stary i rzadko kto go używa, to jak wygląda proces jego nauki? Jest przekazywany słownie czy gdzieś spisany? — dopytał żywo po chwili, już szukając sposobu na naukę. Ktoś inny mógłby uznać to za stratę czasu, w zasadzie nie byłby szczególnie zdziwiony, gdyby arystokratyczna część potępionych uznała to za stratę czasu; Sekki widział w tym wielki potencjał.
⠀⠀⠀⠀Ah, chyba jednak nie do końca przemyślał swoją przykrywkę. Poczuł się jak szczenię złapane na gorącym uczynku, co nie do końca przypadło mu do gustu. Nie wyraził niezadowolenia na głos, zamiast tego spoglądając bacznie na starszego wilka — nie wyglądał na poirytowanego czy złego, więc chyba... miał zielone światło do kontynuacji?
⠀⠀⠀⠀— Kto ustalił zasady, że życie marynarza jest z góry skazane na życie w ubóstwie? To wilk pełen wiedzy — Jeśli nie tej książkowej, to z pewnością życiowej, ale tego już nie powiedział na głos, uśmiechając się jedynie półgębkiem, testując kolejne granice. W każdym razie uznał tę odpowiedź za odpowiednią formę odbicia piłeczki, a przynajmniej na ten moment. Nie spodziewał się natomiast, że wilk będzie kojarzył Rybi Ogon. Sam raczej nieczęsto tam bywał, preferując przybitki zarządzane przez Logana, niemniej sam budynek niejednokrotnie widywał. Fakt ten sprawił, że zmarszczył nieco brwi, przyglądając się Filodoksowi w zamyśleniu. — Ale przyjmę to jako komplement — znów się wyszczerzył.
⠀⠀⠀⠀— Słyszałem kiedyś, że w każdej legendzie leży ziarno prawdy — oznajmił, wyraźnie oczekując reakcji wilka — potwierdzenia lub zaprzeczenia. Nawet jeśli topielice wcale nie były prawdziwe, to bardzo chciał w nie wierzyć; wszelkie dziwoty intrygowały go równie mocno co wszystkie co nieznane. Zapewne również dlatego uznał towarzystwo nieznajomego za, w dziwny sposób, komfortowe. Zapewne nie powinien, ale na szczęście wciąż miał jeszcze czas na choć trochę szczeniackich błędów, zdawał się mieć tego świadomość i w pełni korzystać z luk w życiowej umowie.
⠀⠀⠀⠀Nagle zdał sobie z czegoś sprawę.
⠀⠀⠀⠀— Wypadałoby się przedstawić, skoro doszliśmy do porozumienia — uznał, prostując się nieco, by móc lepiej spojrzeć na starszego wilka. — Mam na imię Sekki.
𝓢𝓮𝓴𝓴𝓲
┈┈・୨ ✦ ୧・┈┈
𝙺𝙰𝚁𝚃𝙰 𝙿𝙾𝚂𝚃𝙰𝙲𝙸 | 𝙴𝙺𝚆𝙸𝙿𝚄𝙽𝙴𝙺

┈┈・୨ ✦ ୧・┈┈
𝙺𝙰𝚁𝚃𝙰 𝙿𝙾𝚂𝚃𝙰𝙲𝙸 | 𝙴𝙺𝚆𝙸𝙿𝚄𝙽𝙴𝙺

- Sinister
- Dowódca Wilkołaków
Filodoks - Posty: 192
- Rodzice: Zelda & Taiga [Sai]
- Płeć: Samiec
- Siła: 74 (34 + 40)
- Zręczność: 50 (10 + 40)
- Czujność: 50 (10 + 40)
- Wiedza: 20
- Życie: 92 (20.07)
- Energia: 70 (19.07)
- Punkty Doświadczenia: 22
- Profesje: Myśliwy [1]
- Tytuł: Czarny Księżnik
Czarne Bagna
Podrapał się po karku metalowym pazurem, zostawiając na szyi ledwie widoczną smugę błota. Nie wyglądał na zniecierpliwionego, przeciwnie, coś w jego postawie sugerowało, że rozmowa z Sekkim, choć nieplanowana, zaczynała budzić jego zainteresowanie. Lub przynajmniej jakiś cień zainteresowania. Zwłaszcza ten entuzjazm, z jakim młodszy wilk podchodził do tematu języka i legend. Nie był do tego przyzwyczajony, gdyż szczerze powiedziawszy, poza terenami księżycowych, rzadko spotykał wilki głodne wiedzy, a przynajmniej takiej która nie miała natychmiastowego przełożenia na siłę, status albo materialny stan posiadania.
— Zakładam, że tak. — Mruknął, zerkając kątem oka na jego ogon. — Brak obowiązku nie jest powodem dla ignorancji... — Powtórzył w głos za nim cicho, z nutą rozbawienia. Na pytanie o naukę Ithilyelve wzruszył barkami.
— Jest spisany w specjalnym miejscu w Księżycowym Sanktuarium, bezpiecznie ukryty pod pieczą Tyrana tak, by te zapiski nie dostały się w niepowołane łapy. — Przechylił lekko ciężki łeb uśmiechając się asymetrycznie. — Żeby nie było zbyt łatwo zapisany jest księżycowym pismem zwanym ithilsebha. Księżycowi uczą się go najczęściej w procesie szkolenia od swojego mentora, czasem na własną łapę jeśli dołączają do stada jako dorośli. — Cisza, która zapadła po tym zdaniu, nie była niezręczna, raczej przeciwnie. Była przestrzenią, w której można było coś ukryć. Sinister najwidoczniej nie zamierzał mówić więcej, bo jego uwagę przykuł kawałek wyschniętej trawy, który zaczął wyginać w łapie jakby bezwiednie, ale z precyzją godną kogoś, kto zawsze musi mieć coś do roboty. Słowa o marynarzach skwitował tylko cichym chrząknięciem, które równie dobrze mogło być śmiechem, jak i odruchem dezaprobaty. Nie miał powodu mu nie wierzyć, ale nie miał też żadnego dowodu, że gówniarz mówi mu prawdę, więc zbył temat milczeniem. Powrócił za to temat topielic.
— Nigdy żadnej nie spotkałem. — Skwitował tylko, lecz zaraz potem coś jasnego błysnęło w kryształowych ślepiach. — Ale jakiś wprawny nekromanta pewnie udzieliłby odpowiedzi na to pytanie. — To powiedziawszy wstał i ruszył wzdłuż linii bagiennego brzegu, poruszając się po grząskim gruncie z zaskakującą gracją, jak na kogoś o jego posturze.
— Sinister. Cuallyirich'naa. — Wyakcentował twardo, oglądając się na złotookiego. — To znaczy 'miło cię poznać'. — Wytłumaczył, choć z jego mordy ciężko było wyczytać, czy faktycznie było mu miło, czy powiedział to tylko dlatego, że po cichu liczył, że młody w przypływie entuzjazmu pójdzie i pochwali się nowym słówkiem swoim rodzicielom. Z jakiegoś powodu uznał tę możliwość za bardzo zabawną.
Uniósł łeb i ruszył przed siebie, w stronę gęstszej, wilgotniejszej części bagien, gdzie czarna toń bardziej przypominała błoto. Grunt mlaskał pod łapami, a unosząca się nad bagnem mgła nadawała całemu miejscu osobliwie odrealniony charakter. Tu i ówdzie z trzcin wychylały się ciemne oczy żab lub błysk śliskiego grzbietu, znikającego z chlupotem pod wodą.
— Szukamy czarciej rogatki — rzucił krótko, nie oglądając się na Sekkiego. — Rośnie tylko w mocno kwaśnym gruncie, najczęściej w cieniu zwalonych drzew albo przy korzeniach. Pędy przypominają skręcone druty, a listki są jak drobne haczyki. — Zatrzymał się przy jednym z przewróconych pni, rozchylając kępę mchów.
— W alchemii używa się jej jako aktywatora — Powiedział, tonem nieco mniej znudzonym niż zwykle, po czym uszył dalej, przedzierając się przez błoto z cichym odgłosem chlupania.
— Zakładam, że tak. — Mruknął, zerkając kątem oka na jego ogon. — Brak obowiązku nie jest powodem dla ignorancji... — Powtórzył w głos za nim cicho, z nutą rozbawienia. Na pytanie o naukę Ithilyelve wzruszył barkami.
— Jest spisany w specjalnym miejscu w Księżycowym Sanktuarium, bezpiecznie ukryty pod pieczą Tyrana tak, by te zapiski nie dostały się w niepowołane łapy. — Przechylił lekko ciężki łeb uśmiechając się asymetrycznie. — Żeby nie było zbyt łatwo zapisany jest księżycowym pismem zwanym ithilsebha. Księżycowi uczą się go najczęściej w procesie szkolenia od swojego mentora, czasem na własną łapę jeśli dołączają do stada jako dorośli. — Cisza, która zapadła po tym zdaniu, nie była niezręczna, raczej przeciwnie. Była przestrzenią, w której można było coś ukryć. Sinister najwidoczniej nie zamierzał mówić więcej, bo jego uwagę przykuł kawałek wyschniętej trawy, który zaczął wyginać w łapie jakby bezwiednie, ale z precyzją godną kogoś, kto zawsze musi mieć coś do roboty. Słowa o marynarzach skwitował tylko cichym chrząknięciem, które równie dobrze mogło być śmiechem, jak i odruchem dezaprobaty. Nie miał powodu mu nie wierzyć, ale nie miał też żadnego dowodu, że gówniarz mówi mu prawdę, więc zbył temat milczeniem. Powrócił za to temat topielic.
— Nigdy żadnej nie spotkałem. — Skwitował tylko, lecz zaraz potem coś jasnego błysnęło w kryształowych ślepiach. — Ale jakiś wprawny nekromanta pewnie udzieliłby odpowiedzi na to pytanie. — To powiedziawszy wstał i ruszył wzdłuż linii bagiennego brzegu, poruszając się po grząskim gruncie z zaskakującą gracją, jak na kogoś o jego posturze.
— Sinister. Cuallyirich'naa. — Wyakcentował twardo, oglądając się na złotookiego. — To znaczy 'miło cię poznać'. — Wytłumaczył, choć z jego mordy ciężko było wyczytać, czy faktycznie było mu miło, czy powiedział to tylko dlatego, że po cichu liczył, że młody w przypływie entuzjazmu pójdzie i pochwali się nowym słówkiem swoim rodzicielom. Z jakiegoś powodu uznał tę możliwość za bardzo zabawną.
Uniósł łeb i ruszył przed siebie, w stronę gęstszej, wilgotniejszej części bagien, gdzie czarna toń bardziej przypominała błoto. Grunt mlaskał pod łapami, a unosząca się nad bagnem mgła nadawała całemu miejscu osobliwie odrealniony charakter. Tu i ówdzie z trzcin wychylały się ciemne oczy żab lub błysk śliskiego grzbietu, znikającego z chlupotem pod wodą.
— Szukamy czarciej rogatki — rzucił krótko, nie oglądając się na Sekkiego. — Rośnie tylko w mocno kwaśnym gruncie, najczęściej w cieniu zwalonych drzew albo przy korzeniach. Pędy przypominają skręcone druty, a listki są jak drobne haczyki. — Zatrzymał się przy jednym z przewróconych pni, rozchylając kępę mchów.
— W alchemii używa się jej jako aktywatora — Powiedział, tonem nieco mniej znudzonym niż zwykle, po czym uszył dalej, przedzierając się przez błoto z cichym odgłosem chlupania.
___

THEME I / II / III / IV
karta postaci ▪ ekwipunek 
— zimnokrwisty rodu nightshade —
zmieniony przez ithila w bestię.
jest postawnym wilkiem o długiej, ciemnoszarej sierści.
ma charakterystyczne dla nightshade wydłużone uszy
i wyraziste, kryształowo-błękitne ślepia.
wyglądem bardziej przypomina cyborga, niż zwierzę.
nieuchwytny, nieustraszony, nieujarzmiony.
— eclipse of thousand stars —
▪ quild nilli'tií: if you gonna set fire to the night
baby, let me be the lighter [ Rune ]


THEME I / II / III / IV


— zimnokrwisty rodu nightshade —
zmieniony przez ithila w bestię.
jest postawnym wilkiem o długiej, ciemnoszarej sierści.
ma charakterystyczne dla nightshade wydłużone uszy
i wyraziste, kryształowo-błękitne ślepia.
wyglądem bardziej przypomina cyborga, niż zwierzę.
nieuchwytny, nieustraszony, nieujarzmiony.
— eclipse of thousand stars —
▪ quild nilli'tií: if you gonna set fire to the night
baby, let me be the lighter [ Rune ]

- Angoulême
- Adept
Klan Potępienia - Posty: 105
- Rodzice: Kaimler & Elisabeth
- Płeć: Samica
- Ciąża: Nie
- Siła: 10
- Zręczność: 10
- Czujność: 10
- Życie: 100
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 64
Czarne Bagna
[ZDARZENIE INDYWIDUALNE]
Nie samym portem i zamkiem wilk żyje — trzeba było też czasem odwiedzić wolne tereny, ot, trochę z przekory, trochę z ciekawości świata zewnętrznego, a trochę z braku lepszych zajęć i obowiązków póki była zwykłym, szarym adeptem. Nie musiała patrolować granic, ni podgrodzi, toteż trzeba było to odpowiednio wykorzystać. I bynajmniej nie w celu zdobycia informacji o innym klanie, jak to miało niedawno miejsce w dżungli, w towarzystwie rudej rówieśniczki i korpulentnej złotej wadery. Jej wybór padł na wschód, a dokładnie na wzgórza i lasy, obejmujące większość środkowej części krainy. Przygotowała się odpowiednio na dłuższą podróż, zjadła porządne śniadanie i wyruszyła z zamku bladym świtem. Opuściła zamek, przeszła przez obrzeża bogatszej dzielnicy i przekroczyła granice klanu, kierując się ku nieznanemu. Przeszła przez rozległe polany, płytkie rzeki, minęła kilka jezior, borów i wodospadów, aż natrafiła na moczary. W nozdrza uderzyła ciężka mieszanina zapachów, obejmująca zgniliznę, pleśń, grzybnię, wilgoć. Świeże powietrze nie było jedynym, za czym zaczynała pomału tęsknić. Stabilny, twardy grunt czarnoziemów, zastąpiły mielizny i wszechogarniające błoto, w którym się zapadała, czasem do połowy kończyn, a czasem nawet i do podbrzusza i dolnej części żeber, brudząc sobie tam całe kruczoczarne futro, które zaczynało robić się po prostu bure. Będzie musiała się porządnie wyszorować w łaźniach, gdy tylko wróci do zamku. Ale wymienione niedogodności wcale nie zniechęciły jej do dalszej wędrówki, była zbyt uparta, żeby rezygnować.
Zewsząd dobiegały ją dziwne odgłosy, których nigdy przedtem nie słyszała. Nie słyszała ptactwa, brzęczących owadów, a bliżej nieokreślone dźwięki przypominające szepty. Słyszała też bulgot, skrobanie, dziwne trzaski, popiskiwania. Cała aura tego miejsca była gorsza, niż na cmentarzysku. Ciekawe, ile wilków tutaj zginęło przez nieostrożność? A skoro o nieostrożności mowa. Angoulême w końcu odnalazła twardszy grunt pod łapami. Przystanęła, co by się rozejrzeć po okolicy, póki mgła nie zdążyła wystarczająco zgęstnieć. Nagle samoistnie zaczęła się poruszać do przodu. Zerknęła w dół i zamarła. Błoto rozlało się na boki, a gruntem okazał się być grzbiet aligatora. Musiał być jakiś niemrawy, skoro nie zdał sobie sprawy z obecności pasażera na gapę. Ona nie miała zamiaru czekać, aż ten się zorientuje, nie miała też jakoś szczególnej ochoty na ekstremalny surfing, dlatego z prędkością światła zeskoczyła z gada i zaczęła gnać przez bagna, odnajdując z rzadka sporadycznie porozrzucane suche wysepki z trawą, od których mogła się w jakiś sposób odbić.
Nie samym portem i zamkiem wilk żyje — trzeba było też czasem odwiedzić wolne tereny, ot, trochę z przekory, trochę z ciekawości świata zewnętrznego, a trochę z braku lepszych zajęć i obowiązków póki była zwykłym, szarym adeptem. Nie musiała patrolować granic, ni podgrodzi, toteż trzeba było to odpowiednio wykorzystać. I bynajmniej nie w celu zdobycia informacji o innym klanie, jak to miało niedawno miejsce w dżungli, w towarzystwie rudej rówieśniczki i korpulentnej złotej wadery. Jej wybór padł na wschód, a dokładnie na wzgórza i lasy, obejmujące większość środkowej części krainy. Przygotowała się odpowiednio na dłuższą podróż, zjadła porządne śniadanie i wyruszyła z zamku bladym świtem. Opuściła zamek, przeszła przez obrzeża bogatszej dzielnicy i przekroczyła granice klanu, kierując się ku nieznanemu. Przeszła przez rozległe polany, płytkie rzeki, minęła kilka jezior, borów i wodospadów, aż natrafiła na moczary. W nozdrza uderzyła ciężka mieszanina zapachów, obejmująca zgniliznę, pleśń, grzybnię, wilgoć. Świeże powietrze nie było jedynym, za czym zaczynała pomału tęsknić. Stabilny, twardy grunt czarnoziemów, zastąpiły mielizny i wszechogarniające błoto, w którym się zapadała, czasem do połowy kończyn, a czasem nawet i do podbrzusza i dolnej części żeber, brudząc sobie tam całe kruczoczarne futro, które zaczynało robić się po prostu bure. Będzie musiała się porządnie wyszorować w łaźniach, gdy tylko wróci do zamku. Ale wymienione niedogodności wcale nie zniechęciły jej do dalszej wędrówki, była zbyt uparta, żeby rezygnować.
Zewsząd dobiegały ją dziwne odgłosy, których nigdy przedtem nie słyszała. Nie słyszała ptactwa, brzęczących owadów, a bliżej nieokreślone dźwięki przypominające szepty. Słyszała też bulgot, skrobanie, dziwne trzaski, popiskiwania. Cała aura tego miejsca była gorsza, niż na cmentarzysku. Ciekawe, ile wilków tutaj zginęło przez nieostrożność? A skoro o nieostrożności mowa. Angoulême w końcu odnalazła twardszy grunt pod łapami. Przystanęła, co by się rozejrzeć po okolicy, póki mgła nie zdążyła wystarczająco zgęstnieć. Nagle samoistnie zaczęła się poruszać do przodu. Zerknęła w dół i zamarła. Błoto rozlało się na boki, a gruntem okazał się być grzbiet aligatora. Musiał być jakiś niemrawy, skoro nie zdał sobie sprawy z obecności pasażera na gapę. Ona nie miała zamiaru czekać, aż ten się zorientuje, nie miała też jakoś szczególnej ochoty na ekstremalny surfing, dlatego z prędkością światła zeskoczyła z gada i zaczęła gnać przez bagna, odnajdując z rzadka sporadycznie porozrzucane suche wysepki z trawą, od których mogła się w jakiś sposób odbić.
![]() |
𝓐𝓷𝓰𝓸𝓾𝓵𝓮̂𝓶𝓮 · · ─ ·✶· ─ · · EKWIPUNEK W skórzanej torbie — kilka plastrów wędzonej makreli od Elisabeth, oprawiony okoń złapany razem z Sabą, a na łapie — bransoleta wykonana z oszlifowanych ametystów nawleczonych na posrebrzany, cienki sznurek · · ─ ·✶· ─ · · ɪ ᴅᴏɴ'ᴛ ᴡᴀɴɴᴀ ʟᴏꜱᴇ ᴍʏ ᴍɪɴᴅ. ɪ ᴅᴏɴ'ᴛ ᴡᴀɴɴᴀ ʟᴏꜱᴇ ᴍʏꜱᴇʟꜰ. ᴛᴇʟʟ ᴍᴇ ɪꜰ ɪ ᴄʀᴏꜱꜱᴇᴅ ᴀ ʟɪɴᴇ. ɪ ᴀɪɴ'ᴛ ᴛʀʏɴᴀ ʜᴜʀᴛ ᴍʏꜱᴇʟꜰ. · · ─ ·✶· ─ · · ᴅɪᴅɴ'ᴛ ᴡᴀɴɴᴀ ᴄᴀʟʟ ʏᴏᴜʀ ɴᴀᴍᴇ. ᴏɴʟʏ ɢᴏᴛ ᴍʏꜱᴇʟꜰ ᴛᴏ ʙʟᴀᴍᴇ, ᴏʜ ʏᴇᴀʜ. ɪɴ ᴍʏ ᴡᴏʀʟᴅ, ɪɴ ᴍʏ ᴍɪɴᴅ, ᴀʟᴡᴀʏꜱ ʀᴜɴɴɪɴ' ᴏᴜᴛ ᴏꜰ ᴛɪᴍᴇ. ɪɴ ᴍʏ ʟᴏᴠᴇ, ɪɴ ᴍʏ ʜᴇᴀʀᴛ, ʏᴏᴜ'ʀᴇ ᴛʜᴇ ᴏɴʟʏ ᴋʀʏᴘᴛᴏɴɪᴛᴇ. ʙᴜᴛ ɪ. ʙᴜᴛ ɪ ᴡᴀɪᴛ ꜰᴏʀ ʏᴏᴜ, ꜱᴛɪʟʟ, ɪ ᴡᴀɪᴛ ꜰᴏʀ ʏᴏᴜ. GALERIA | FAMILY ECHO |
- Angoulême
- Adept
Klan Potępienia - Posty: 105
- Rodzice: Kaimler & Elisabeth
- Płeć: Samica
- Ciąża: Nie
- Siła: 10
- Zręczność: 10
- Czujność: 10
- Życie: 100
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 64
Czarne Bagna
Udało jej się przebiec nieco ponad kilometr, kiedy spostrzegła, że jest już na skrajach grzęzawiska. Stanęła w miejscu i obejrzała się za siebie, dysząc, sapiąc i ziajając. Nie wyglądało na to, by masywny jaszczur rzucił się za nią w pogoń. Nie widziała też w okolicy jakichś jego kolegów. Mogła odetchnąć z ulgą. Otrzepała się z brązowej brei, chociaż to i tak za wiele nie dało i nadal wyglądała jakby wróciła właśnie z jakiejś akcji asenizacyjnej. Chyba jednak poszuka po drodze jakiejś sadzawki, żeby nie pokazywać się na zamku w takim stanie i stworzyć okazję do plotek dla mieszkańców. Po przebieżce zachciało jej się pić, jednak w najbliższej okolicy woda absolutnie nie nadawała się do ugaszenia pragnienia. Pełno było w niej nieczystości, glonów i innego obrzydliwego tałatajstwa. Chodząc od kałuży do kałuży, zatrzymała się przy jednej z nich, unosząc przy okazji obydwie brwi ze zdziwienia. Na samym brzegu bajorka, a właściwie nawet o nie zahaczając, leżał trup. A dokładnie połowa trupa. Przednia część wilka leżała rozpłaszczona na ziemi, ze szklanymi oczyma wlepionymi w niebo, po których wesoło chodziły sobie zielone muszyska. Reszta jego ciała, gdzieś od połowy kręgów lędźwiowych, zapewne została zjedzona przez któregoś z krokodyli. Dookoła porozrzucane były jego flaki i części innych narządów, jak choćby wątroba, płuca. To musiała być robota mniejszej zwierzyny, na przykład lisów, albo nawet szczurów, sądząc po śladach zębów. Nie miała pojęcia, ile leżało tutaj to ciało, moczary dobrze konserwowały zwłoki, więc wilk mógł zostać zabity wczoraj, ale też równie dobrze mógł wykitować miesiąc temu. Ciekawe, dlaczego krokodyl zostawił tylko połowę? Zostawił sobie podwieczorek? Mniejsza, zaintrygowało ją coś zupełnie innego, aniżeli antropologia, bowiem obok nieboszczyka spoczywała jego torba. W bardzo dobrym stanie, nie licząc kilku plam z krwi. Była w całości wykonana ze skóry bydlęcej, nabrała trochę patyny, prawdopodobnie była wyprawiona szafranem, miała formę listonoszki, gruby pas do zapinania na żebrach, złote klamry, a także dwie pojemne kieszenie na froncie. Zajrzała do środka, gdzie był tylko jeden poprzeczny segregator. Na spodzie dostrzegła suszony pęk ziół leczniczych, czyli wychodziło na to, że denat był w przeszłości uzdrowicielem, który wybrał się na bagna w poszukiwaniu flory i dość tragicznie skończył. Cóż, torba raczej już mu się nie przyda i nie będzie miała moralnych rozterek, żeby ją sobie przywłaszczyć. Formalnie nie byłoby to już nawet zawłaszczenie, skoro właściciel wykorkował, a bardziej zabranie porzuconego. Wyrzuciła rośliny ze środka, zapinając torbę z powrotem, po czym trochę się gimnastykując założyła gruby pas na klatkę piersiową, przełożyła szpilę przez dziurkę, przełożyła końcówkę materiału przez szlufki i docisnęła sprzączkę. Wstała, sprawdzając, czy torba dobrze leży i pas nigdzie nie uwiera. Wszystko pasowało jak ulał. Uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła przed siebie z nowym znaleziskiem, które będzie jej służyło jeszcze przez długi czas.
[KONIEC ZDARZENIA]
[KONIEC ZDARZENIA]
![]() |
𝓐𝓷𝓰𝓸𝓾𝓵𝓮̂𝓶𝓮 · · ─ ·✶· ─ · · EKWIPUNEK W skórzanej torbie — kilka plastrów wędzonej makreli od Elisabeth, oprawiony okoń złapany razem z Sabą, a na łapie — bransoleta wykonana z oszlifowanych ametystów nawleczonych na posrebrzany, cienki sznurek · · ─ ·✶· ─ · · ɪ ᴅᴏɴ'ᴛ ᴡᴀɴɴᴀ ʟᴏꜱᴇ ᴍʏ ᴍɪɴᴅ. ɪ ᴅᴏɴ'ᴛ ᴡᴀɴɴᴀ ʟᴏꜱᴇ ᴍʏꜱᴇʟꜰ. ᴛᴇʟʟ ᴍᴇ ɪꜰ ɪ ᴄʀᴏꜱꜱᴇᴅ ᴀ ʟɪɴᴇ. ɪ ᴀɪɴ'ᴛ ᴛʀʏɴᴀ ʜᴜʀᴛ ᴍʏꜱᴇʟꜰ. · · ─ ·✶· ─ · · ᴅɪᴅɴ'ᴛ ᴡᴀɴɴᴀ ᴄᴀʟʟ ʏᴏᴜʀ ɴᴀᴍᴇ. ᴏɴʟʏ ɢᴏᴛ ᴍʏꜱᴇʟꜰ ᴛᴏ ʙʟᴀᴍᴇ, ᴏʜ ʏᴇᴀʜ. ɪɴ ᴍʏ ᴡᴏʀʟᴅ, ɪɴ ᴍʏ ᴍɪɴᴅ, ᴀʟᴡᴀʏꜱ ʀᴜɴɴɪɴ' ᴏᴜᴛ ᴏꜰ ᴛɪᴍᴇ. ɪɴ ᴍʏ ʟᴏᴠᴇ, ɪɴ ᴍʏ ʜᴇᴀʀᴛ, ʏᴏᴜ'ʀᴇ ᴛʜᴇ ᴏɴʟʏ ᴋʀʏᴘᴛᴏɴɪᴛᴇ. ʙᴜᴛ ɪ. ʙᴜᴛ ɪ ᴡᴀɪᴛ ꜰᴏʀ ʏᴏᴜ, ꜱᴛɪʟʟ, ɪ ᴡᴀɪᴛ ꜰᴏʀ ʏᴏᴜ. GALERIA | FAMILY ECHO |
- Sekki
- Adept
Klan Potępienia - Posty: 67
- Rodzice: Elisabeth & Kaimler
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 6
- Zręczność: 12
- Czujność: 7
- Wiedza: 6
- Życie: 77
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 8
Czarne Bagna
⠀⠀⠀⠀Uszy stanęły na sztorc, gotowe przyjąć kolejną dawkę informacji. Dobrze, że nikt nie oczekiwał na jego szybki powrót, bo wszystko wskazywało na to, że nie zaspokoi swojej ciekawości zbyt łatwo. Tym bardziej dlatego, że Sinister rzucał coraz to kolejne i za każdym razem coraz lepsze smaczki.
⠀⠀⠀⠀— Kim jest Tyran? — dopytał, podnosząc wyżej łeb, by lepiej przyjrzeć się wilkowi. Gdzieś w trakcie całej tej rozmowy odsunął na bok myśl o szkoleniu na sam tył świadomości, bo w gruncie rzeczy przestało mieć znaczenie. Teraz chciał już czysto egoistycznie zaspokoić własną potrzebę wiedzy. Nie był pewien, czy matka nie dałaby mu przez łeb za takie zachowanie, ale jej tu nie było więc... czemu z tego faktu nie skorzystać? Był tylko niegroźnym adeptem, którego aparycja wciąż nosiła szczenięce pozostałości. Nie było realnej opcji by w oczach kogoś takiego jak mechaniczny wilk z naprzeciwka miał sprawiać wrażenie jakiegokolwiek zagrożenia.
⠀⠀⠀⠀— Czyli nauka nie jest taka łatwa gdy nie jest klanowiczem — powiedział bardziej do siebie niż do rozmówcy, na moment opuszczając wzrok w dół ale nie w smutku a w zastanowieniu. Nie sprawiał wrażenia jakby miał zrezygnować z czegokolwiek tylko z powodu wyrastających na drodze trudności; w zasadzie to wydawał się zaskakująco zdeterminowany. — Ale czy niemożliwa? — padło po chwili, gdy złote tęczówki uniosły się na powrót, wychodząc na spotkanie tym kryształowym. Władanie dodatkowym językiem wydawało mu się fantastyczną opcją z wielu różnych powodów; nie dało się ukryć młodzieńczej ekscytacji, bo ślepia wręcz mu od niej błyszczały.
⠀⠀⠀⠀Początkowo uszy nieco mu oklapły na wieść, że wilk nie spotkał nigdy żadnej topielicy, niemniej kontynuowany temat podniósł je na nowo. Nekromanta, co? Szybko odzyskał nadzieję. Nie był do końca pewien dlaczego dziwne stwory i legendy o nich wydawały mu się aż tak atrakcyjne, niemniej nie zamierzał się nad tym zastanawiać, a jedynie korzystać, gdy nadarzała się okazja.
⠀⠀⠀⠀— Cuall...yrichnaa? — powtórzył, a przynajmniej spróbował, starając się zachować podobny akcent i wymowę do tych, jakimi posługiwał się Sinister. To już jedno słowo i całe wyrażenie, które mógł wpisać w swój prywatny zasób! To zapewne również o jedno słowo i całe wyrażenie więcej niż posiadała większość potępionych. Nie sprawiali wrażenia wilków zbyt rządnych poznawania czegoś, co nie oscylowało w tematach ich samych. Przez to nie był też do końca pewien jak zareagowaliby rodzice na ten mały popis wiedzy ze strony syna. Ojciec mógł niekoniecznie być tym zainteresowany, ale może Elisabeth? Musiał to przemyśleć. Na to przyjdzie jednak czas później. Póki co potruchtał za wilkiem, widząc że i ten rusza się z miejsca. Wysłuchał dokładnego opisu tego, czego zamierzali szukać, przy okazji starając się nie zagrzebać w mętnym gruncie pod łapami. Wiedział już że to miejsce było aż nazbyt zdradliwe i na każdym kroku czyhały jakieś pułapki, wolał więc zawczasu zapobiec sytuacji w której nadepnąłby aligatorowi na nos.
⠀⠀⠀⠀— Aktywatora do czego? — dopytał, nie mając jeszcze nadmiernego pojęcia o alchemii. Widząc jak wilk idzie w jedno miejsce, on poszedł w drugie, nie chcąc sprawdzać tego samego kąta. Wskoczył na wystające nad ziemię, pokrętne korzenie, rozglądając się uważnie dookoła nich. Wszędzie było dużo gęstych krzewów, więc musiał porozchylać trzciny by sprawdzić co znajdowało się między nimi. — Jak na pełne aligatorów i podobno topielic miejsce rośnie tu zaskakująco wiele przydatnych roślin — podzielił się na głos myślą, idąc tym razem do przewalonej kłody, gdy między korzeniami nie znalazł niczego, co pasowałoby do opisu czarciej rogatki.
⠀⠀⠀⠀— Kim jest Tyran? — dopytał, podnosząc wyżej łeb, by lepiej przyjrzeć się wilkowi. Gdzieś w trakcie całej tej rozmowy odsunął na bok myśl o szkoleniu na sam tył świadomości, bo w gruncie rzeczy przestało mieć znaczenie. Teraz chciał już czysto egoistycznie zaspokoić własną potrzebę wiedzy. Nie był pewien, czy matka nie dałaby mu przez łeb za takie zachowanie, ale jej tu nie było więc... czemu z tego faktu nie skorzystać? Był tylko niegroźnym adeptem, którego aparycja wciąż nosiła szczenięce pozostałości. Nie było realnej opcji by w oczach kogoś takiego jak mechaniczny wilk z naprzeciwka miał sprawiać wrażenie jakiegokolwiek zagrożenia.
⠀⠀⠀⠀— Czyli nauka nie jest taka łatwa gdy nie jest klanowiczem — powiedział bardziej do siebie niż do rozmówcy, na moment opuszczając wzrok w dół ale nie w smutku a w zastanowieniu. Nie sprawiał wrażenia jakby miał zrezygnować z czegokolwiek tylko z powodu wyrastających na drodze trudności; w zasadzie to wydawał się zaskakująco zdeterminowany. — Ale czy niemożliwa? — padło po chwili, gdy złote tęczówki uniosły się na powrót, wychodząc na spotkanie tym kryształowym. Władanie dodatkowym językiem wydawało mu się fantastyczną opcją z wielu różnych powodów; nie dało się ukryć młodzieńczej ekscytacji, bo ślepia wręcz mu od niej błyszczały.
⠀⠀⠀⠀Początkowo uszy nieco mu oklapły na wieść, że wilk nie spotkał nigdy żadnej topielicy, niemniej kontynuowany temat podniósł je na nowo. Nekromanta, co? Szybko odzyskał nadzieję. Nie był do końca pewien dlaczego dziwne stwory i legendy o nich wydawały mu się aż tak atrakcyjne, niemniej nie zamierzał się nad tym zastanawiać, a jedynie korzystać, gdy nadarzała się okazja.
⠀⠀⠀⠀— Cuall...yrichnaa? — powtórzył, a przynajmniej spróbował, starając się zachować podobny akcent i wymowę do tych, jakimi posługiwał się Sinister. To już jedno słowo i całe wyrażenie, które mógł wpisać w swój prywatny zasób! To zapewne również o jedno słowo i całe wyrażenie więcej niż posiadała większość potępionych. Nie sprawiali wrażenia wilków zbyt rządnych poznawania czegoś, co nie oscylowało w tematach ich samych. Przez to nie był też do końca pewien jak zareagowaliby rodzice na ten mały popis wiedzy ze strony syna. Ojciec mógł niekoniecznie być tym zainteresowany, ale może Elisabeth? Musiał to przemyśleć. Na to przyjdzie jednak czas później. Póki co potruchtał za wilkiem, widząc że i ten rusza się z miejsca. Wysłuchał dokładnego opisu tego, czego zamierzali szukać, przy okazji starając się nie zagrzebać w mętnym gruncie pod łapami. Wiedział już że to miejsce było aż nazbyt zdradliwe i na każdym kroku czyhały jakieś pułapki, wolał więc zawczasu zapobiec sytuacji w której nadepnąłby aligatorowi na nos.
⠀⠀⠀⠀— Aktywatora do czego? — dopytał, nie mając jeszcze nadmiernego pojęcia o alchemii. Widząc jak wilk idzie w jedno miejsce, on poszedł w drugie, nie chcąc sprawdzać tego samego kąta. Wskoczył na wystające nad ziemię, pokrętne korzenie, rozglądając się uważnie dookoła nich. Wszędzie było dużo gęstych krzewów, więc musiał porozchylać trzciny by sprawdzić co znajdowało się między nimi. — Jak na pełne aligatorów i podobno topielic miejsce rośnie tu zaskakująco wiele przydatnych roślin — podzielił się na głos myślą, idąc tym razem do przewalonej kłody, gdy między korzeniami nie znalazł niczego, co pasowałoby do opisu czarciej rogatki.
𝓢𝓮𝓴𝓴𝓲
┈┈・୨ ✦ ୧・┈┈
𝙺𝙰𝚁𝚃𝙰 𝙿𝙾𝚂𝚃𝙰𝙲𝙸 | 𝙴𝙺𝚆𝙸𝙿𝚄𝙽𝙴𝙺

┈┈・୨ ✦ ୧・┈┈
𝙺𝙰𝚁𝚃𝙰 𝙿𝙾𝚂𝚃𝙰𝙲𝙸 | 𝙴𝙺𝚆𝙸𝙿𝚄𝙽𝙴𝙺
