Strona 2 z 3
Bursztynowe morze
: 28 cze 2025, 18:43
autor: Vendetta
Szedł dalej…
Piasek stawał się drobniejszy, bardziej sypki, a bursztynowe kamienie coraz rzadsze – jakby morze samo pilnowało swoich tajemnic, ukrywając je głębiej, im dalej od brzegu odchodził. Vendetta nie przerywał marszu. Jego ruchy były płynne, wyważone, niespieszne – jakby nie gonił celu, tylko szedł razem z nim, ramię w ramię.
Każdy krok zostawiał za sobą ślad, który zaraz potem znikał pod powiewem wiatru. Tak jakby miejsce to nie chciało pamiętać wędrowców. Jakby ślady wilczych łap były dla tej ziemi zbyt lekkie, by trwać. Ale Vendetta się tym nie przejmował. On nie musiał zostawiać śladów. Wystarczało, że wiedział, że szedł.
Znowu się zatrzymał. Wśród nadbrzeżnych krzewów, gdzie słońce grało ciepłymi smugami na liściach, a wiatr przynosił zapach soli i chłodnej wody. Znowu pochylał łeb, badał teren, delikatnie rozgrzebywał piach. Znowu bez skutku....
Bursztynowe morze
: 28 cze 2025, 18:46
autor: Vendetta
Ale każda porażka była cicha, prawie niedostrzegalna...
Nie warczał. Nie mruczał. Nie tupał łapami. Po prostu... szedł dalej.
Jeszcze wciąż szukał.
Choć wokół było wiele roślin, choć barwy i kształty mieszały się ze sobą, tworząc złudzenia, iluzje, urywki nadziei – żadna z tych roślin nie była włóczykijem. Ani ta, co miała fioletowy połysk, ani ta z różowym kielichem. Ani tamta, której cebulka pachniała znajomo, ale nie tak, jak powinna.
Wszystko było prawie.
Ale nie to.
Vendetta podniósł głowę. Spojrzał na horyzont. Słońce schodziło powoli, kąpiąc świat w pomarańczowo-złotym świetle. Niebo i morze zlały się w jedną taflę bursztynowej ciszy....
Bursztynowe morze
: 28 cze 2025, 18:50
autor: Vendetta
Przez chwilę po prostu stał...
Wiał wiatr. Poruszał liście. Szumiał w uszach jak opowieść opowiadana przez starą matkę ziemię. Wilk wciągnął powietrze – głęboko, spokojnie.
Nie znalazł surowca.
Nie dziś.
Ale nie odszedł z pustymi łapami. Bo był bliżej niż wcześniej. Bo każdy dzień szukania to był dzień zrozumienia – terenu, roślin, powietrza, siebie.
Włóczykij był mitem tylko dla tych, co szukali po omacku. Dla takich jak Vendetta – był sekretem, który trzeba było odkrywać krok po kroku. Nie przez łut szczęścia. Przez wytrwałość.
I choć nie znalazł...
...jeszcze wciąż szukał.
I nie zamierzał przestać.
Bursztynowe morze
: 28 cze 2025, 18:53
autor: Vendetta
I nareszcie znalazł.
Znalazł to, czego szukał.
To nie był moment spektakularny. Nie było błysku, niebo się nie rozstąpiło, wiatr nie wzniósł triumfalnego śpiewu. Przeciwnie — wszystko nagle ucichło, jakby świat sam wstrzymał oddech.
Vendetta właśnie wtedy się zatrzymał...
Stał przy niewielkim zagłębieniu w ziemi, między dwoma krzewami, które z daleka wyglądały jak każde inne. Nic szczególnego. Żadnych znaków. A jednak... jego łapy niesione intuicją i wyczuciem Obieżyświata poprowadziły go właśnie tutaj.
Nos zbliżył się do ziemi. Wciągnął powietrze. I wtedy poczuł to – ten jedyny, ledwo uchwytny zapach. Zielony, lekko ziołowy, ale przełamany słodyczą i goryczą, jakby wspomnienie wiosny zamknięte w ziemi.
Nachylił się niżej. W liściach między krzewami, w cieniu bursztynowych odłamków, zobaczył ją. Roślinę, którą znał z opisów, ze słów starszych, z legend przekazywanych szeptem.
Włóczykij.
Bursztynowe morze
: 28 cze 2025, 18:54
autor: Vendetta
Nie była okazała. Łodyga delikatna, giętka, pochylała się pod własnym ciężarem. Kwiaty – różowe i fioletowe, maleńkie dzwonki przypominające konwalię – drżały przy każdym podmuchu wiatru. Ale to cebulka przyciągała uwagę. Ukryta tuż pod powierzchnią ziemi, nie większa od mirabelki, gładka, jasna.
Vendetta wykopał ją ostrożnie. Jakby dotykał czegoś świętego.
Trzymał ją przez chwilę między łapami, w milczeniu. To nie była zwykła zdobycz. To było coś więcej – owoc cierpliwości, wynik drogi. Symbol.
Szukał długo. I nie zawsze wierzył, że się uda. Ale nie przestał szukać.
I oto była...
Nie błyszczała, nie świeciła. Nie wyglądała na coś potężnego. Ale wiedział, że właśnie to był jej urok – ta skromność, ta ukryta siła.
Znalazł.
Z wolna podniósł wzrok. Morze nadal cicho szemrało, słońce zniżało się ku wodzie, kraby poruszały się gdzieś z boku wśród kamieni. Ale dla Vendetty świat właśnie się zmienił.
Bo nareszcie znalazł.
To, czego szukał.
I może nawet więcej.
Oddalił się.
/zt.
Koniec wydobycia surowca.
Bursztynowe morze
: 03 lip 2025, 12:03
autor: Vendetta
Wydobycie surowca: Skarb Włóczykija
Vendetta stąpał powoli po bursztynowej plaży, zostawiając lekkie ślady na ciepłym piasku. Słońce chyliło się ku zachodowi, a niebo przybrało ten sam odcień, co kamienie pod jego łapami. Wilk mrużył oczy, próbując odróżnić prawdziwy bursztyn od skałek udających drogocenne skarby.
Jego puszysty ogon kołysał się rytmicznie, a długa, biała grzywka łaskotała go po pysku, gdy wiatr zawiewał od strony morza. Vendetta zatrzymał się na chwilę i rozejrzał. Pachniało solą, piaskiem... i czymś jeszcze. Może to ślad włóczykija?
Zadarł głowę, szukając rośliny przypominającej konwalie – białej, różowej, fioletowej. Nic. Ale on się nie śpieszył. Jeszcze nie. Na razie rozglądał się, chłonąc widoki, z uśmiechem łobuza i błyskiem ciekawości w niebieskich oczach.
Jeszcze chwilę pochodzi, zanim zacznie kopać.
Bursztynowe morze
: 03 lip 2025, 12:04
autor: Vendetta
Vendetta kręcił się między krzewami, co chwilę pochylając łeb i węsząc uważnie przy ziemi. Piasek był suchy, wiatr rozwiewał zapachy, a wszystko wokół pachniało solą i kamieniami. Zatrzymał się przy niewielkim skupisku roślin, przyjrzał się liściom, ale to nie było to.
Znowu ruszył przed siebie, wolno, nie robiąc hałasu. Kilka razy zagrzebał łapą w ziemi, lecz poza suchymi korzeniami i małymi kamieniami nie znalazł nic wartego uwagi. Uniósł głowę, rozejrzał się po bursztynowym krajobrazie. Było cicho. Za cicho.
Zmarszczył brwi, ale nie przestawał szukać...
Bursztynowe morze
: 03 lip 2025, 12:06
autor: Vendetta
Vendetta przeszedł przez niski zagajnik, ostrożnie stawiając kroki między rozrzuconymi kamieniami. Zatrzymał się przy jednej z roślin, przyjrzał jej się uważnie, ale po chwili tylko prychnął i odsunął łapę. To nie włóczykij.
Jeszcze raz spróbował — grzebnął w piachu, rozgarnął kilka liści, zajrzał pod wystający korzeń. Pusto. Ślady innych zwierząt, wyschnięta gałązka, jakiś stary fragment muszli. Westchnął, odwrócił się i podążył w stronę niewielkiego wzniesienia.
Był cierpliwy, ale zaczynał odczuwać frustrację. Wciąż nic...
Bursztynowe morze
: 03 lip 2025, 12:08
autor: Vendetta
Samiec poruszał się dalej, krok za krokiem, z nosem blisko ziemi. Przeszukiwał każdą szczelinę między kamieniami, zaglądał pod krzewy i zrywał suchą trawę. Wciąż jednak nie natrafił na to, czego szukał.
Zatrzymał się na chwilę, potrząsnął łbem i spojrzał przed siebie. Teren zdawał się nie mieć końca, a ślady włóczykija były albo zatarte, albo nie istniały wcale.
Przesunął się nieco w bok, wchodząc w cień większego głazu. Znowu zaczął szukać, uparcie, choć coraz wolniej. Nie zamierzał się poddawać, ale z każdą chwilą robił się bardziej czujny i skupiony...
Bursztynowe morze
: 03 lip 2025, 12:10
autor: Vendetta
Wilk sunął nisko przy ziemi, łapy stawiał cicho, jakby coś mogło go usłyszeć. Przeszedł przez kolejny odcinek plaży, potem skręcił w stronę niewielkich wydm. Tam znów zaczął szukać – grzebał w piachu, zaglądał między korzenie, węszył długo.
Nie było śladu cebulki.
Zamrugał, lekko zmrużył oczy od słońca i znów się ruszył. W milczeniu, coraz dalej, coraz głębiej w teren. Szukał nadal. Bez słowa. Bez żadnych wskazówek ze strony świata...
Bursztynowe morze
: 03 lip 2025, 12:14
autor: Vendetta
Vendetta wszedł między niskie krzewy, ostrożnie rozgarniając łapą suche liście. Zatrzymał się na moment, przyłożył nos do ziemi, wciągnął powietrze. Nic. Ruszył dalej.
Czas mijał, a trop wciąż się nie pojawiał. Ani zapachu, ani kształtu, który choćby przypominał włóczykija. Tylko piach, bursztynowe kamyki i ciche szmery wiatru.
Mimo to nie przestawał. Okrążył zarośla, zajrzał za omszały pień, potem na nowo zanurzył się w poszukiwania. Nadal szukał...
Bursztynowe morze
: 03 lip 2025, 12:17
autor: Vendetta
Szukał nadal, uparcie i w milczeniu. Nos przy ziemi, wzrok czujny, krok za krokiem. Przeszedł przez płytkie zagłębienie w terenie, zatrzymał się przy roślinie, która z daleka wyglądała obiecująco. Pochylił się, obejrzał dokładnie.
Znowu nie to...
Westchnął cicho, niemal bezgłośnie, i znów ruszył przed siebie. W stronę kolejnych krzewów, kolejnych kamieni, kolejnych miejsc, gdzie może — choć nie musi — coś być.
Szukał nadal... i jeszcze... i wciąż... i wciąż, cholera...
Bursztynowe morze
: 03 lip 2025, 12:22
autor: Vendetta
Westchnął, ale jeszcze się nie poddał. Otarł łapą piach z nosa, poprawił tor swojej wędrówki i ruszył dalej, uważniejszy, bardziej skupiony....
Zatrzymał się przy niewielkiej roślinie o jasnych liściach. Przyklęknął, powąchał, rozsunął trawę. Znowu nic. Przesunął się kawałek, znów nos przy ziemi, wzrok czujny.
Nie zamierzał wracać z pustymi łapami. Szukał dalej.
Bursztynowe morze
: 03 lip 2025, 12:27
autor: Vendetta
Sapnął ciężko, poirytowany. Piach był wszędzie — w futrze, między palcami, nawet w pysku. Rozejrzał się po raz kolejny, mrużąc oczy.
Nadal nic. Ani śladu włóczykija.
Zatrzymał się, łapy miał napięte, ogon lekko drgał. Zaczynał się niecierpliwić. Przesunął się gwałtowniej niż wcześniej, trącił kamień, który potoczył się, ot miażdżąc po drodze jakieś robaczki.
Znowu sapnął. Ale ruszył dalej. Jeszcze nie teraz. Jeszcze nie koniec...
Bursztynowe morze
: 03 lip 2025, 12:33
autor: Vendetta
Nareszcie, coś przykuło jego uwagę. Wśród bursztynowych kamyków, tuż przy korzeniach krzewu, błysnęła niewielka cebulka włóczykija. Vendetta zbliżył się ostrożnie, powąchał, a potem delikatnie chwycił ją w zęby.
Przez chwilę stał nieruchomo, jakby upewniając się, że to naprawdę to, czego szukał. Gdy upewnił się, że skarb jest w jego posiadaniu, odwrócił się i powoli oddalił w stronę lasu, z dumnie uniesioną głową i błyskiem satysfakcji w niebieskich oczach.
Oddalił się...
/zt.
Koniec wydobycia.
Bursztynowe morze
: 22 lip 2025, 21:42
autor: Atreus
Wpadł popływać, złowić rybkę i posiedzieć przed ogniskiem. Pobawił sięw ten sposób jakieś... 2 h.
O zachodzie słońca palił się ładny stosik, patyki z rybami się piekły, a on siedział naprzeciwko... smutny.
Dostał depresji po tym, jak jego dzieci zwyczajnie poznikały bez śladu. Teraz stał się mocno inny, mniej wesoły, bardziej gburowaty.
Bursztynowe morze
: 22 lip 2025, 21:44
autor: Naakka
Naakka gdzieś w świecie zgubiła swoje dziecię. Nieroztropna to dziewczyna, bo coś tam... Nie ważne. Pojawiła się nad bursztynowym morzem, bo było piękne... i... ciepłe... Wstąpiła do wody, chcąc się popluskać. Jej radość — uleciała — wraz z potomkami z gniazda... Nie mniej, wciąż starała się czerpać z życia, mimo chwiejnych nastrojów, mimo wszystko... Nie dojrzała od razu Artreusa — wlepiając błękitne spojrzenie we własne odbicie... Wciąż piękne, ale smutne.
Bursztynowe morze
: 22 lip 2025, 21:48
autor: Atreus
Wyróżniający się chlust wody, inny niż fale morskie, mógł rozpoznać z odległości kilometra. Kątem oka kuknął, kto tam wpadł i zobaczył tę kobietę, z którą uczynił nowe życie. Może lekko mu drgnęło serduszko, nieco inaczej, niż zwykle, ale... smutku nie potrafiła (na razie) zbić. Dawno się nie widzieli, nie wiedział, czego się po niej spodziewać. Czy wciąż go pamięta? Czy wciąż go chce? Cholera wie, a narastająca znieczulica od dłuższego czasu, wypaliła marzenia i pragnienia. Wrócił do gapienia się w ognisko, westchnął i szturchnął kijem rozpalone drwa.
Bursztynowe morze
: 22 lip 2025, 21:53
autor: Naakka
Obniżyła łeb i przyłożyła nos do wody... Stworzyła pojedynczą falę, okrągłą, ciągnącą się w dal... Sama stała w miejscu, nieruchomo — jak posąg, nie poruszywszy żadną inną częścią ciała...
Woda ta cóż — może nie do końca pitna.... Więc nie ryzykowała. Uniosła ponownie kiepeł i rozejrzała się powolnym, lodowo-błękitnym wejrzeniem. Dostrzegła niebieski kształt i pokicała do niego, jak gdyby nigdy nic. Jej skrzydła zabawnie unosiły się i opadały miękko na grzbiecie.
W raz...
Zatrzymała się gwałtownie i szepnęła miękko. — Atreus... — Jeno to. Nic więcej.
Bursztynowe morze
: 22 lip 2025, 22:16
autor: Atreus
Drgnął uchem, nadal szturchając żar. Oczywiście przystopował, poruszony chwilą nostalgicznych myśli, ale tylko przez chwilę. — Naakka. — Tak samo cicho mruknął.
Czas coś wszamać.
Zdjął jedną z ryb, dobrze wysmażoną i po prostu zaczął szamę.