Strona 7 z 7

Las

: 18 wrz 2025, 21:08
autor: Yvarrah

Chociaż naprawdę próbował — skupienie nie przychodziło mu dzisiaj łatwo. Ba, wyjątkowo się rozpraszał. Narzucał na siebie presję, której nie potrzebował i która wcale nie musiała istnieć. Przewrotny los wcale nie chciał mu ułatwić życia. Potrząsnął nagle czerepem, starając się wrócić do rzeczywistości. I wtedy zobaczył, iż Musta Yö wyjątkowo pewnie ruszyła w kierunku... jakimś, nie był pewien. Zakołysał lekko ogonem. Czyżby szamanka natrafiła na coś interesującego? Oczywiście, że tak. Bo przecież byla cenniejsza od niego. I chociaż naprawdę — Ithil mu świadkiem — nie chciał czuć niechęci wobec wilczycy, która nie dość, że nic mu nie zrobiła, to jeszcze zdecydowała się niemal bezinteresownie mu dopomóc w polowaniu, to nie był w stanie się tych demonów w głowie wyzbyć.

Ruszył za nią, zawierzając jej umiejętnościom.
Nos był dzisiaj jednym z wierniejszych sprzymierzeńców, jakich pod łapą (oczywiście nie dosłownie, anatomia była tutaj bezkompromisowa) miała szamanka. Im dalej szła, tym więcej zapachów była w stanie rozpracować — widocznie łowcy trafili na szlak, którym często podróżowali mieszkańcy lasu, chcąc dotrzeć do niewielkiego wodopoju. Ot, zapomniane starorzecze, porośnięte gęstym listowiem oraz rozmaitymi zaroślami, do którego w końcu mieli dotrzeć.

Pośród zapachów pojawił się i on — trop sarny, wyraźny, kuszący, wręcz wołający "znajdź mnie".

Jeśli tylko wilki zdecydowały się ruszyć zgodnie z tym tropem (a by dodatkowo nie przedłużać pozwolę sobie założyć, że tak właśnie było) po kilkunastu minutach dostrzec mogły cel wycieczki. Sarna europejska capreolus capreolus — nic nadzwyczajnego, a jednak dzisiaj zdecydowanie pożądanego przez dwójkę skrytych w zaroślach drapieżników. Strzygła uszyma niczym kusicielka, prezentując ich walory. Tak, zdecydowanie to były ładne, zgrabne uszy. Idealne jako trofeum wieńczące to polowanie.
Całkiem okazała koza pochyliła się w stronę wody, widocznie spragniona po trudach powoli zmierzającego do zakończenia dnia. Niebo zaczynało szarzeć, choć jeszcze niedawno o tej samej porze byłoby zadziwiająco jasno. W krzakach niedaleko niej pasło się kilkumiesięczne koźlę. Prawdopodobnie już za kilka tygodni dołączą do stada. A raczej — dołączyliby...

Sarna wraz z potomkiem znajdowali się na przeciwnym brzegu łukowatej przerośniętej kałuży. Na razie nie była świadoma zagrożenia, a uszami poruszała po to, coby odgonić muchy, kłębiące się w okolicy. W tym samym celu machała kitką, co mogłoby być całkiem urocze gdyby nie fakt, że — chociaż koza jeszcze o tym nie wiedziała — była już martwa.
Wilki miały do pokonania nieszczególnie rozległe starorzecze — ot, wstęga szeroka raptem na pięć metrów. Woda nie była głęboka, prawdopodobnie w najgłębszym miejscu sięgnęłaby Muście do barku. Jeśli wilki spojrzą w lewo dojrzą, że wodopój kończył się jakieś piętnaście metrów dalej. Na co się zdecydują?
Na przełaj? — szepnął najciszej, jak potrafił, podchodząc wcześniej do szamanki.

Las

: 19 wrz 2025, 0:06
autor: Musta Yö
jak się okazało, głównym problemem miał nie być brak śladów, a raczej ich plątanina. Część świeżych, część już zleżałych, ale prawdopodobnie większość obiecująca posiłek na końcu drogi. Wilcze krainy zazwyczaj były obfite w zwierzynę, więc z reguły wyłącznie od wytrwałości w poszukiwaniu zależało to czy łowcy dostaną szansę na upolowanie obiadu, dlatego rozbierając mieszaninę tropów na charakterystyczne gatunki, Musta prędzej czy później odnalazła ten, na którym im zależało. Na moment zatrzymała się, nieruchomiejąc w pół kroku obrócona w kierunku, w którym prowadziły ślady. Nie powiedziała nic, kątem oka odnalazła tylko towarzysza by upewnić się, że nie oddalił się akurat by sprawdzić ślady w innym miejscu, ale pochwyciwszy choć na chwilę jego spojrzenie, uśmiechnęła się tylko króciutko by dalej podążyć za tropem.

Przez chwilę zastanawiała się dlaczego koza znajduje się tu sama, ale bardzo szybko zweryfikowała tą informację. Obok było młode, które prawdopodobnie w najgorszym dla siebie scenariuszu — zostanie sierotą, a w tym niewiele lepszym — po prostu zginie, oszczędzając sobie stresu.
Problem stanowił jedynie sierp wody, która nie była najbardziej sprzyjającym środowiskiem do podkradania się — gdyby coś nie wyszło, znacznie ciężej byłoby wyskoczyć z niej by rozpocząć pościg. Z drugiej strony wiatr wydawał się być nie działać na ich szkodę. Może warto było zaryzykować...?
Dała sobie sekundę na rozważenie tej opcji.
— Ja na około. — mruknęła cichutko — Jeśli się uda, zamieńmy się miejscami. — zaproponowała. W końcu lepiej by było żeby Teurg był bliżej gdy zacznie się gonitwa, a Musta... cóż, ona miała jeszcze asa albo dwa w futerku.
Wyminęła wilka i najciszej jak potrafiła, skierowała się dookoła wodopoju. Przede wszystkim starała się pilnować wiatru, a im bliżej była, tym częściej swój ruch uzależniała od działania sarny — poruszała się głównie gdy ta strzepywała uszami lub interesowała się czymś z drugiej strony.

Las

: 19 wrz 2025, 20:09
autor: Yvarrah
"Ja naokoło", dotarło do jego nastawionych uwaznie uszu. Skinął więc w milczeniu łbem, bo co więcej miał dodać? Co prawda "zamieńmi się miejscami" odrobinę zbiło go z pantałyku i nie był pewien, jak powinien traktować kolejne słowa Musty. Zamiast jednak podpytywać i ryzykować, że ktoś w końcu go usłyszy, wolał postawić na "zobaczy się w praniu". Liczył, że w czasie akcji wychwyci, co mogła mieć na myśli Nova. Sarna zdawała się być naprawdę blisko, na wyciągnięcie łapy. Póki znajdował się w zaroślach, mając wiatr w plecy, nie obawiał się, że cokolwiek pójdzie nie tak. Problemem było to, że trzeba bylo wychylić się z tej przyjemnej przystani i ruszyć w stronę kozy. Odprowadził towarzyszkę spojrzeniem. Nie chciał przeciąć starorzecza zbyt wcześnie, bo wtedy dopadnięcie do zwierzyny byłoby zaiste trudniejsze.

Parzystokopytna piękność o nogach modelki wyjątkowo długo nie zdawała sobie sprawy z tego, co się dzieje. Napiła się, potem uniosła łeb i rozejrzała dookoła, niemniej czujna Musta nie zamierzała dać się łatwo zobaczyć. Jesienny wiatr, raz po raz muskający miękką sierść wilczycy, nie zamierzał komplikować zabawy, pozostając z tyłu, potem z boku, szamanki. Sarna, nie zobaczywszy niczego niepokojącego, cofnęła się do swojego koźlęcia, zaczęła czule czyścić jego futerko na łebku. Młody coś tam protestował. Jeszcze nie miał pojęcia, że marudzi przed rodzicielką po raz ostatni...

W końcu wilczyca podeszła blisko na tyle, że kwestią trzech susów było dopadnięcie do zwierzyny. Niemniej im bliżej kopytnej — tym rzadsza roślinność, w której samica mogła się skryć. Sarna znajdowała się na placku niemal łysej ziemi, widocznie często wydeptywanej i wyskubywanej z trawy i innej roślinności.


Cały czas kontrolował położenie wadery, jednocześnie pilnując zachowania sarny. Opadł miękko na ugiętych łapach, brzuchem niemal przylegając do podłoża, chciał się jak najbardziej zamaskować do momentu ostatecznej akcji. Odczuwał pulsujące w żyłach napięcie, wyczekiwał odpowiedniego momentu.
Kiedy uznał, iż szamanka znajduje się już dostatecznie blisko przyszłej ofiary, wybił się solidnie tylnymi łapami, coby jak najzgrabniej przełamać ten pierwszy opór wody. Nawet mimo tego, iż nie było głęboko — ciecz zdecydowanie utrudniała bieg i strącała sporo szybkości basiora. Na szczęście do pokonania była naprawdę nieduża odległość.

Paradoksalnie to właśnie koźlę jako pierwsze zdało sobie sprawę z zagrożenia. Było skierowane pyskiem ku zmierzającemu w jego stronę Yvarrahowi. Zakwiliło głośno i spróbowało rzucić się do ucieczki, jednak bliskość rodzicielki zdecydowanie utrudniła mu ruchy, skrępowała względnie jeszcze wątłe ciało. W końcu odskoczył głębiej w krzaki, rzucając się do ucieczki.
Jego rodzicielka jednak nie zorientowała się zbyt szybko...
/ proponuję w kolejnej turze po prostu ją ubić, zebrać uszy i do domu XD

Las

: 19 wrz 2025, 21:52
autor: Musta Yö
wiedziała, że nie podejdzie wystarczająco blisko by móc dopaść sarnę jednym susem — trochę dlatego, że sus w jej przypadku nie byłby zbyt spektakularny na odległość, a trochę dlatego, że po prostu otoczenie na to nie pozwalało. Konieczność pościgu była właściwie pewna, ale chociaż to Musta była bliżej, pierwszy uwagę zwrócił na siebie Yvarrah.
Nawet nie podejmowała się pościgu za koźlęciem, rzuciła się od razu w stronę dorosłej samicy. Jednocześnie rzuciła okiem na ziemię pod nogami sarny, która pewnie w tym momencie też zdecydowała się zrobić taktyczny odwrót. Sama Musta nie była najlepsza w wyścigi długodystansowe, ale polowanie na zające i króliki wymusiło na niej by radziła sobie inaczej. Z ofiarą tej wielkości powinno być nawet prościej.
Biegnąć, lewitacją unosiła gałęzie na wysokość sarnich 'kolan', a chociaż te, które mogła podnieść bez przesadnego wysiłku do największych nie należały, utrudniały sarnie bieg i cały czas groziły potknięciem. Niestety była to ostatnia przysługa jaką w tych łowach mogła zrobić dla wilkołaka.

Las

: 19 wrz 2025, 22:06
autor: Yvarrah
Sarna poderwała się do ucieczki, kiedy tylko zorientowała się w sytuacji. Problemem było jednak to, że zorientowała się o jakieś pół sekundy zbyt późno, aby mieć jakieś szanse. Mimo to próbowała. Możliwe, że świadomość, iż jej koźlę bylo bezpieczne nieco dodało jej odwagi, by umrzeć.
Intuicyjnie zaczęła uciekać w stronę przeciwną do tej, od której nadeszło niebezpieczeństwo. Zamiast więc gnać równolegle do któregokolwiek z wilków ruszyła na skos, intuicyjnie chcąc oddalić się jak najbardziej od obojga, jednocześnie widać było, że stara się drapieżców odciągnąć od krzaków, w które umknęło jej młode. Gałęzie, które nagle zaczęły się unosić i przemieszczać wbrew jakiejkolwiek logice były dla kopytnej na tyle dużym zaskoczeniem, że ledwo się poderwała do biegu, a już klęknęła przed oprawcami. A przynajmniej na przednie kończyny, bo tylnymi nogami zdążyła jeszcze wyrzucić w powietrze, pokonując Musta Yö jej własną bronią — wykop trafił w jedną z gałęzi, która wymknęła się nieco magii, (być może szamanka właśnie koncentrowała się na kolejnej przeszkodzie), by poszybować prosto w stronę niebieskookiej, by zadrapać ją pod okiem.
Yvarrah nie musiał nawet sięgać po moce wilkołaka. Nova dostatecznie spowolniła ofiarę. jednak na moment stracił czujność; widząc szybująca ku wilczycy gałąź skoncentrował się na niej, chcąc upewnić się, iż towarzyszka nie oberwała nazbyt mocno. I właśnie wtedy sarna w panice poderwała się w górę. A że Yvo już niemal złapał ją zębami za szyję, to kiedy zwierzę się gwałtownie podniosło — przydzwoniło mu łopatką prosto w nos, aż zapiszczał jak szczeniak. Po części z bólu, po części z zaskoczenia.
Nie przejmując się krwią wyciekającą z nozdrzy, ponowił natarcie, dopadając sarny. Uczepił się zębiszczami jej szyi, skutecznie ściągając ją na podłoże. Uważał, by nie oberwać dodatkowo którymś z kopyt. Odszukał dość sprawnie krtań, którą mocnym naciskiem szczęki zmiażdżył. Poprawił raz czy dwa, a potem jeszcze dodatkowo szarpnął, by jak najbardziej powiększyć rany zwierzęcia. Oblizał mordę, sam już nie bedąc pewnym, czyją juchę właśnie zlizywał. Nie odrywał wzroku od oczu kozy. Oczu, w których gasło życie.
Jesteś cała? — spytał, odszukując spojrzeniem wilczycę.

/ polowanie zakończone sukcesem

Las

: 19 wrz 2025, 22:51
autor: Musta Yö
gałąź, która zdecydowała się nagle zmienić stronę konfliktu, nie była może wybitnie groźnym przeciwnikiem, ale uderzenie pod okiem (-17pż) wytrąciło ją z tempa na tyle, że właściwie straciła szansę na to, by wznowić skuteczny pościg. Co nie znaczy, że nie próbowała, dlatego gdy Yvarrah kończył wyciskać z sarny życie, ona znalazła się już tuż obok, troszkę zadyszana i z rozcięciem na pysku, ale poza tym zdecydowanie cała.
— Oeí. — przytaknęła wesoło. Z tego co zdołała ocenić, wilkołak również nijak na tej krótkiej pogoni nie ucierpiał (rozbity nos albo umknął jej uwadze wśród czerwieni krwi sarny, albo — co też mocno prawdopodobne — uznała, że takie rany to do wesela się zagoją).
— Potrzebujesz obu uszu?

Las

: 20 wrz 2025, 11:16
autor: Yvarrah
Odruchem pociągnął nosem — tak, jak się to często robi, gdy czujesz, iż coś z niego cieknie. Uśmiechnął się do wilczycy łagodnie, sięgając po nóż, by ostrożnie oddzielić uszy od czaszki sarny.
Jedno mi w zupełności wystarczy — odpowiedział spokojnie, podając szamance jedno z nich. W końcu gdyby potrzebował dwóch, zawsze może sobie je rozmnożyć, czyż nie? Po prawdzie... I tak miał taki plan, bo profesja sama się nie zrobi. Przechylił lekko mordę. — Dziękuję za pomoc. Chodź, powinnaś przemyć sobie ten policzek — powiedział niegłośno, odwracając się w stronę wody.

/ zebrano: 2x ucho sarny (jedno dla Yva, jedno dla Musty)

Las

: 20 wrz 2025, 19:56
autor: Musta Yö
nienachalnym wzrokiem obserwowała jak Yvarrah zbiera składnik, po który przyszedł, po czym odebrała swój przydział uszu.
— Jesteś rzemieślnikiem? — zagadała jeszcze, bo było to mniej bezpośrednie niż "na jaki amulet potrzebujesz tego ucha?" a odpowiedź i tak dostarczyła by jej pewnie wystarczająco precyzyjnej informacji.
Na troskę o jej ranę zaśmiała się tylko łagodnie, chociaż rozcięcie zaczynało już piec i pewnie trochę spuchło. Nie mniej podeszła do wody i oglądając się w jej lustrze, starannie przemyła ranę. Nie wyglądało na to by była potrzeba niepokoić uzdrowiciela.

[zebrano 1x ucho sarny]

//jak chcesz to możesz zrobić zt x2

Las

: 21 wrz 2025, 10:41
autor: Yvarrah
Pokręcił powoli głową.
Alchemikiem — odpowiedział. Cóż, prawdą było, że zbieranie pewnych przedmiotów automatycznie kojarzy się z tworzeniem amuletów i innych cudów, on jednak kierował się czymś zupełnie innym. Inwestował, można powiedzieć. Chciał zapoznać się z jak największą ilością surowców, bo w końcu nie wiadomo, czego może w przyszłości potrzebować. Uśmiechnął się lekko do samicy, zabrał jedno z uszu.
A potem sam przemył sobie mordę od krwi. O dziwo jego własna już nie ciekła, więc nie szorował nosa za mocno, obawiając się, iż mógłby na nowo wymusić krwawienie, czego nie chciał — a czego nie był pewien, bo na leczeniu nie znał się wcale. Jak to się mówi: lepiej dmuchać na zimne.
Chcę się zapoznać z jak największą liczbą surowców, co może być przydatne w przyszłości — powiedział.
Jeśli zaszła konieczność, podczas podróży wyjaśnił jej więcej o całym tym alchemicznym koniku. Wciągnl sobie sarnę na grzbiet, bo nie lubił niczego marnować. Pewnie gdzieś sobie na terenach klanu zjedzą, a może zje sam, jeśli szamanka nie będzie miała ochoty? Czas pokaże.

/ ztx2 + Musta Yö

Las

: 08 paź 2025, 19:16
autor: Yvarrah
/ zbieractwo: czosnek


Zima nadchodziła. A co za tym idzie — zebranie roślinnych surowców było coraz trudniejsze, a wkrótce miało się stać wręcz niemożliwe. Postanowił zatem zebrać przed zimą to, co tylko się uda. Dzisiaj postawił na czosnek. Chyba dotąd nie miał okazji takiego zebrać, więc wiedział, czego szuka jedynie dość ogólnie, ot, z rysunków w książkach. Nie przeszkadzało mu to jednak, aby podjąć wyzwanie.

Las

: 08 paź 2025, 19:52
autor: Yvarrah
Szedł więc sobie przez ten las, próbując odszukać czosnek. Nie był pewien, czy ten tutaj rośnie (może powinien najpierw spytać o to jakiegoś wampira — one na pewno wiedzą!) w ogóle w lesie, ale... było to jego pierwsze skojarzenie, więc nie mając niczego lepszego — po prostu zaufał przeczuciu. Wiódł spojrzeniem po roślinach, z których większości nie byłby w stanie zidentyfikować, poszukując zielonych, dość charakterystycznych, badylków.

I po kilkunastu dobrych minutach w końcu udało mu się dostrzec czosnek. Taką miał nadzieję. Wykopał więc bulwę, upewniając się, że znalazł właśnie to, czego szukał. Odetchnął z ulgą, pakując sobie czosnek do kieszeni międzywymiarowej, w której wilki trzymały wszystko to, co sobie uzbierały. A potem ruszył dalej. Dzień się kończył, a on miał sporo do roboty...


/zt.
+ 1 x czosnek