Strona 6 z 6
Lodowiec
: 13 lip 2025, 20:24
autor: Níule
Zaczął trochę manipulować grawitacją, żeby się nie ślizgać. Nie chciał się przewrócić i obić sobie tyłka, a co gorsza spłoszyć fok. Nie mógł zepsuć polowania, zwłaszcza, że nie był tutaj sam. Gdy Karmelitta poszła odwracać uwagę, on tylko zerknął na drugą waderę. Czekał na znak do ataku, wybór ofiary i tak dalej. W głębi już go korciło, żeby się rzucić do ataku, ale panował nad sobą.
Lodowiec
: 13 lip 2025, 20:44
autor: Riril
gdy Karmelitta odsunęła się od nich, Riril uchyliła się na łapach. Wkrótce miała się rozpocząć ta bardziej wymagająca część łowów.
— Przygotuj się. — mruknęła do Níulego. Jeśli ruszyli by za wcześnie, działanie różowej nie miało by żadnego sensu.
Tymczasem czujne foki momentalnie zwróciły uwagę na Zorzę — jakby zresztą mogło być inaczej? Poruszyły się niespokojnie, ale widzą, że drapieżnik bynajmniej nie zamierza się zbliżać, nie zaalarmowały maluchów, które dalej beztrosko baraszkowały w śniegu, pochłonięte zabawą. Starsze osobniki natomiast wlepiły czarne ślepka w postać w oddali. Nawet teraz nie mogły pozwolić sobie na spuszczenie wilczycy z oczu, w końcu mogła jednak zdecydować się na atak. Natomiast jej niecodzienna szata, budziła zaciekawienie.
W tym poczuciu bezpieczeństwa, zupełnie zignorowały prawdziwe zagrożenie.
— Teraz. — szepnęła i zaczęła podkradać się do zwierzyny. Starała się iść jak najbliżej brzegu, by zwiększyć swoje szanse na odcięcie zwierząt od ucieczki w bezpieczną toń. Starała się iść szybko, przy okazji osłabiając swoje ciążenie by zminimalizować szansę by jej śni9eg bądź lód skrzypnął pod łapą. Chętnie zrobiła by to samo dla samczyka, jednak wiedziała, że nagła zmiana bez ostrzeżenia, mogła by tylko wytrącić go z równowagi.
Wreszcie foki zorientowały się o obecności pozostałych drapieżników. Maluchy zaczęły szybko pełznąc ku wodzie, starsze osobniki również rozpoczęły gramolenie. Riril spróbowała zaatakować jednego z dorosłych, jednak w tym akurat momencie, rzucając się na przód, straciła przyczepność i wywaliła się na lodzie, boleśnie obijając ramię. Foka uciekła.
Jednocześnie wilczyca odcięła drogę ucieczki drugiej dorosłej foce. Teraz z bliska widać było, ze ta jest dużo starsza i jej ruchy były o nieba bardziej niezgrabne.
Lodowiec
: 13 lip 2025, 20:57
autor: Karmelitta
Jak wspomniano wcześniej, katem oka pilnowała reakcji foczego stadka. Czula ulgę, iż stworzenia faktycznie zwróciły na nią uwagę i zdawały się być skoncentrowane na jej osobie. Z tego miejsca, pilnując swojej części zadania, niekoniecznie widziała, co robią pozostali. O przeprawadzanym ataku dowiedziala się w momencie, kiedy Riril wpadła w stadko. Znaczy okej, widziała, że szczeniaki się zaczynają chować, a i dorosłe foki powolisie uwakuuja, jednak nie zdazyla przeanalizować sytuacji i wywnioskować, skąd taka reakcja.
Zadziałała instybktownie. Ruszyła w stronę zamieszania, próbując zaatakować stara fokę. Jednak w ostatnim momencie poślizgnęła się na lodzie i zamiast wbić kły w szyję foki, zahaczyła zębami o jej ogon. Przy okazji prawie sobie wybiła żeby, ładując pyskiem na lodzie, ale co tam.
Zaczęła się podnosić, ale ze nieco kręciło jej się w głowie- szło jej mozolnie.
Níule
Lodowiec
: 13 lip 2025, 21:06
autor: Níule
Zaczął się więc skradać, możliwie jak najniżej przylegając do podłoża. Ślizgał się trochę, ale nie na tym był teraz skupiony. I może to był jego błąd. Jakby się skupił to nie miałby problemów z utrzymaniem równowagi. Zatrzymał się na moment, a gdy przyszła pora na atak to od razu poleciał za Rili. Ona wybierała cel, a on starał się nie rozproszyć. Celem padła starsza foka, bo reszta bardziej żwawych zdążyła uciec do wody. Rzucił się na fokę, a jak ta zarzuciła łbem to go przetrąciła i upadł. Poderwał się jednak sprawnie z powrotem na równe łapy i znowu próbował zaatakować. Już mniej lekkomyślnie.
Lodowiec
: 13 lip 2025, 21:42
autor: Riril
ledwo upadła, zaczęła podnosić się z ziemi. W tym momencie tylko mocom lunara zawdzięczała to, że poszło jej to dość szybko, bo lód stanowił bardzo kiepskie oparcie dla jej łap, nawet gdy te zbrojne były w pazury.
Kątem oka namierzyła swoich towarzyszy, nawet Karmelitta dała radę już do nich dobiec. Ponownie użyła mocy, by grawitacja wokół niezgrabnego i tak zwierzęcia, wydawała się wręcz wgniatać je w podłoże. Nieszczęsny zwierz ledwo się poruszał, czekając na egzekucję.
Złapała zwierza za kark, ale wgryzanie się w tak dużą warstwę tłuszczu do łatwych nie należało. Każdy więc miał jeszcze szansę dołożyć swoją cegiełkę przy dobiciu.
//właściwie Karmelcia już nie musi ale Ty Níule i tak jeszcze musisz napisać posta z zerwaniem skóry, więc możesz jeszcze dopisać jakiś skuteczny atak. Ja po wszystkim wydłubię tłuszczyk.
Dziękuję za sprawny udział <3
Lodowiec
: 13 lip 2025, 21:47
autor: Karmelitta
/ to ja odpisze jutro jutro, nie trzymajcie dla mnie kolejki ani nic, jakoś się wbije <3
Lodowiec
: 13 lip 2025, 21:48
autor: Níule
Tym razem już skutecznie dorwał się do foczego cielska, zadając rany tak, aby na pewno przyczyniły się do śmierci. Nie chciał znowu oberwać w łeb. Kilka sprawnych wilczych zębów i foka padła. Cofnął się i oblizał kły, ale zaraz jeszcze zerwał z jej cielska skórę. No. Dostał co chciał.
— No to nic tu po mnie. Mruknął. Zwinął skórę, pożegnał się i tyle go było.
/Zbieractwo +1 focza skóra
Zt
Lodowiec
: 13 lip 2025, 21:53
autor: Riril
foka padła trupem, grzecznie dając zerwać z siebie skórę.
Riril dyszała jeszcze chwilę nad jej trupem, po czym — korzystając z otwartego grzbietu zwierzęcia, wycięła sobie płat tłuszczu, po czym pożywiła się jego mięsem, zostawiając miejsce by wilczyca się pożywiła. Młodzik już się ewakuował, ale wilczycy nie robiło to za bardzo różnicy.
Będąc już najedzoną, Riril wydawała się być bardziej otwarta na towarzystwo, więc jeśli Karmelitta nie miała nic przeciw, poczekała aż różowofutra też się naje i razem wróciły na tereny Klanu.
//zt
//zbieractwo: 1 tłuszcz
Lodowiec
: 14 lip 2025, 11:49
autor: Karmelitta
Pożywiła się, a potem oddaliła, razem z Riril.
— Nieźle nam to wyszło — rzuciła do nowej koleżanki.
/zt. ♥
Lodowiec
: 14 lip 2025, 22:22
autor: Kalahtem
Rothive pisze:
ero trelelelo
— Bo... gdyby każ... gdyby każda rodziła... to by było... bardzo dużo... dużo szcze... niaków... — wyrzuciła, nie bez widocznego zresztą trudu, pomiędzy którymiś kolejnymi sapnięciami, stęknięciami oraz pojękiwaniami. Naprawę kazał jej rozmawiać, na poważne tematy i prawdopodobnie oczekiwał sensownych wypowiedzi?! (Z tym ostatnim próżno byłoby się do niej zgłaszać nawet w innych okolicznościach). Jeszcze zaczął gadać coś o jakichś definicjach! ONI SIĘ TU SPOTKALI NA ZABAWĘ CZY NA ODRABIANIE LEKCJI?! Niemniej dalsze słowa białego sprawiły, że zatrzymała na nich uwagę na nieco dłużej.
— Jasne, pewnie już... nigdy... na mnie... nie spojrzysz... — mruknęła, zadziwiająco spokojnie, zupełnie, jakby dawno już się z tym pogodziła. W końcu aż do tego spotkania nie dawał jej odczuć, że ją lubi. Ba, w zasadzie robił wszystko, żeby nabrała zupełnie przeciwnego poczucia! Dlaczego więc miałoby się cokolwiek zmienić? Pewnie jakby chciał, to mógłby robić to samo z całą masą innych wader. Takich, które lubi bardziej od niej. Ale gdyby była jego dziewczyną... to byłoby to jak deklaracja jakiejś sympatii, co nie?
Potem już nie mówiła nic. Pozwoliła mu działać. W pewnym momencie jej młode ciało, niejako całkowicie odruchowo i na autopilocie, wygięło się niczym struna, jej łeb odskoczył jeszcze raz w tył i tam już pozostał, a biodra wyrzuciła tak, by poczuć wilka jak najpełniej. Z jej gardła wydarł się krzyk, śmiały i odważny, jakby nie przejmowała się niczym poza tą chwilą.
A potem poczuła coś dziwnego, kleistego i ciepłego, na podbrzuszu. Poderwała się ostatkami sił, pomagając mu się wysmyknąć, choć nawet nie była świadoma, co się właśnie dzieje. Zasapana, próbowała złapać ostrość widzenia na jadowicie zielonych oczach kochanka. Zamrugała kilkukrotnie, powoli łapiac właściwy fokus.
— To... te szczenięta? — spytała, spoglądając na brudną plamę na swojej sierści. Palcem zebrała kilka kropli, przysunęła bliżej nosa, by lepiej się przyjrzeć. Nie rozumiała. Jak to mogło być wilkiem? Chyba ktoś zrobił Kalahtema w ciula, a potem on zrobił w ciula ją. Oblizała palec, powoli, jakby z pewnym namaszczeniem wręcz.
— Czyli jestem kanibalem — rzuciła po prostu. Skoro on wierzył, że to szczeniaki...
Wyraźnie zziajany i zmęczony usadził tyłek na lodzie, by potem wciąż lekko otumaniony odnaleźć spojrzeniem jej krwiste oczy. Przyglądał się z delikatną konsternacją jak wilczyca zgarnia część tego co mu się z pewnej części ciała przypadkiem ulało na swój pazur i po chwili namysłu jak gdyby nigdy nic osadza to na własnym języku. Powinno go to obrzydzić? Pewnie powinno. Z jakiegoś jednak powodu jej działanie odniosło zupełnie odwrotny skutek. Przyglądał jej się bowiem ze skupieniem godnym chirurga przeprowadzającego właśnie operację na otwartym sercu, czerpiąc z tego jakąś chorą przyjemność i satysfakcję. I bynajmniej nie chodziło tu o żaden kanibalizm.
—
Gustuję jednak w nieco bardziej... mięsnych przekąskach. — ocenił po namyśle. —
Mało szczeniaka w tym szczeniaku. — dodał lekko wznosząc brew. Uśmiechnął się też kaprawo, może odrobinę zalotnie, a potem podniósł się na łapy i otrząsnął wytarmoszone, przemoknięte futro. Podszedł bliżej niej, biały pysk nachylił nad jej kosmatym uchem.
—
Miejmy nadzieję, że te całe szczeniaki nie wyjdą ci teraz uszami lub nosem. — wyszczerzył kły w rozbawionym uśmiechu, a potem potarmosił ją zaczepnie w polik i czmychnął zanim zdążyła się odwdzięczyć. /zt
Lodowiec
: 15 lip 2025, 8:56
autor: Rothive
Pokręciła pyskiem (jakoś krótko przed tym, jak ją potarmosił za policzek).
— Jak coś zjesz, to wychodzi tyłkiem, nie uszami czy nosem! — Jak mogło mu brakować tak fundamentalnej wiedzy?!
Pomasowała sobie chwilę policzek, a potem się oddaliła. Nieco wolniej, bo trochę nieprzyjemnie się szło, jak się było tak posklejanym! Będzie się musiała solidnie wymyć. Chyba nawet zrobiło jej się przykro, że Kalahtem tak szybko uciekł, widocznie obawa, że zostanie ojcem jej szczeniąt zwyczajnie go przerosła. Jak jej własnego ojca. Jakież to typowo samcze!
/zt.
Lodowiec
: 20 lip 2025, 22:27
autor: Jalví
Stał tuż przy samej krawędzi wysokiej na kilkaset metrów lodowej skarpy. Trudno ocenić jak długo ale sądząc po osadzonym na jego futrze śniegu — prawdopodobnie wystarczająco długo by zaczęły odmarzać mu palce. Rozcięty łuk brwiowy zdążył się już zasklepić i podleczyć, choć nie zadał sobie trudu by obczyścić futro wokół rany z zaschniętej, stęchłej krwi. Stał w milczeniu, wpatrzony w linię horyzontu obserwując zbierające się nad niespokojnym morzem i zwiastujące zapewne nadchodzący sztorm — ciemne, deszczowe chmury.
Rham
Lodowiec
: 21 lip 2025, 15:21
autor: Rham
Nie za bardzo wiedział po co tu przyszedł ale najwyraźniej gdzieś podświadomie jego organizm wołał o ochłodzenie by zmniejszyć dyskomfort spowodowany wciąż świeżą i głęboką jeszcze raną. Owszem, może zamiast łazić tu po lodowcu powinien zwyczajnie pójść do lekarza ale jako, że jedynym, którego znał był jego brat miał przed tym pewne opory. Po pierwsze dlatego, że nie za bardzo chciał słuchać jego wywodów jaki to on nie był głupi, że poszedł do cienistych a po drugie podczas ich ostatniego spotkania był świadkiem zachowania Jalvíego o, którym też wcale nie chciał rozmawiać. Niemniej jednak gdy wśród lodu i śniegu ujrzał kogoś przypominającego Jaskra wiatr, który nagle się zebrał skutecznie uniemożliwił mu odwrót. Co za tym szło ostatecznie i tak usiadł niedaleko wilkołaka czekając na jego reakcję. No chyba, że ten go nie zauważy ale było to raczej wątpliwe bo zdecydowanie był mniej zakamuflowany niż on.
Skrzywił się próbując wybrać dogodną pozycję dla zranionej łapy.
Lodowiec
: 21 lip 2025, 22:19
autor: Jalví
Nos nie odmarzł mu jeszcze na tyle by nie był w stanie wyczuć obecności brata, szczególnie wtedy kiedy ten zdecydował się przysiąść całkiem niedaleko. Trąciło od niego co prawda trochę krwią ale w przypadku wilków, które z natury były łowcami i od czasu do czasu chadzały jednak na polowania — nie było to przecież niczym nadzwyczajnym. Rham nie skarżył się, ani nie zabiegał o jego uwagę, a to pozwalało Jalviemu sądzić, że wszystko było z nim w porządku. Nie spojrzał ku niemu. Właściwie cały czas, niezmiennie wpatrywał się w horyzont, a że i Arkanista milczał — spędzili pewnie w ten sposób kilka kolejnych, przeraźliwie długich minut. Dopiero potem Jaskier zdecydował się przerwać ciszę.
— Na jesień to już będą dwa lata... — mruknął strzygąc lekko uchem. — Dasz wiarę? — opuścił nieco pysk, teraz spoglądając na rozpościerające się u stóp skarpy zdradliwe lodowe kry.
Lodowiec
: 26 lip 2025, 20:44
autor: Rham
Początkowo nie za wiele robił sobie z milczenia brata ale gdy cisza się przedłużała zaczął się zastanawiać czy kremowy przypadkiem nie zamienił się w lodową rzeźbę. Dlatego też choć niekoniecznie teraz szukał towarzystwa brata po chwili namysłu postanowił podejść bliżej niego i ocenić jego stan. Szkoda tylko, że zapomniał w tym wszystkim o sobie i zamiast uważać na świeżą ranę tak energicznie wstał, że aż warknął z bólu czując w łapie jakieś dziwne ciepło. Cholera zacisnął zęby po czym jak najbardziej skrycie przykuśtykał na trzech łapach do Jaskra.
Starał się uspokoić oddech i jakoś wyciszyć ból, który nagle przypomniał mu wczorajsze spotkanie z Kalem ale niestety w tym wszystkim przeszkodził mu Jalví.
— Co? — odparł jakby nieco zaskoczony nagłym otwarciem pyska brata.
— Dwa lata czego? — chwilę zajął mu powrót do tu i teraz ale cóż z tego skoro za nic nie skumał do czego przejściowy bałwan bije. Zmarszczył brwi.
Lodowiec
: 05 sie 2025, 19:36
autor: Jalví
Nawet jeśli słyszał warknięcie za sobą — nie obejrzał się. Wciąż wpatrywał się w lodowe kry rozpościerające się bardzo nisko pod jego łapami, na chwilę znów odpływając myślami tam, gdzie prawdopodobnie nikt inny nie chciałby nawet zaglądać. To bardzo ciemne i ponure miejsce.
— Dwa lata jak nasz ojciec nie żyje. — odparł po dłuższej chwili, jakby przypominając sobie w porę o chwilę temu zagubionym wątku. Nozdrza wilkołaka poruszyły się miarowo, wychwytując z powietrza woń krwi i ropy. Dopiero wówczas obrócił pysk do boku i przetoczył złotymi ślepiami po sylwetce brata. Wzniósł lekko łuki brwiowe gdy zauważył świeżą, bardzo nieumiejętnie zaszytą ranę w okolicy samczego barku.
— Co się stało? — zapytał krótko, rzeczowo.
Rham